„Łaźnia” budziła pożądanie

6 października 2007
Dwudzieste urodziny "Łaźni" odbywały się w piątkowy wieczór, a nawet długo w nocy. Goście wznosili toast za jej zdrowie, grali dla niej muzycy, śpiewalii wokaliści, występowali kabareciarze. No i przede wszystkim wspominali jubilatkę.

Bożena Porczyńska Bożena Porczyńska, pierwsza szefowa klubu:  - Z czym mi się kojarzy łaźnia? No oczywiście z myciem pleców... Ale nasza "Łaźnia" to było miejsce szczególne, to było coś w Radomiu nowego, specyficznego, co budziło powszechne pożądanie, ciekawość, bo zwłaszcza na początku był to klub przede wszystkim towarzyski, a jednocześnie elitarny, nie dla każdego. Poza tym odbywały się tutaj imprezy na wysokim poziomie. Ale też trzeba dodać, że wtedy było o wiele łatwiej, bo mieliśmy na działalność sporo pieniędzy, nie było z tym żadnego problemu.

Andrzej Mędrzycki Andrzej Mędrzycki, dziennikarz: - To były zupełnie inne czasy, trudne czasy. I jakby im na przekór ludzie chcieli się wtedy spotykać, rozmawiać. Było również większe zaangażowanie w tworzenie kultury niż teraz. Doskonale pamiętam moment tworzenia klubu, to jak wymyślaliśmy nazwę. Wytworzyła się na ten temat ożywiona dyskusja. Naturalną rzeczą było nazwanie klubu "Łaźnia", zgodnie z tym, co się tutaj wcześniej znajdowało. Sam zresztą z tej łaźni korzystałem, była bardzo porządna... A potem naturalną konsekwencją było pojawienie się pryszniców, jako nagród "Łaźni".

 

Krystyna Kasińska Krystyna Kasińska, dziennikarka: - Przede wszystkim byliśmy młodsi, chcieliśmy się śmiać, bawić spotykać. I mieliśmy o czym rozmawiać. Jako przewodnicząca rady programowej przez cztery lata byłam w "Łaźni" na każdej imprezie, każdych imieninach - bo takie tutaj się odbywały. "Łaźnia" obrastała wtedy anegdotami, legendami, zawiązywały się romanse. To prawda, że również dużo się wtedy piło, a raz dwaj panowie artyści - jeden aktor, drugi rzeźbiarz - dali sobie po pysku z powodu jednej ładnej aktorki. Jednak bardzo szybko dlatego, że nie umieli się kulturalnie zachować po alkoholu i powstrzymać emocji, przestali być członkami klubu. Bo ja byłam dość groźną szefową rady programowej.