Reklama

Nie chodzą do szkoły, bo boją się agresywnego kolegi. Sąd sprawą zajmuje się od… roku

19 września 2019

Uczniowie jednej z piątych klas w Szkole Podstawowej nr 2 na Borkach trzeci tydzień nie chodzą na lekcje. Ich rodzice obawiają się o zdrowie i życie dzieci, bo te skarżą się, że są zastraszane i bite przez 12-letniego kolegę. Nauczyciele i dyrekcja placówki nie są w stanie rozwiązać problemu. Teraz wyszło na jaw, że w sądzie od roku toczy się postępowanie w sprawie chłopca.

 
Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne

    - Nie o to chodzi, że jest to dziecko niegrzeczne, to jest dziecko agresywne. W zeszłym roku biegał po boisku z nożem - mówi z oburzeniem jedna z matek. Inni rodzice dodają, że kilkakrotnie interweniowała w szkole policja. Dyrektor PSP nr 2 Marek Sternalski jest bezradny. Podkreśla, że placówka wyczerpała wszystkie możliwości rozwiązania problemu. – Interweniowaliśmy w policji, kuratorium oświaty, u rzecznika praw dziecka, w sądzie rodzinnym. Mamy jednak ograniczone możliwości w pomocy uczniom, którzy wymagają pomocy specjalistycznej – tłumaczył dziennikarzom. Tymczasem rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu powiadomił, że postępowanie dotyczące 12-latka toczy się w sądzie już od roku. O sprawie jednak mówi ogólnie, bo rzecz dotyczy osoby nieletniej. - Dotyczy to czynów związanych z demoralizacją. Nie są to czyny karalne - zastrzega Arkadiusz Guza. Do sądu wpłynęła już opinia z poradni pedagogiczno-psychologicznej, która diagnozowała chłopca. - Stwierdzono pewne wady związane z rozwojem tego dziecka; wymaga ono opieki. Jego zachowanie jednak się zmieniło, ma jakiś kontakt z rówieśnikami, dlatego sąd nie zareagował na kolejne sprawozdanie kuratora - wyjaśnia rzecznik SO. Najsurowsza kara? Może przynieść odwrotny skutek Pod nadzorem kuratora sądowego 12-latek jest od czerwca. Kurator złożył już jedno sprawozdanie, kolejne mają wpływać co dwa miesiące. Od ich zawartości zależy, czy dozór kuratora będzie utrzymany, czy np. sąd zaostrzy środek zapobiegawczy wobec chłopca. - Gdyby się ta sytuacja pogarszała, sąd ma możliwość zastosowania najsurowszego środka dotyczącego demoralizacji, jakim jest umieszczenie w młodzieżowym ośrodku szkolno-wychowawczym. Ale zastosowanie tego najsurowszego środka wobec nieletniego może przynieść odwrotny skutek - ostrzega sędzia Guza. Podkreśla, że sąd nie stwierdził uchybień ze strony szkoły i rodziców. - Rodzice czynnie uczestniczyli w postępowaniu, przedstawiali jego kontakty z rówieśnikami, z kolegami zarówno w szkole, jak i miejscu zamieszkania. Tak, że starają się współdziałać z sądem - mówi Arkadiusz Guza. Wolski: Przenosiny do innej szkoły nic nie zmienią Do końca września Mazowieckie Kuratorium Oświaty ma podjąć decyzję w sprawie ewentualnego przeniesienia 12-latka do innej szkoły. Zaleciło też przeprowadzenie w szkole kolejnych negocjacji z udziałem rodziców, psychologa i radomskiego rzecznika praw dziecka. Zdaniem tego ostatniego, przenosimy 12-latka do innej szkoły niczego w życiu chłopca nie zmienią. - Bo w następnej szkole będzie dokładnie to samo.  Zresztą, z tego co wiem, to jest już trzecia szkoła tego chłopca. A więc tylko spokój, merytoryczne rozmowy i konsekwencja. To nie jest jakiś terrorysta, który rzeczywiście może spowodować uszczerbek na zdrowiu. Nie sądzę. To są różnego rodzaju złośliwości, wulgaryzmy, zaczepianie. Dzieciom trzeba tłumaczyć te zachowania również, aby budować poczucie bezpieczeństwa. Ale przede wszystkim chłopca trzeba dobrze zdiagnozować. I od tego trzeba zacząć - radzi Włodzimierz Wolski. bdb    
Tags