Wikiński: Odsunąć PiS od władzy w Radomiu

18 listopada 2010
Rozmowa z Markiem Wikińskim, kandydatem Sojuszu lewicy Demokratycznej na prezydenta Radomia.

Marek Wikiński - Mówi pan, że ubiega się o fotel prezydenta Radomia, ponieważ obiecał pan to niedawno swoim wyborcom, radomianom. Ale czy to nie była taka obietnica trochę na wyrost? Czy nie lepiej, spokojniej byłoby pozostać na Wiejskiej? Po co to panu?
Po pierwsze politycy bardzo często nie dotrzymują słowa. Ja dotrzymuję słowa, dotrzymuje zobowiązań. Słowo się rzekło, kobyłka u płota. Chciałem, aby radomianie mieli możliwość szerszego wyboru. Obserwując to, co się działo w Radomiu, obserwując te nieustanne swary, kłótnie pomiędzy PiS-owskim prezydentem Radomia a rządem z Platformy Obywatelskiej, nabrałem przekonania, ze jeżeli na kolejną, czteroletnią kadencję zostanie wybrany prezydent Prawa i Sprawiedliwości, to będą to kolejne cztery lata stagnacji i marazmu dla Radomia. Radomianie zasługują na więcej. Radomianie chcą, by Radom się dynamicznie i szybko rozwijał. Dlatego zdecydowałem się kandydować w wyborach na prezydenta Radomia, postawiłem się do dyspozycji radomian i oni zdecydują, czy będę im służył w magistracie, czy w Sejmie.

- Czyli nie zaprzecza pan, że są to tylko takie przedbiegi do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych?
Ci, którzy rozpuszczają takie plotki - przecież to do mnie dociera - że startuję, żeby to była prekampania przed wyborami parlamentarnymi, no to błądzą. Przecież ja nie tak dawno prowadziłem jako szef sztabu Grzegorza Napieralskiego jego kampanię wyborczą. Byłem przez specjalistyczne medialne miesięczniki jedną z dziesięciu osób, która najczęściej pojawiała się w mediach i nie było dla mnie lepszej promocji niż ta podczas wyborów prezydenckich. Ja bardzo poważnie podszedłem do wyborów samorządowych. Kiedy Grzegorz Napieralski konsultował ze mną obsadę wicemarszałka Sejmu, kiedy padło moje nazwisko w kontekście tej posady, powiedziałem że byłoby to niepoważne wycofywać się z zadeklarowanej wcześniej już decyzji, obejmować jakąś tam posadkę i co? Wystawić ludzi do wiatru? Nie, to nie jest w moim stylu i dlatego zdecydowałem, że to radomianie mają zdecydować kto ma kierować naszym miastem przez cztery lata. Startuję na poważnie, startuję z przekonaniem, że najważniejsze w Radomiu jest odsunięcie PiS-u od władzy, bo jeżeli tego nie uczynimy, to wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że Platforma będzie nadal rządziła naszą ojczyzną i dalej Radom będzie traktowany po macoszemu.

- Pana hasło wyborcze brzmi "Nowoczesny Radom". Jak chce je pan realizować z zapleczem partyjnym często o PZPR-owskim rodowodzie? Na listach kandydatów jest wiele osób "z przeszłością i po przejściach"...
Zaprawdę powiadam pani redaktor, że będę zmieniać Radom ze wszystkimi radomianami bez względu na ich poglądy polityczne. Prezydent Jacek Majchrowski nie miał ani jednego radnego w radzie Krakowa. Ja będę współpracował ponad podziałami politycznymi. Pokazałem w dotychczasowej swojej pracy, że to potrafię i mam wielką satysfakcję, chociażby taką, że Centrum Przetwarzania Danych Ministerstwa Finansów zostało utrzymane w Radomiu dzięki mojej interwencji. Ja jako prezydent Radomia nie będę potrzebował adwokata w Warszawie, bo sam doskonale wiem do którego gabinetu pójść, wiem kto w tym gabinecie siedzi, a często jestem z tą osobą po imieniu. To 13-letnie doświadczenie parlamentarne, doświadczenie rządowe, samorządowe bez wątpienia pomoże, by skutecznie zarządzać naszym miastem, skutecznie stwarzać warunki i możliwości szybkiego rozwoju. Widzę wielką szansę w tym, żeby pieniędzmi centralnymi poprzez inwestycje wokół Radomia, jak choćby budowa obwodnicy zachodniej w ciągu drogi S7, budowa drogi S12, przebudowa drogi S9 do standardów drogi ekspresowej, czy przebudowa linii kolejowej na odcinku Warszawa - Radom - Kielce, były takim motorem napędowym do tworzenia nowych miejsc pracy. Do stworzenia warunków do inwestowania w naszym mieście. Naprawdę Radom ma wielki kapitał. Tym kapitałem są radomianie, tylko trzeba ich zorganizować. A przykładów nie trzeba daleko szukać. Wystarczy spojrzeć za miedzę jak to się robi w Kielcach.

- Pana szef partyjny Grzegorz Napieralski też pana zachwala twierdząc, że wie pan do jakich drzwi w Warszawie zapukać w sprawach lokalnych. Ale jak by to wyglądało w praktyce - prezydent z SLD, marszałek pewnie z PO, rząd także z Platformy...
Ja jestem prezydentem... Przepraszam - kandydatem na prezydenta. Myślę, że to są prorocze słowa. Wierzę w swojego farta. Dziś, w poniedziałek, byłem na targu na Ślaskiej i byłem pierwszym mężczyzną, który robił zakupy na jednym ze stoisk, a to oznacza właśnie fart na cały tydzień. Wierzę, że tak samo będzie w niedzielę i uzyskam takie poparcie radomian, które upoważni mnie do wejścia do drugiej tury. Jestem realistą i wiem, że z urzędującym prezydentem, który za setki milionów złotych po kilkanaście razy otwiera te same obiekty, które zostały wybudowane przy tak gigantycznym zadłużeniu miasta, nikt z kontrkandydatów nie wygra. W drugiej turze wszystko jest możliwe. Co do mojego rodowodu - tak, mam zaszczyt być zgłoszonym przez Sojusz Lewicy Demokratycznej, ale jeśli będę wybrany, będę prezydentem wszystkich mieszkańców. I wszystkich opcji politycznych. I dla mnie przynależność partyjna dla służenia mieszkańcom nie będzie miała znaczenia. Znaczenie ma to, żeby poprawiać jakość życia mieszkańców, stwarzać warunki do inwestowania także funkcjonującym już w mieście przedsiębiorcom. Bardzo mi zależy na tym, by mieli dobre warunki, dobry klimat. Oczywiście, będziemy zachęcali również nowych inwestorów reklamując Radom nie tak jak dzisiaj to jest robione - w Radomiu, a poza jego granicami i poza granicami Polski.

- Wróćmy do pytania o pana zaplecze, bo mam wrażenie, że trochę uciekł mi pan z odpowiedzią...
To mylne wrażenie.

- Na waszych listach są dziś ci, którzy kilka lat temu pokłócili się z wami i założyli SDPL, wśród nich m.in. były prezydent Włodarczyk i wiceprezydent Wieczorek.
To jeszcze jeden dowód na to, że potrafię skupiać ludzi wokół siebie, że potrafię łączyć, scalać. To nie jest "jak gdyby" zjednoczenie. To jest faktem. Przed czterema laty było czterech kandydatów na prezydenta z szeroko rozumianej lewicy, cztery listy kandydatów do rady miasta. Dziś mamy jednego kandydata i jedną listę, na której są tak doskonale przygotowani fachowcy jak chociażby Adam Włodarczyk, Jolanta Sokołowska, Bohdan Karaś, Janusz  Wieczorek, Jan Pszczoła, obecny radny. Jest wiele wartościowych osób na listach do sejmiku. Widać wyraźnie, ze można dokonać cudu i zjednoczyć radomian wokół wspólnej idei, którą jest szybszy rozwój naszego miasta. Wierzę głęboko, że jako prezydent będę dobrym gospodarzem, który jednoczy wokół wspólnej idei, która powinna nam wszystkim przyświecać. Ja będę potrafił podziękować publicznie pani minister zdrowia jeżeli pomoże naszemu szpitalowi i mi to przejdzie przez gardło, przez usta. W przeciwieństwie do tego, że to pani środowisko musiało wyrywać prezydentowi z PiS-u ukłon w kierunku ministra z Platformy Obywatelskiej. Jeżeli będą prezydentowi Wikińskiemu pomagali dla rozwoju Radomia parlamentarzyści z Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Prawa i Sprawiedliwości, PSL-u, zawsze będę miał odwagę powiedzieć publicznie, że ten czy inny parlamentarzysta szczególnie przyczynił się do załatwienia konkretnej sprawy.

- Obiecuje pan wszystko wszystkim. Seniorom domy wypoczynku, juniorom place zabaw, uboższym mieszkania socjalne, nie zapomina pan nawet o działkowcach. To oczywiście taka przedwyborcza retoryka?
Nie.

... acha, jeszcze młodzieży iPad-y zamiast tornistrów?
To świetny pomysł, żeby zamiast ciężkich plecaków z książkami uczniowie mieli lekkie laptopy albo iPad-y. Gdybyśmy złożyli zamówienie idące w tysiące sztuk, to wynegocjowalibyśmy cenę bardzo, bardzo dobrą, co pozwoliłoby samorządowi sfinansować zakup. Oczywiście w ramach programu, to nie jest rzecz którą można zrobić w ciągu jednego roku, ale rozpocząć ją w jednej kadencji i kontynuować. Co do obietnic. Ja wzorem prezydenta Tadeusza Fereneca z Rzeszowa, chciałbym zjednoczyć do współdziałania spółdzielnie mieszkaniowe, działkowców oraz zaangażować pieniądze komunalne, żeby można było zrobić takie place zabaw i rekreacji "dla juniora i seniora". Często widzę, sam jestem ojcem małego dziecka, jak babcie i dziadkowie nie mają się gdzie podziać ze swoimi wnuczętami. Więc można by było to wspólnymi siłami zorganizować. Niedawno widziałem takie place w Baku, w Azerbejdżanie. Oczywiście tam są petrodolary, u nas nie ma tych pieniędzy, ale można by też tworząc program i robiąc duże zamówienie u wykonawcy rozłożone na dwa, trzy lata, zrealizować tę ideę. Tak, aby Radom był miastem życzliwym zarówno dla seniora, jak i dla juniora. Wielu inwestorów zastanawiając się gdzie ulokować swoje przedsięwzięcie patrzy do jakiej szkoły będzie chodziło jego dziecko, gdzie będzie mógł spędzić czas, gdzie będzie mógł zjeść lunch, jaki jest catering itd. My naprawdę musimy stworzyć warunki na europejskim poziomie, żeby walczyć o miejsca pracy, których jak szacuje Agencja Inwestycji Zagranicznych w Polsce, będzie przybywało na poziomie 19 -22 tys. rocznie. Przy czym te główne centra: Wrocław, Kraków, są już nasycone. Dzisiaj inwestorzy rozglądają się za mniejszymi środowiskami, miastami, ośrodkami i wierzę głęboko, że Radom ma tutaj swoją niszę do wypełnienia poprzez zagospodarowania wielkiego kapitału jakim są radomianie, poprzez dobrą promocję, poprzez wykorzystanie naszego genialnego położenia geograficznego. Ono będzie do wykorzystania wtedy, gdy będziemy mieli do dyspozycji drogę północ-południe, wschód-zachód i będziemy mieli szybką kolej do Warszawy. Mocno wierzę, że poprzez współpracę z dyrektorem GDDKiA - radomianinem - będzie można te inwestycje tak rozplanować, tak zrealizować, abyśmy skorzystali zarówno na tej perspektywie finansowej Unii Europejskiej, jak i na następnej.

- Skoro mowa o pieniądzach. Radom jest katastrofalnie zadłużony, czy nie?
Radom jest zadłużony ponad miarę. I gdyby była lepsza współpraca pomiędzy PiS-owskim prezydentem a sejmikiem województwa mazowieckiego można by było ten stan finansowy znacznie poprawić. dlatego moimi priorytetem będzie refinansowanie tych inwestycji, które będą miały maksymalne dofinansowanie ze środków Unii Europejskiej. Dzisiaj problemem Radomia jest jak zwiększyć wpływy do budżetu. Jak można to zrobić?. Oczywiście jest kilka metod, ale przede wszystkim należy się zastanowić jak zwiększyć bazę podatkową, liczbę podatników, którzy płaciliby podatki w naszych urzędach skarbowych. Czyli należy tworzyć warunki dla obecnych przedsiębiorców, aby nie przenosili swojej działalności do innych miejscowości, a niestety taki eksodus miał miejsce. Trzeba to zjawisko spowolnić, a najlepiej zlikwidować. I poszerzać tę bazę poprzez nowych podatników, którzy mogliby u nas zainwestować. I tutaj jest kolejny pomysł. W Radomiu jest około tysiąca nowych mieszkań do sprzedania. Jako przyszły prezydent deklaruję, że poproszę deweloperów i przedstawicieli spółdzielni mieszkaniowych, żeby zrobić wspólną, ze wspólnych pieniędzy, promocję Radomia jako doskonałego miejsca do tego, żeby tutaj kupować mieszkanie.

- To teraz taki mały teścik. Nie ze znajomości angielskiego, ale z topografii Radomia.
Pani redaktor, niech pani posłucha...

... ale ja zadam tylko panu pytanie.

Pani poslucha. ja pamiętam debatę telewizyjną Marcinkowski - Włodarczyk
- No widzę, że wie pan, jak to moje pytanie może brzmieć...
Nie kandyduję - niech pani to napisze - na taksówkarza. Jeśli chce mnie pani pytać, to odpowiadam, że nie znam nazw wszystkich rond w Radomiu. Ja po prostu nie kandyduję na taksówkarza, ale jako prezydent Radomia spowoduję, że choćby wspomniani taksówkarze będą mieli swobodny dostęp do przestrzeni publicznej. Dzisiaj, a wiem to dobrze, bo mam teścia taksówkarza, przestrzeń publiczna jest zawłaszczana i monopolizowana. Tak dalej być nie może. Wszyscy taksówkarze dobrze wiedzą o czym mówię.

- A o czym pan mówi?
Przestrzeń publiczna jest monopoliizowana, nie może być takiej sytuacji w kraju z gospodarką wolnorynkową. Jako prezydent sprawię, by zaprzestano monopolizowania przestrzeni publicznej. Chciałbym, zeby tak jak każdy radomianim może oddychać powietrzem, żeby każdy mógł, oczywiście w zgodzie z prawem, stawiać samochód tam, gdzie ma na to ochotę.

- Wracam do tego testu, bo prezydent Włodarczyk - takie opinie się pojawiały - nie dlatego przegrał wybory, że przepytywał Zdzislawa Marcinkowskiego z nazewnictwa rond w Radomiu, ale dlatego że wypomniał swojemu konkurentowiu, że nie jest on rodowitym radomianinem. A pan przecież także nie jest, prawda? Zabezpieczam się: też nie jestem. Pytam o to, bo w Radomiu, to jest - takie mam przekonanie -  bardzo czuły punkt.
Wyjaśnię to wszystkim radomianom i czytelnikom waszego portalu - otóż podczas debaty z młodzieżą na pytanie, gdzie się urodziłem, odpowiedziałem, że tak jak większość z was, na sali porodowej. Nie miałem żadnego żadnego wpływu na to, gdzie mamusi wody odeszły. Ale w moim przekonaniu nie jest ważne to, gdzie się ktoś urodził, ale ważne gdzie chce umrzeć. Chcę umrzeć w Radomiu, chcę, żeby tu był mój pomnik. Prezydent Grzecznarowski nie urodzi się w Radomiu, tylko w Końskich. A dzisiaj mamy ulicę Grzecznarowskiego. Wierzę głęboko, że radomianie są społeczeństwem otwartym i będę zachęcać wszystkich także tych, którzy dziś są w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Norwegii, czy we Włoszech, by do Radomia wrócili. Mało tego, chcę, by przyjeżdżali tu Anglicy, Norwegowie, Chińczycy, tak by Radom stał się nowoczesnym miastem europejskim, w którym się chce żyć i pracować.

Rozmawiała Bożena Dobrzyńska

Czytaj rozmowy z: Piotrem Szprendalowiczem, Jakubem Kluzińskim, Andrzejem Kosztowniakiem, Mariuszem Foglem