Parasole na Święcie Chleba

9 września 2007
Na tegorocznym Święcie Chleba w Muzeum Wsi Radomskiej zdecydowanie najwięcej było...parasoli. Zimna i deszczowa pogoda nie sprzyjała wychodzeniu z domu i spacerom na świeżym powietrzu. Nie wszystkich zraził deszcz


Niewielu radomian wybrało się dziś na Święto Chleba do Muzeum Wsi Radomskiej. Zimno i padający od rana deszcz zamienił alejki skansenu w istne bagno. A szkoda, bo atrakcji nie brakowało. Uroczystości rozpoczęła
msza św o godz. 9, którą celebrował bp Zygmunt Zimowski. Odprawiona została w zabytkowym, osiemnastowiecznym kościółku pochodzącym z Wolanowa. Po niej rozpoczęła się część artystyczna. Organizatorzy zaplanowali wiele konkursów m.in: na najładniejszy wieniec dożynkowy, bieg w workach po mące, konkurs plastyczny dla dzieci: "Bułką i mąką malowane", przeciąganie liny. Gości bawiła też radomska grupa Remedium, i młodzież z "Resursy". Piekarze popisali się

Mimo, że pod parasolem, znaleźli się jednak tacy, którzy kołysali się pod estradą w rytm muzyki. - Deszcz nas przecież nie rozpuści - tłumaczyły roztańczone Ania i Jola z Radomia. Znaleźli się również amatorzy piwa, których mimo deszczu delektowali się smakiem piwka z pianką.
Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak, który sprawował honorowy patronat  nad imprezą (a Urząd Miast a był jednym ze współorganizatorów imprezy) otrzymał od przedstawicieli Cechu Piekarzy chleb radomski - podłużny, kilogramowy chleb pszenno-żytni według receptury mistrzów radomskiego cechu.Parasole pod wiatrakami

Wszyscy, którzy zjawili się w skansenie mogli nie tylko spróbować chleba pieczonego w najróżniejszych formach i o różnorakich smakach, ale także zwiedzać obiekty skansenu. Do kościoła ustawiła się ...kolejka. Ci, którzy w niej stali chcieli obejrzeć dożynkowe wieńce, które przygotowali mieszkańcy okolicznych wsi. Równie dużym zainteresowaniem cieszyła się zagroda z Alojzowa. Stare chaty, obora z kozami, stodoła z wozami i bryczkami, a przed nią młockarnia. - Gdy weszłam za płot tej zagrody przypomniało mi się moje dzieciństwo - mówiła Alina Skalska. - Wychowałam się na wsi, więc te zwyczaje i wiejskie obrzędy nie są mi obce, ale moje dzieci znają to tylko z opowieści. Dlatego ich tu przyprowadziłam - dodaje Skalska. W drewnianej chacie kobiety napaliły ogień w wielkim piecu i piekły podpłomyki. Chętnych do ich próbowania nie brakowało.

Można było także poznać zwyczaje żniwne i obrzędy dożynkowe, obejrzeć maszyny rolnicze, zobaczyć jak się wyrabiało sery i masło. Na kiermaszu pieczywa, płodów rolnych i wyborów pochodzenia pszczelego smakołyków nie brakowało - rogaliki, pierniki, chleb ze śliwkami, swojski smalec, naturalny miód zapełniły stoły.