Maciej S. skazany na dożywocie za zamordowanie byłej dziewczyny i ich synka

21 lutego 2019

– Działał tak, aby zabić, działał okrutnie. Trudno sobie wyobrazić inną karę niż dożywocie – mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca. Sąd Okręgowy w Radomiu skazał 35-letniego Macieja S. za podwójne morderstwo – 29-letniej wówczas Pauliny K. i niespełna półtorarocznego chłopca, który był synem obojga. Wyrok jest nieprawomocny.

 
Maciej S. nie przyznał się do winy

Maciej S. nie przyznał się do winy

  Do tragedii doszło 12 maja 2017 roku w mieszkaniu bloku przy ul. Paderewskiego. Rodzina znalazła tam zwłoki swojej córki i jej małego synka. Policja szybko zatrzymała, a prokuratura postawiła zarzuty Maciejowi S., który był wcześniej związany z zamordowaną; kobieta utrzymywała, że jest ojcem dziecka. Badania genetyczne potwierdziły później, że tak było w istocie. Kilkanaście ciosów nożem – Nie przyznaję się do popełnienia tych czynów – powtarzał podczas całego procesu Maciej S., chociaż tuz po zatrzymaniu, do którego doszło bardzo szybko zeznał, że przyjechał do mieszkania na Paderewskiego z zamiarem porozmawiania z Pauliną, ale kiedy ta kazała mu wyjść, wyciągnął z kieszeni kurtki „multinarzędzie” z trzema ostrzami i zaczął jej zadawać ciosy. Kobieta zasłaniała się dzieckiem. Maciej S., twierdził, że nie wie, co w niego "wstąpiło". Potem jednak te zeznania odwołał twierdząc, że złożył je pod naciskiem, bo podsunięto mu je do podpisania. Przyznał jednocześnie, że w Radomiu był, bo chciał się zapoznać z aktami sprawy w sądzie rodzinnym (Paulina K. wystąpiła o ustalenie ojcostwa), ale było to tego dnia niemożliwe; na Gołębiów II miał nie dojechać. Sąd Okręgowy w Radomiu uznał Macieja S. za winnego tego, że 12 maja 2017 roku w Radomiu, działając ze szczególnym okrucieństwem z zamiarem podjętego uprzednio zamiaru bezpośredniego pozbawienia życia Pauliny K. oraz swego syna Milosza K. używając narzędzia wielofunkcyjnego jednego ostrza o długości 7,3 cm zadał Paulinie K. nie mniej niż 32 ciosy w okolice szyi, klatki piersiowej, karku, prawego ramienia i lewej ręki powodując rany kłute i cięte, w tym rana kłutą szyi po stronie prawej przecinającą żyłę i tętnicę szyjną prawą na całym obwodzie, a w konsekwencji wstrząs krwotoczny i zgon pokrzywdzonej, zaś Miloszowi K. nie mniej niż kilka ciosów w okolice szyi, karku, potylicy, obu rąk powodując rany kłute, w tym dwie rany szyi po stronie lewej bocznej jedną z przecięciem żyły wewnętrznej lewej, kolejną penetrującą tylną błonę szczytowo-potyliczną, a w konsekwencji krwawienie do jamy ustnej i zachłyśnięcie się krwią oraz zgon pokrzywdzonego. - Sąd skazuje oskarżonego i wymierza mu kare dożywotniego pozbawienia wolności - odczytała wyrok przewodnicząca skład sędziowskiego Agnieszka Pawłowska. Sąd orzekł również, że przedterminowe zwolnienie oskarżonego może nastąpić nie wcześniej niż po 35 latach. Planował zbrodnię W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia sprawozdawca Katarzyna Trzosińska podkreślała, że na sprawstwo oskarżonego w tej sprawie wskazuje wiele przesłanek, m.in. zabezpieczone narzędzie zbrodni, ślady krwi na ubraniu i butach. - Są dowody na to, że oskarżony planował popełnienie takiej zbrodni - wyjaśniała sędzia, podkreślając, że Maciej S. kupił nowy telefon, którego używał tylko w Radomiu. Przypomniała, że podczas rozmowy z matką Pauliny, która mu powiedziała, że córka i jej wnuk nie żyją, nie dopytywał, nie dziwił się. - Pierwszą jego reakcją było to, że one znowu próbują go obciążyć odpowiedzialnością. Nie jest to naturalne zachowanie osoby, która nie posiada takiej wiedzy - dodała sędzia Trzosińska. Zdaniem sądu Maciej S. nie zadawał ciosów na ślepo, bo rany są umiejscowione w okolicach żył, tętnic. - Oskarżony działał tak, aby zabić i skutek swój osiągnął. Działał w sposób zaplanowany, działał w sposób szczególnie okrutny. Nie sposób sobie wyobrazić co czuła matka, która nie potrafiła obronić swojego dziecka przed atakiem, widząc co się dzieje z jej dzieckiem, sama walcząc o swoje życie i mając świadomość, że zgon nie nastąpił szybko, że obok niej lezy jej dziecko, które już skonało albo kona. Dlatego trudno wyobrazić sobie inną karę dla oskarżonego za tak drastyczny czyn niż kara dożywotniego pozbawienia wolności - uzasadniała sędzia sprawozdawca. Rodzina: Nie wykazał skruchy, dodawał bólu - Jesteśmy bardzo głęboko poruszeni tym, że sąd wysłuchał naszych próśb, zrozumiał nasz ból i zasądził możliwie najwyższy wymiar kary. Nie wyobrażaliśmy sobie, by wyrok mógł być inny - komentowała po ogłoszeniu wyroku Marta Żak-Stępniewska, siostra zamordowanej. Przyznała,że podczas czasu trwania procesu oprócz na nowo rozdrapywanych ran, które do tej pory bolą rodzina musiała się mierzyć z bezczelną postawą oskarżonego. - Nie dość, że nie wykazywał żadnej skruchy, to próbował nam jeszcze tego cierpienia dodatkowo dołożyć. Nie mieliśmy możliwości od maja 2017 roku, aby przeżyć swoją żałobę. Mamy nadzieję, że sąd apelacyjny, bo apelacja na pewno wpłynie, podtrzyma ten wyrok w mocy, że będziemy mogli rozpocząć bardziej normalne życie - zaznaczyła. Bożena Dobrzyńska    
Tags