Diabelski rodzynek KTM wyruszy z Radomia

11 lipca 2012
Jest bez klamek, dachu, drzwi. Nie ma nawet bagażnika! Jest niepraktyczny i przypomina roboty z filmu „Transformers”. Nawiedza nasze miasto co kilka dni, bo właśnie stąd chce wyruszyć w długą podróż po Europie promując akcję „Stop pijanym kierowcom”. Magistrat jest zainteresowany!

 

Rafał Matejczyk i jego auto To nisko zawieszony niewielki samochód, nazywa się KTM X-BOW. Dwumiejscowy bolid na czterech kołach jest wręcz pokazem „siły i precyzji” firmy, która na co dzień produkuje znane motocykle. – Ja tak przypuszczam, że była jakaś impreza wśród konstruktorów KTM i ktoś wtedy, pod wpływem emocji podjął decyzję: „chłopaki, budujemy wyczynowe auto”! To jest ich dziecko. Stworzyli prawdziwego diabła na kołach! Ponad 240 koni mechanicznych mocy oraz ponad 300 niutonometrów momentu obrotowego w aucie, które waży tyle co maluszek. Przyspiesza w 3 sekundy z wąsem do setki. Na torze wrażenia są nie do opisania – opisuje niecodzienną maszynę, jej właściciel Rafał Matejczyk. Młody mężczyzna, pozytywnie nastawiony do świata. Nie mieszka w Radomiu, ale bardzo często tu przyjezdna, „bo tutaj mi się podoba”.


2012/07/110712_ktm_495_2.jpgNa rejestracji napis „Devil”, czyli „diabeł”. - Można powiedzieć, że to prawdziwy rodzynek na polskich drogach. Nie mam dachu, choć nie jesteśmy Hiszpanią – uśmiecha się Rafał. By wyjść z KTM wyjmuje specjalnie zaprojektowaną kierownicę. Koła tego auta swoją szerokością przypominają te, znane z bolidów sportowych. – Ale jadąc na deszczu trzeba się bardzo pilnować. Ten samochód uczy pokory, nie ma żadnych zabezpieczeń elektronicznych, trakcji, ABS-u. Niestety raz przesadziłem i uderzyłem bokiem w krawężnik. Siła była tak duża, że wyrwało lusterko. Na szczęście nic poza tym. Jadąc nim trzeba mieć kask na głowie, chroniący nie tylko przed muchami czy innymi insektami – dodaje właściciel. Ostrą jazdę w tej konstrukcji określa jednym krótkim zdaniem: – To walka – ale za chwilę dodaję, że na normalnej drodze można podwyższyć prześwit i zachowując przepisową prędkość KTM daje nieopisaną frajdę z jazdy. - Zawsze chciałem mieć ten samochód. Wydałem na niego ok 300 tys. zł. Jest wykonany z kevlaru, kompozytów, materiałów z najwyższej półki technologicznej. Wszystko, by uzyskać jak najmniejszą masę, co się przekłada na niesamowite osiągi. Przeciążenia w nim mogą dochodzić do ponad 2,5 G. - podkreśla.


center15 tys. km przeciw pijanym kierowcom
Rafał Majerczyk chce wyjechać w długą samotną podróż po Europie. Wszędzie będzie opowiadał o akcji „Stop pijanym kierowcom”. - Ten samochód wyróżnia się z tłumu innych aut. Nie ma takiego zainteresowania Porsche, Lamborghini czy Ferrari. Do tego auta podchodzą wszyscy, opowiadam, jeśli to możliwe zabieram pasażera na przejażdżkę. Tam gdzie będę, udowodnię, że można nie pić alkoholu przed jazdą samochodem. Musimy o tym mówić, przypominać. A dzięki temu, że KTM się wyróżnia, zainteresuję większą liczbę osób tematem – podkreśla. Z całej wyprawy będą relacje w internecie , blog, fotografie, filmy a nawet dokładna pozycja auta na podstawie systemu GPS. - Wszyscy będą wiedzieć gdzie dokładnie jestem. Odwiedzę domy dziecka. Dla najmłodszych to uśmiech i frajda, niezapomniane przeżycia. Starsi podchodzą, rozmawiają. W Radomiu i wszędzie gdzie się pojawiam, jest ogromne zainteresowanie. Nawet urocze babcie widząc to auto zastanawiają się „czy to pan Bóg po nie schodzi, czy UFO wylądowało” - żartuje i jak poważnie dodaje, jego wycieczka nie ma charakteru komercyjnego. - Firmy, których logo widać na aucie pokrywają jedynie koszty paliwa. W akcję i wyjazd zaangażowała się także radomska policja, z którą wspólnie spotkamy się 24 lipca. Już zapraszam radomian. Wcześniej, 15 lipca będziemy jeździć po torze Automobilklubu radomskiego, również Urząd Miasta jest zainteresowany. Chcę w podróż  wyruszyć właśnie z Radomia – zaznacza Rafał.

 

Wyjazd planuje na początek sierpnia. Przez cały miesiąc przejedzie ok 15 tys km. Mijając Niemcy, Holandię, Belgię, Hiszpanię, Portugalię, Włochy, Szwajcarię, Czechy. – Na fotelu obok mnie będzie jedynie podręczny bagaż. Nie chcę myśleć o ewentualnych naprawach. W Polsce nie jest łatwo o części zamienne. Z ciekawości dodam, że pierwszą wymianę oleju musiałem zrobić w Pradze – uśmiecha się kierowca „diabelskiej” konstrukcji.

Bartek Olszewski