Włoski muzyk: Za sukcesem Radomskiej Orkiestry Kameralnej stoi jedna osoba – Maciej Żółtowski

20 lipca 2017

Jutro (21 lipca, piątek) poznamy nowego dyrektora Radomskiej Orkiestry Kameralnej – zapowiada prezydent Radosław Witkowski. Podkreśla jednocześnie, że ma prawo do nierozstrzygania konkursu. Tymczasem głos w dyskusji dotyczącej ROK zabierają kolejne osoby. Dziś publikujemy list Roberta Traininiego, włoskiego wiolonczelisty, jurora konkursu dyrygenckiego Audite.

    100615rok                           Prezydent spotkał się już z dwoma osobami, które w konkursie uzyskały największą ilość wskazań od członków komisji konkursowej. - Poprosiłem o pogłębienie analizy, jak powinna wyglądać praca Radomskiej Orkiestry Kameralnej przez najbliższe pięć lat. zadałem te pytania, które uznałem za stosowne. Musiałam pozyskać tę wiedzę jako prezydent, który musi postawić przed orkiestrą cele. Umówiłem się, że jeśli będę potrzebował jakiejś dodatkowej wiedzy, to państwo są gotowi do końca tygodnia. Więc myślę, że w piątek będzie ostateczna decyzja - mówi prezydent Radosław witkowski. Zastrzega, że ma również prawo do nierozstrzygania tego konkursu, jeśli uzna, że należy ponowić nabór. Biuro prawne magistratu uznało, że konkurs na dyrektora ROK został przeprowadzony zgodnie z obowiązującym prawem i nie miał żadnych uchybień. bdb  
Roberto Trainini

Roberto Trainini

List Roberto Traininiego publikujemy z niewielkimi skrótami "(...) Będąc w jury Audite, zarówno podczas półfinału jako solista-juror i finału jakojuror, nie mogłem nie zauważyć w mojej opinii nieuczciwej, nieprofesjonalnej i haniebnej próbymu zyków ROK (albo raczej tego, co z tej orkiestry zostało, biorąc pod uwagę absencje, które całą sytuację czyniły tym mniej wiarygodną) zniszczenia i sfałszowania tego pięknego wydarzenia. W sposób umyślny muzycy grali dobrze dla pewnych uczestników konkursu, źle dla innych, popełniali haniebne pomyłki podczas rundy finałowej, ignorując często gesty dyrygentów. Próbowali robić to w sposób dyskretny, tak by namiętnie przysłuchująca się publiczność nie mogła niczego zauważyć ale kompetentne jury wszystko dostrzegło, nawet siedząc za ekranem! Można sobie wyobrazić mnie, znajdującego się w środku tego wszystkiego podczas półfinału! Można też sobie wyobrazić jak trudnym było dla Jury rozróżnić między błędami uczestnika a złym zachowaniem orkiestry. Ale dokonaliśmy tego, czysto, uczciwie i kompetentnie. Pomimo zachowania ROK. To był drugi raz kiedy brałem udział w wydarzeniach organizowanych przez Akademię Dyrygentów w Radomiu. Dwa lata temu, będąc tak i tak w Polsce, grałem podczas kursów mistrzowskich, pomagając młodym dyrygentom w zdobyciu doświadczenia w akompaniowaniu soliście, w raczej trudnym repertuarze. Robiłem to z największą radością i bez żadnej zapłaty. Było jasne i wtedy i teraz, że praca w lipcu jest przez muzyków ROK odbierana jak jakiś grzech. Czytanie wspomnianego artykułu (oświadczenia muzyków ROK - przyp. red.) jest dla mnie bardzo niepokojące. Zbyt wiele zafałszowań i przypuszczeń. Za sukcesem ROK stoi jedna i tylko jedna osoba i jest nią Maciej Żółtowski. Jest odpowiedzialnym dyrektorem artystycznym, wykształconym artystą, który przedstawiał radomskiej publiczności interesujące programy. Wciąż pamiętam, że dwa koncerty, które grałem podczas sezonów artystycznych ROK odbyły się przy wypełnionej sali. Cieszyłem się z grania dla tak licznej publiczności. Także frekwencja uczniów Zespołu Szkół Muzycznych im. O. Kolberga była bardzo duża. Wybór programów nigdy nie był mój, był zawsze autorstwa Macieja. Lecz wtedy atmosfera była inna. Ci sami muzycy byli aktywni, pełni pasji, szczęśliwi, że mogą być na scenie i grać. Chcę zauważyć, że Maciej Żółtowski nigdy nie wspomniał o jakiejś „wymianie” ze mną. Zawsze zapraszał mnie ze względu na artystyczny szacunek jakim mnie darzy. Nigdy też nie otrzymał nic w zamian od agencji, z którą wtedy współpracowałem. Tylko raz o coś mnie poprosił: by pomóc mu moimi kontaktami w kilku międzynarodowych agencjach w zorganizowaniu dla ROK kilku tournées artystycznych. I tak, po przeanalizowaniu możliwości i przedstawieniu kosztorysu, przyjechałem do Radomia z dobrymi wieściami: moja agencja, po przesłuchaniu dwóch płyt CD nagranych przez ROK (dla DUX – renomowanej polskiej wytwórni, to jeszcze jedna i wyłączna zasługa wspaniałych zdolności menedżerskich Macieja) zaproponowała małą trasę po Włoszech, jako pierwszą próbę dla młodego zespołu, który wydawał się obiecujący lecz jeszcze bez dużej historii dokonań. Honoraria dla muzyków nie były wysokie ale wciąż wyższe niż wymagane prawem w Polsce. Pamiętam także, że wliczony był w to także transport lotniczy dla całej orkiestry, nie zaś uciążliwe podróżowanie autokarem z Polski. Ja zaś wcale nie miałem być solistą podczas tego tournée. Co się stało? (cała rozmowa z orkiestrą odbywała się w j. angielskim). Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu orkiestra odpowiedziała „nie” (zbyt małe honoraria): była to minuta ciszy i szoku dla ich dyrektora, który tak walczył, by ich pokazać za granicą i by zyskali międzynarodową renomę. Wtedy wydarzyło się to (pamiętam, jakby to się odbyło wczoraj): Maciej Żółtowski, z najwyższą szczodrością i zrozumieniem (muszę dodać – naiwnością) zaproponował członkom ROK, że on, za to tournée, odda całe ewentualne honorarium muzykom ROK, podnosząc ich dochód i tym samym dyrygując ZA DARMO. Odmówili, tak jakby praca Macieja była mniej wartościowa od ich pracy. Była to sytuacja surrealistyczna. W tym momencie zrozumiałem, że jedynym celem muzyków ROK było poniżenie wspaniałego człowieka i dyrektora i że jedyną jego wadą było bycie o wiele bardziej kompetentnym niż oni. Muzycy chcieli tylko więcej pieniędzy i nie są zainteresowani żadnym artystycznym sukcesem, który wymaga poświęcenia, nie tylko godzin spędzonych w orkiestrze, jak wskazują ich kontrakty, a energii włożonej w pracę w tych godzinach. Zatem, jaka artystyczna, czy menedżerska prawda została pokazana w tym artykule? Żadna. Maciej pokazał ROK podczas kilku prestiżowych festiwali w Polsce (np. Festiwal Lutosławskiego w Krakowie), w miejscach, w których bez jego pomocy ani poręczenia ROK nigdy by nie wystąpiła. By to osiągnąć Dyrektor Artystyczny musi gwarantować jakość i wyrażać się pochlebnie o produkcie, który zamierza zaprezentować, i pomimo wszystkich trudności i poniżeń, czynił to. Wykonywał swoją pracę z najwyższym poświęceniem, osiągając najlepsze rezultaty z możliwych – wszystko w niesprzyjających okolicznościach. Obecne oświadczenie muzyków pokazuje społeczeństwu nie skrzywioną prawdę, lecz bezwstydne kłamstwo. Nie podobałoby mi się nigdy pisać takiego listu ale ujrzawszy orkiestrę wychodzącą w proteście podczas ogłaszania wyników konkursu AUDITE (na podstawie czyich kompetencji dyrygenckich, nie wiem) i przeczytawszy teraz ich oświadczenie, stwierdziłem, że nadszedł właściwy moment do zabrania głosu. I na zakończenie: przeczytałem w artykule, że członkowie ROK są „solistami”: gdzie, jak i kiedy mieli jakąkolwiek solistyczną karierę? Czy można ich uczciwie nazywać solistami? Gdzie są ich koncerty solowe w Polsce i za granicą? Gdzie jest ich, choćby minimalna, solistyczna dyskografia? Gdzie uczą lub prowadzą międzynarodowe kursy mistrzowskie?"   Roberto Trainini jest wiolonczelistą, profesorem wiolonczeli i zespołów kameralnych w Konserwatorium im. C. Monteverdiego w Bolzano w AMA Calabria, Lamezia Terme, Academia de Arte de Florencia (wszystkie we Wloszech) i  Mexico City, artystą Brilliant Classics, byłym I wiolonczelistą SSO Singapore Symphony Orchestra w Singapurze
Tags