
W seansie w Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej "Elektrownia" uczestniczyli uczniowie VI LO im. Jana Kochanowskiego, a ich gośćmi byli odtwórcy głównych ról: Grażyna Wolszczak, Robert Gonera i Redbad Klijnstra.
Roberta Gonerę zapytaliśmy, dlaczego mamy tak mało filmów, które opowiadają najnowszą historię Polski. - Ponieważ żyjemy w czasach telenowel rodem z Brazylii i jesteśmy zainteresowani Harlequinem: kto z kim, po co, gdzie itd. To jest tez naturalny odruch życia, bo jesteśmy zainteresowani sobą. Ale takich filmów trochę powstało, ja sam zagrałem w "Samowolce", która opowiadała o sytuacji w armii. "Dług" również opowiadał o tamtej rzeczywistości Polski. Pisarz Eustachy Rylski mówi, że nie było długo w Polsce tak dobrze, dlatego ludzie nie zwracają uwagi na rzeczy trudne, w szczególności przeszłe. Zacięcie polityczno-społeczne u młodych twórców ustąpiło zacięciu psychologicznemu - twierdzi aktor. Jego zdaniem, być może to też dobry znak, że nie ma już takiej potrzeby opowiadania o trudnych sprawach.
Bogusław Bek, dzisiaj pracownik Instytutu Pamięci Narodowej w Radomiu podczas krakowskich studiów poznał Stanisława Pyjas. - Przez rok mieszkaliśmy w akademiku w jednym pokoju i zaprzyjaźniliśmy się. Uczestniczyliśmy w różnego rodzaju wydarzeniach artystycznych, dyskusjach, a potem czynnie włączyliśmy się w politykę, w akcję zbierania podpisów pieniędzy po tym, co po wydarzyło się w Radomiu i w Ursusie. Śmierć Staszka Pyjasa bardzo mnie dotknęła. W kwietniu 1977 roku, dwa tygodnie przed jego śmierci, otrzymaliśmy anonimy, gdzie grożono nam, że bezpieka o naszych działaniach wie wszystko. zareagowaliśmy także złożyliśmy skargę do prokuratury i wtedy to było nasze ostatnie spotkanie. Baliśmy się, że nas tak samo potraktują i postanowiliśmy założyć Studencki Komitet Solidarności, który potem spotykał się z różnymi represjami - opowiada.
Sprawa śmierci Stanisława Pyjasa, mimo pięciu śledztw, nie została do końca wyjaśniona i osądzona.
bdb