Wprawdzie "Żółty talerzyk" był przeznaczony dla dzieci z rodzin żyjących w niedostatku, borykających się bezrobociem, niezaradnych życiowo, ale nikt nie sprawdzał, jaki jest u nich dochód na osobę, ani czy mają skierowanie z MOPS. - Po prostu były to dzieciaki uczestniczące w danym dniu w zajęciach świetlicowych - mówi Renata Lis z radomskiej Caritas.Nikt zatem nie czuł się ani lepszy, ani gorszy. - Bardzo zależało nam, by dzieci czuły się jak w domu, a życie w domu skupia się w kuchni. My mamy  bardzo ładną kuchnię teraz została w pełni wykorzystana - zapewnia siostra Sylwia ze Świetlicy Sióstr Michalitek w Radomiu. Na podobne walory projektu wskazuje siostra Małgorzata Bińkowska od Michalitek. - Każdego dnia uczestnicy otrzymywali bogaty, smaczny posiłek, na dodatek wykonywany przez siebie, co sprawiało im największą radość - podkreśla. W ten sposób dzieci uczyły się samodzielności, codziennie pytały, co nowego będzie na obiad. Przestawały bać się noża, kuchennej deski. - Zaczęły jeść w całości owoce, co do tej pory rzadko im się nie zdarzało, uczyły się prostych zasad zachowania przy stole: korzystania z noża i widelca, niepodpierania się łokciami. Dowiedziały się jak ładnie nakryć do stołu - opowiada siostra Małgorzata. Mali kucharze uczestniczyli również w warsztatach kulinarnych w restauracji Mamma Leo. Siostry Michalitki podkreślają, że dzięki wspólnemu przygotowywaniu posiłków wszyscy lepiej się poznali, pomagali sobie, dbali o czystość, ale przede wszystkim byli zadowoleni. W realizacje projektu było zaangażowanych blisko 100 osób: wolontariusze, rodzice, klerycy, kucharze. W sumie wydano łącznie prawie 50 tys. posiłków. Projekt "Żółty talerzyk" jest inicjatywą Dominiki i Sebastiana Kulczyków, których fundacja finansuje akcję. W Caritas w Radomiu mają nadzieję, że będzie ona miała swój dalszy ciąg. bdb