113 nauczycieli straci w Radomiu pracę

12 czerwca 2012
Ale to nie wszystko. Ponad 200 dostanie nowe umowy, z mniejszą liczbą lekcji. Przyczyny? Budżet miasta w kiepskim stanie, demografia i za mała subwencja z ministerstwa – słyszymy od wiceprezydenta Fałka, który zmiany nazywa "redukcją”.

 


Uczniów jest coraz mniej„Stan zatrudnienia w radomskiej oświacie jest pochodną liczby uczniów” słyszymy w gabinecie wiceprezydenta odpowiedzialnego za oświatę. – Jeśli liczba uczniów się zmniejsza, to jest mniej oddziałów i mniej nauczycieli. Nauczyciel jest zatrudniony do wykonania konkretnych zajęć, co reguluje prawo oświatowe. I my nie mamy na to wpływu. A więc ile oddziałów, tyle nauczycieli. Dzisiaj demograficzna krzywa spada więc dla 113 nauczycieli zabraknie pracy – tłumaczy Ryszard Fałek. Szybko dodaje, że dziś „jest to bardzo teoretyczna liczba”. - To przymiarka z dużą asekuracją. Nabór do szkół ponadgimnazjalnych odbywa się jeszcze w lipcu i sierpniu. 1 września będzie znana dokłada liczba uczniów w danej szkole. Dyrektorzy szkół, zgodnie z prawem oświatowym musieli do końca mają dać wypowiedzenia nauczycielom, dla których nie będzie pracy. Ale jeśli po 1 września okaże się, że ona będzie, to go zatrudni. To na razie wszystko teoretycznie – powtarza wiceprezydent. Dodaje, że ponad 200 nauczycieli będzie miało zmniejszony wymiar podstawy. - Dzisiaj musimy łączyć klasy, w których będzie więcej uczniów. Gdyby budżet miasta był w lepszej sytuacji, gdyby subwencje od ministra były odpowiednie, nie musielibyśmy dokonywać zmian. Z trzech oddziałów dwudziestoparoosobowych będą dwa trzydziestoparoosobowe - wylicza Fałek. Podkreśla, że obywa się to w następujący sposób: dyrektor pyta się nauczycieli czy zgadzają się na zmniejszenie etatu.

 

 

Okrojenie liczby godzin lekcyjnych przydzielonych pedagogom wynika także z reformy programowej w liceach.  - Generalnie zmniejszona zostaje liczba godzin historii. Teraz uczeń będzie decydował o wyborze kierunków: humanistycznego czy ścisłego. Tak naprawdę dziś nikt nie wie, jaka będzie potrzeba zatrudnienia nauczycieli w konkretnej specjalizacji. To dopiero zobaczymy we wrześniu - wyjaśnia wiceprezydent Fałek. To tez - zaznacza - wynik reformy. - Subwencja ministerialna nie wystarcza na oświatę. Gmina musi dopłacać do wynagrodzeń nauczycieli. Staramy się racjonalnie gospodarować pieniędzmi, bo to podatki mieszkańców – mówi Fałek.

Pracę tracą ci, którzy byli zatrudnieni na czas określony. - Pomimo, że ktoś był świetnym nauczycielem to dyrektor będzie musiał mu podziękować. Tak samo będzie musiał wybrać pomiędzy nauczycielem z wyższym stopniem i niższym stopniem zawodowym - podkreśla Ryszard Fałek.

 

Bartek Olszewski