Wikiński: Odsunąć PiS od władzy w Radomiu
- Mówi pan, że ubiega się o fotel prezydenta Radomia,
ponieważ obiecał pan to niedawno swoim wyborcom, radomianom. Ale czy to
nie była taka obietnica trochę na wyrost? Czy nie lepiej, spokojniej
byłoby pozostać na Wiejskiej? Po co to panu?
Po pierwsze politycy bardzo często nie dotrzymują słowa. Ja dotrzymuję
słowa, dotrzymuje zobowiązań. Słowo się rzekło, kobyłka u płota.
Chciałem, aby radomianie mieli możliwość szerszego wyboru. Obserwując
to, co się działo w Radomiu, obserwując te nieustanne swary, kłótnie
pomiędzy PiS-owskim prezydentem Radomia a rządem z Platformy
Obywatelskiej, nabrałem przekonania, ze jeżeli na kolejną, czteroletnią
kadencję zostanie wybrany prezydent Prawa i Sprawiedliwości, to będą to
kolejne cztery lata stagnacji i marazmu dla Radomia. Radomianie
zasługują na więcej. Radomianie chcą, by Radom się dynamicznie i szybko
rozwijał. Dlatego zdecydowałem się kandydować w wyborach na prezydenta
Radomia, postawiłem się do dyspozycji radomian i oni zdecydują, czy będę
im służył w magistracie, czy w Sejmie.
- Czyli nie zaprzecza pan, że są to tylko takie przedbiegi do
przyszłorocznych wyborów parlamentarnych?
Ci, którzy rozpuszczają takie plotki - przecież to do mnie dociera -
że startuję, żeby to była prekampania przed wyborami parlamentarnymi,
no to błądzą. Przecież ja nie tak dawno prowadziłem jako szef sztabu
Grzegorza Napieralskiego jego kampanię wyborczą. Byłem przez
specjalistyczne medialne miesięczniki jedną z dziesięciu osób, która
najczęściej pojawiała się w mediach i nie było dla mnie lepszej promocji
niż ta podczas wyborów prezydenckich. Ja bardzo poważnie podszedłem do
wyborów samorządowych. Kiedy Grzegorz Napieralski konsultował ze mną
obsadę wicemarszałka Sejmu, kiedy padło moje nazwisko w kontekście tej
posady, powiedziałem że byłoby to niepoważne wycofywać się z
zadeklarowanej wcześniej już decyzji, obejmować jakąś tam posadkę i co?
Wystawić ludzi do wiatru? Nie, to nie jest w moim stylu i dlatego
zdecydowałem, że to radomianie mają zdecydować kto ma kierować naszym
miastem przez cztery lata. Startuję na poważnie, startuję z
przekonaniem, że najważniejsze w Radomiu jest odsunięcie PiS-u od
władzy, bo jeżeli tego nie uczynimy, to wszystkie znaki na ziemi i
niebie wskazują, że Platforma będzie nadal rządziła naszą ojczyzną i
dalej Radom będzie traktowany po macoszemu.
- Pana hasło wyborcze brzmi "Nowoczesny Radom". Jak chce je pan
realizować z zapleczem partyjnym często o PZPR-owskim rodowodzie? Na
listach kandydatów jest wiele osób "z przeszłością i po przejściach"...
Zaprawdę powiadam pani redaktor, że będę zmieniać Radom ze
wszystkimi radomianami bez względu na ich poglądy polityczne. Prezydent
Jacek Majchrowski nie miał ani jednego radnego w radzie Krakowa. Ja będę
współpracował ponad podziałami politycznymi. Pokazałem w dotychczasowej
swojej pracy, że to potrafię i mam wielką satysfakcję, chociażby taką,
że Centrum Przetwarzania Danych Ministerstwa Finansów zostało utrzymane w
Radomiu dzięki mojej interwencji. Ja jako prezydent Radomia nie będę
potrzebował adwokata w Warszawie, bo sam doskonale wiem do którego
gabinetu pójść, wiem kto w tym gabinecie siedzi, a często jestem z tą
osobą po imieniu. To 13-letnie doświadczenie parlamentarne,
doświadczenie rządowe, samorządowe bez wątpienia pomoże, by skutecznie
zarządzać naszym miastem, skutecznie stwarzać warunki i możliwości
szybkiego rozwoju. Widzę wielką szansę w tym, żeby pieniędzmi
centralnymi poprzez inwestycje wokół Radomia, jak choćby budowa
obwodnicy zachodniej w ciągu drogi S7, budowa drogi S12, przebudowa
drogi S9 do standardów drogi ekspresowej, czy przebudowa linii kolejowej
na odcinku Warszawa - Radom - Kielce, były takim motorem napędowym do
tworzenia nowych miejsc pracy. Do stworzenia warunków do inwestowania w
naszym mieście. Naprawdę Radom ma wielki kapitał. Tym kapitałem są
radomianie, tylko trzeba ich zorganizować. A przykładów nie trzeba
daleko szukać. Wystarczy spojrzeć za miedzę jak to się robi w Kielcach.
- Pana szef partyjny Grzegorz Napieralski też pana zachwala
twierdząc, że wie pan do jakich drzwi w Warszawie zapukać w sprawach
lokalnych. Ale jak by to wyglądało w praktyce - prezydent z SLD,
marszałek pewnie z PO, rząd także z Platformy...
Ja jestem prezydentem... Przepraszam - kandydatem na prezydenta.
Myślę, że to są prorocze słowa. Wierzę w swojego farta. Dziś, w
poniedziałek, byłem na targu na Ślaskiej i byłem pierwszym mężczyzną,
który robił zakupy na jednym ze stoisk, a to oznacza właśnie fart na
cały tydzień. Wierzę, że tak samo będzie w niedzielę i uzyskam takie
poparcie radomian, które upoważni mnie do wejścia do drugiej tury.
Jestem realistą i wiem, że z urzędującym prezydentem, który za setki
milionów złotych po kilkanaście razy otwiera te same obiekty, które
zostały wybudowane przy tak gigantycznym zadłużeniu miasta, nikt z
kontrkandydatów nie wygra. W drugiej turze wszystko jest możliwe. Co do
mojego rodowodu - tak, mam zaszczyt być zgłoszonym przez Sojusz Lewicy
Demokratycznej, ale jeśli będę wybrany, będę prezydentem wszystkich
mieszkańców. I wszystkich opcji politycznych. I dla mnie przynależność
partyjna dla służenia mieszkańcom nie będzie miała znaczenia. Znaczenie
ma to, żeby poprawiać jakość życia mieszkańców, stwarzać warunki do
inwestowania także funkcjonującym już w mieście przedsiębiorcom. Bardzo
mi zależy na tym, by mieli dobre warunki, dobry klimat. Oczywiście,
będziemy zachęcali również nowych inwestorów reklamując Radom nie tak
jak dzisiaj to jest robione - w Radomiu, a poza jego granicami i poza
granicami Polski.
- Wróćmy do pytania o pana zaplecze, bo mam wrażenie, że trochę
uciekł mi pan z odpowiedzią...
To mylne wrażenie.
- Na waszych listach są dziś ci, którzy kilka lat temu pokłócili się z
wami i założyli SDPL, wśród nich m.in. były prezydent Włodarczyk i
wiceprezydent Wieczorek.
To jeszcze jeden dowód na to, że potrafię skupiać ludzi wokół
siebie, że potrafię łączyć, scalać. To nie jest "jak gdyby"
zjednoczenie. To jest faktem. Przed czterema laty było czterech
kandydatów na prezydenta z szeroko rozumianej lewicy, cztery listy
kandydatów do rady miasta. Dziś mamy jednego kandydata i jedną listę, na
której są tak doskonale przygotowani fachowcy jak chociażby Adam
Włodarczyk, Jolanta Sokołowska, Bohdan Karaś, Janusz Wieczorek, Jan
Pszczoła, obecny radny. Jest wiele wartościowych osób na listach do
sejmiku. Widać wyraźnie, ze można dokonać cudu i zjednoczyć radomian
wokół wspólnej idei, którą jest szybszy rozwój naszego miasta. Wierzę
głęboko, że jako prezydent będę dobrym gospodarzem, który jednoczy wokół
wspólnej idei, która powinna nam wszystkim przyświecać. Ja będę
potrafił podziękować publicznie pani minister zdrowia jeżeli pomoże
naszemu szpitalowi i mi to przejdzie przez gardło, przez usta. W
przeciwieństwie do tego, że to pani środowisko musiało wyrywać
prezydentowi z PiS-u ukłon w kierunku ministra z Platformy
Obywatelskiej. Jeżeli będą prezydentowi Wikińskiemu pomagali dla rozwoju
Radomia parlamentarzyści z Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy
Demokratycznej, Prawa i Sprawiedliwości, PSL-u, zawsze będę miał odwagę
powiedzieć publicznie, że ten czy inny parlamentarzysta szczególnie
przyczynił się do załatwienia konkretnej sprawy.
- Obiecuje pan wszystko wszystkim. Seniorom domy wypoczynku, juniorom
place zabaw, uboższym mieszkania socjalne, nie zapomina pan nawet o
działkowcach. To oczywiście taka przedwyborcza retoryka?
Nie.
... acha, jeszcze młodzieży iPad-y zamiast tornistrów?
To świetny pomysł, żeby zamiast ciężkich plecaków z książkami uczniowie
mieli lekkie laptopy albo iPad-y. Gdybyśmy złożyli zamówienie idące w
tysiące sztuk, to wynegocjowalibyśmy cenę bardzo, bardzo dobrą, co
pozwoliłoby samorządowi sfinansować zakup. Oczywiście w ramach programu,
to nie jest rzecz którą można zrobić w ciągu jednego roku, ale
rozpocząć ją w jednej kadencji i kontynuować. Co do obietnic. Ja wzorem
prezydenta Tadeusza Fereneca z Rzeszowa, chciałbym zjednoczyć do
współdziałania spółdzielnie mieszkaniowe, działkowców oraz zaangażować
pieniądze komunalne, żeby można było zrobić takie place zabaw i
rekreacji "dla juniora i seniora". Często widzę, sam jestem ojcem małego
dziecka, jak babcie i dziadkowie nie mają się gdzie podziać ze swoimi
wnuczętami. Więc można by było to wspólnymi siłami zorganizować.
Niedawno widziałem takie place w Baku, w Azerbejdżanie. Oczywiście tam
są petrodolary, u nas nie ma tych pieniędzy, ale można by też tworząc
program i robiąc duże zamówienie u wykonawcy rozłożone na dwa, trzy
lata, zrealizować tę ideę. Tak, aby Radom był miastem życzliwym zarówno
dla seniora, jak i dla juniora. Wielu inwestorów zastanawiając się gdzie
ulokować swoje przedsięwzięcie patrzy do jakiej szkoły będzie chodziło
jego dziecko, gdzie będzie mógł spędzić czas, gdzie będzie mógł zjeść
lunch, jaki jest catering itd. My naprawdę musimy stworzyć warunki na
europejskim poziomie, żeby walczyć o miejsca pracy, których jak szacuje
Agencja Inwestycji Zagranicznych w Polsce, będzie przybywało na poziomie
19 -22 tys. rocznie. Przy czym te główne centra: Wrocław, Kraków, są
już nasycone. Dzisiaj inwestorzy rozglądają się za mniejszymi
środowiskami, miastami, ośrodkami i wierzę głęboko, że Radom ma tutaj
swoją niszę do wypełnienia poprzez zagospodarowania wielkiego kapitału
jakim są radomianie, poprzez dobrą promocję, poprzez wykorzystanie
naszego genialnego położenia geograficznego. Ono będzie do wykorzystania
wtedy, gdy będziemy mieli do dyspozycji drogę północ-południe,
wschód-zachód i będziemy mieli szybką kolej do Warszawy. Mocno wierzę,
że poprzez współpracę z dyrektorem GDDKiA - radomianinem - będzie można
te inwestycje tak rozplanować, tak zrealizować, abyśmy skorzystali
zarówno na tej perspektywie finansowej Unii Europejskiej, jak i na
następnej.
- Skoro mowa o pieniądzach. Radom jest katastrofalnie zadłużony, czy
nie?
Radom jest zadłużony ponad miarę. I gdyby była lepsza współpraca
pomiędzy PiS-owskim prezydentem a sejmikiem województwa mazowieckiego
można by było ten stan finansowy znacznie poprawić. dlatego moimi
priorytetem będzie refinansowanie tych inwestycji, które będą miały
maksymalne dofinansowanie ze środków Unii Europejskiej. Dzisiaj
problemem Radomia jest jak zwiększyć wpływy do budżetu. Jak można to
zrobić?. Oczywiście jest kilka metod, ale przede wszystkim należy się
zastanowić jak zwiększyć bazę podatkową, liczbę podatników, którzy
płaciliby podatki w naszych urzędach skarbowych. Czyli należy tworzyć
warunki dla obecnych przedsiębiorców, aby nie przenosili swojej
działalności do innych miejscowości, a niestety taki eksodus miał
miejsce. Trzeba to zjawisko spowolnić, a najlepiej zlikwidować. I
poszerzać tę bazę poprzez nowych podatników, którzy mogliby u nas
zainwestować. I tutaj jest kolejny pomysł. W Radomiu jest około tysiąca
nowych mieszkań do sprzedania. Jako przyszły prezydent deklaruję, że
poproszę deweloperów i przedstawicieli spółdzielni mieszkaniowych, żeby
zrobić wspólną, ze wspólnych pieniędzy, promocję Radomia jako
doskonałego miejsca do tego, żeby tutaj kupować mieszkanie.
- To teraz taki mały teścik. Nie ze znajomości angielskiego, ale z
topografii Radomia.
Pani redaktor, niech pani posłucha...
... ale ja zadam tylko panu pytanie.
Pani poslucha. ja pamiętam debatę telewizyjną Marcinkowski - Włodarczyk
- No widzę, że wie pan, jak to moje pytanie może brzmieć...
Nie kandyduję - niech pani to napisze - na taksówkarza. Jeśli chce
mnie pani pytać, to odpowiadam, że nie znam nazw wszystkich rond w
Radomiu. Ja po prostu nie kandyduję na taksówkarza, ale jako prezydent
Radomia spowoduję, że choćby wspomniani taksówkarze będą mieli swobodny
dostęp do przestrzeni publicznej. Dzisiaj, a wiem to dobrze, bo mam
teścia taksówkarza, przestrzeń publiczna jest zawłaszczana i
monopolizowana. Tak dalej być nie może. Wszyscy taksówkarze dobrze
wiedzą o czym mówię.
- A o czym pan mówi?
Przestrzeń publiczna jest monopoliizowana, nie może być takiej sytuacji w
kraju z gospodarką wolnorynkową. Jako prezydent sprawię, by zaprzestano
monopolizowania przestrzeni publicznej. Chciałbym, zeby tak jak każdy
radomianim może oddychać powietrzem, żeby każdy mógł, oczywiście w
zgodzie z prawem, stawiać samochód tam, gdzie ma na to ochotę.
- Wracam do tego testu, bo prezydent Włodarczyk - takie opinie się
pojawiały - nie dlatego przegrał wybory, że przepytywał Zdzislawa
Marcinkowskiego z nazewnictwa rond w Radomiu, ale dlatego że wypomniał
swojemu konkurentowiu, że nie jest on rodowitym radomianinem. A pan
przecież także nie jest, prawda? Zabezpieczam się: też nie jestem. Pytam
o to, bo w Radomiu, to jest - takie mam przekonanie - bardzo czuły
punkt.
Wyjaśnię to wszystkim radomianom i czytelnikom waszego portalu -
otóż podczas debaty z młodzieżą na pytanie, gdzie się urodziłem,
odpowiedziałem, że tak jak większość z was, na sali porodowej. Nie
miałem żadnego żadnego wpływu na to, gdzie mamusi wody odeszły. Ale w
moim przekonaniu nie jest ważne to, gdzie się ktoś urodził, ale ważne
gdzie chce umrzeć. Chcę umrzeć w Radomiu, chcę, żeby tu był mój pomnik.
Prezydent Grzecznarowski nie urodzi się w Radomiu, tylko w Końskich. A
dzisiaj mamy ulicę Grzecznarowskiego. Wierzę głęboko, że radomianie są
społeczeństwem otwartym i będę zachęcać wszystkich także tych, którzy
dziś są w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Norwegii, czy we Włoszech, by do
Radomia wrócili. Mało tego, chcę, by przyjeżdżali tu Anglicy,
Norwegowie, Chińczycy, tak by Radom stał się nowoczesnym miastem
europejskim, w którym się chce żyć i pracować.
Rozmawiała Bożena Dobrzyńska
Czytaj rozmowy z: Piotrem Szprendalowiczem, Jakubem Kluzińskim, Andrzejem Kosztowniakiem, Mariuszem Foglem