Reklama

Podejrzane plamki w strzykawkach

1 sierpnia 2007
Brudne strzykawki znalazły się w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym. Czy mogły zagrozić zdrowiu i życiu pacjentów? Były dyrektor placówki zapewnia, że nie, bo sprzęt nie był używany. Sprawę bada Prokuratura Okręgowa w Radomiu. Strzykawki nie były używane


„Zanieczyszczone strzykawki trafiły do około 150 szpitali i przychodni w Polsce w grudniu ubiegłego roku. Nikt jednak nie poinformował nadzoru farmaceutycznego i innych szpitali. Przez ponad pół roku na ten temat panowała cisza” - zaalarmował „Dziennik”.

Brudne strzykawki odkrył u siebie szpital przy ul. Tochtermana w Radomiu, który zamówił ich około 60 tys. Podejrzane czarne plamki w strzykawce zauważyła pielęgniarka z oddziału okulistycznego. Bardzo szybko okazało się, że podobnych jednorazówek jest więcej. Część zwrócono producentowi, a część oddano do badania w prokuraturze. Biegli w lipcu br. i stwierdzili w strzykawkach: "fragmenty owadów i ciemnego pyłu", uznali również, że nie były jałowe.

- Prowadzimy postępowanie w sprawie sprowadzenia niebezpieczeństwa utraty życia bądź zdrowia wielu pacjentów poprzez wprowadzenie zanieczyszczonych strzykawek - wyjaśnia rzeczniczka Prokuratury Okregowej w Radomiu Małgorzata Chrabąszcz.

Mimo, że groźne dla zdrowia strzykawki wykryto już w grudniu ubiegłego roku, radomski szpital nie poinformował o tym ani nadzoru farmaceutycznego, ani Ministerstwa Zdrowia. Nie zrobiła tego również badająca sprawę prokuratura. - Prokurator prowadzący dochodzenie nawet nie dopuścił do siebie myśli, że szpital nie zawiadomił Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych do czego był zobowiązany, chociaż wszczął procedurę gwarancyjną. To się w głowie nie mieści, że mogło do czegoś takiego dojść – komentuje Małgorzata Chtrabąszcz.

- Najważniejsze jest to, że strzykawki nie były używane, bo w szpitalu pracują odpowiedzialni ludzie – odpiera zarzuty były dyrektor RSS Mieczysław Szatanek. - Każdy sprzęt jest sprawdzany po tysiąc razy; przypomnę, że podobna historia dotyczyła wadliwych pomp infuzyjnych.

Jak podkreśla dr Szatanek nie widzial potrzeby zawiadamiania ministerstwa, ponieważ producent natychmiast wycofał felerne strzykawki. - To były tylko techniczne zanieczyszczenia. Jednorazówki natychmiast zostały przez producenta zastąpione właściwymi, bo przeciez jemu też zależy na dobrej opinii – dodaje. Zdaniem dokotora szpital miał – i ma ciągle – o wiele większe problemy. - A to była naprawdę błahostka, z której robi się teraz sensację – twierdzi.