Pokłócili sie kulturalnie
Dlaczego nie mamy w Radomiu wiodącej imprezy kulturalnej, która mogłaby dobrze promować miasto? Dlaczego pada kino, które gra ambitny repertuar? Dlaczego oferta teatru jest taka skromna? To tylko część pytań, które padły podczas pierwszego Radomskiego Forum Dyskusyjnego.
Forum to inicjatywa posłanki Lucyny Wiśniewskiej (PiS). - Zaczynamy od kultury, bo to właśnie dzięki niej można wypromować miasto i przyciągając inwestorów rozwijać region - przekonywała gospodyni spotkania w KŚT "Łaźnia". Przyszli na nie - bardzo licznie - ludzie kultury: dyrektorzy placówek, przedstawiciele stowarzyszeń, dziennikarze.
Dyskusję rozpoczęto od problemu budowy szkoły muzycznej: - Czy powinniśmy oddać marszałkowi szkoły artystyczne, jeśli będzie on uzależniał finansowanie inwestycji od spełnienia tego warunku? - pytała posłanka. - A co będzie jeśli na bazie szkoły zechcemy organizować potem filharmonię?
W tym kontekście jasno stanął problem finansowej mizerii radomskiej kultury. Tegoroczny projekt budżetu przewiduje, że miasto przeznaczy na tę sferę nawet mniej pieniędzy niż w roku ubiegłym. - Chyba, że uda się pozyskać fundusze z innych programów, wtedy może być nawet 10 - 20 proc. więcej środków - pocieszał wiceprezydent Ryszard Fałek.
Ale czy się uda? Poprzednie lata pokazały, że Radom otrzymał z Unii Europejskiej znacznie mniej pieniędzy niż Płock. Czy to wina źle pisanych wniosków z Radomia, czy zasługa pochodzącego właśnie z Płocka marszałka? - zadawano pytanie. Odpowiedziała dyrektor Muzeum Wsi Radomskiej Małgorzata Jurecka: - Jesteśmy finansowani przez urząd marszałkowski i w żaden sposób nie mogę narzekać, że jesteśmy dyskryminowani. Jeśli instytucja wie czego chce, ma pomysł, jest przygotowana do jego realizacji - pieniądze zawsze otrzyma - twierdziła.
Ale malkontentów chyba nie przekonała, bo padły głosy, że za niedobrą kondycję radomskiej kultury winne są wszystkie poprzednie władze (Adolf Krzemiński. Towarzystwo Krzewienia Kultury Teatralnej), które zamykały kolejne placówki, takie jak dom kultury Zakładów Metalowych, klub Relaks. Wtórował mu Stanisław Zubek, p.o, dyrektora "Resursy": - Naszym władzom niepotrzebne było ani Radio Radom, ani regionalny ośrodek telewizyjny. Więc nie ma się potem co dziwić, że żadna ogólnopolska stacja nie powiedziała ani słowa o rocznicy uchwalenia Konstytucji Nihil Novi - mówił, zrzucając część odpowiedzialności na media, które nie chcą "kupować" pewnych imprez. - Bo nie mamy dobrej promocji - odparował mu aktor Jarosław Rabenda. - Jesteśmy jedynym tej wielkości miastem, gdzie kultura i promocja są w różnych wydziałach urzędu miejskiego, a najważniejszą imprezą staje się festiwal jabłka, papryki i ziemniaka organizowany w samym centrum miasta - ironizował. Zapewniał również, że wiele ciekawych inicjatyw - jak n.p. tear w "Resursie", było utrącanych.
- Potrzebne są nam narzędzia - diagnozował dyrektor Teatru Powszechnego Adam Sroka. - Teatr jest biedny, nie stać nas na zatrudnienie dwóch osób do promocji. Nie możemy obniżyć cen biletów, ale zorganizowaliśmy akcję zapracowywania na bilet. Miasto musi określić, jaki chce obrać kierunek, musi mieć pomysł na promocję, choćby taki jak Zamość, który reklamuje się jako "miasto idealne".
Czy takie spotkania są potrzebne? To w "Łaźni" pokazało, że tak, bo wydaje się że ludzie kultury dawno nie mieli szans wyrażenia swoich opinii w ważnych dla środowiska sprawach. Czy coś poza wyrażaniem tychże forum przyniesie? Wiceprezydent Fałek zapowiedział, że są plany skupienia kultury i promocji w jednym wydziale. Sygnalizował też, że "powoła zespół, albo zorganizuje spotkanie, na którym będą omawiane problemy kultury". - Wolałbym, aby urzędnicy zajęli się tym, co do nich nich należy, a pomysły, projekty wychodziły z placówek, instytucji, stowarzyszeń - skomentował ten ostatni pomysł Tomasz Tyczyński z Telewizji "Dami".