Stoi na stacji lokomotywa…

22 kwietnia 2007
Nie tylko stoi, sapie i dmucha, ale i jedzie. A poza nią - wagony, zwrotnice, tunele, przejazdy, dworce i prawie całe miasteczka. Swoją pasję do wykonywania takich konstrukcji zaprezentowali w Domu Kultury na Idalinie modularze kolejowi. Prawie jak prawdziwe...


Na zlot do Radomia przyjechali w weekend z całej Polski. - To spotkanie sympatyków, nie zawody - wyjaśnia dyrektor DK Idalin Grzegorz Molenda. Często także jedyna okazja, by zaprezentować własne dzieła na większej powierzchni. Grzegorz Parski i jego dzieło

Potwierdza to jeden z uczestników. - Mam mały pokój, więc wszystkie elementy, czyli moduły mam poupychane w szafkach - zwierza się Grzegorz Parski z Siemianowic Śl. - Dopiero tutaj mogę pokazać to, co gromadziłem przez dwa lata.

Ale pasja pana Grzegorza nie wzięła się znikąd. - To tradycja rodzinna - mówi. - Modularzami byli mój dziadek i mój tata. Można patrzeć godzinami

Modularstwo, a także modelarstwo - bo część elementów trzeba poskładać, posklejać, pomalować samodzielnie - to dość kosztowna pasja. Sam wagonik kolejowy to wydatek ok. 50 zł, lokomotywa kosztuje od 200 do 300 zł, ale są i "wypasione" egzemplarze za 1800 zł. Do tego trzeba dodać wyposażenie elektroniczne; jeden z uczestników sterował swoją stacja kolejową z laptopa, zwrotnice zmieniały sie więc po kliknięciu myszką, u innego modularza - na szlabanie przejazdu - migotały kolorowe światła.

- To bardzo fajna impreza - twierdzili odwiedzający. Tylko do wczesnego popołudnia w sobotę na Idalin przyjechało 80 osób, głównie rodziny z dziećmi.

Więcej zdjęć w Galerii