Radni przyjęli budżet na 2014 r. O co się spierali?
Przypomnijmy: projekt budżetu zakładał, że dochody ogółem wyniosą 927
mln 890 tys. 498 zł, natomiast planowane wydatki - 962 mln 950 tys. 981
zł. Na inwestycje prezydent chce przeznaczyć 156 mln 197 tys. 118 zł
(tj. 16,2 proc. wydatków ogółem). Oznacza to, że zakładany deficyt
budżetowy wyniesie 35 mln 60 tys. 483 zł.
Prezydent Kosztowniak
apelował, by nie zgłaszać do projektu już żadnych wniosków. – To jest
budżet trudny, ale realny. Jeśli pojawią się w kasie miasta dodatkowe
pieniądze, będzie można wprowadzić zmian. Tak pokazuje nasze
doświadczenie – apelował.
Bez suchej nitki
Radni w większośąci przychylili się do prośby prezydenta (Kazimierz Woźniak z Radomian Razem/Kocham Radom wnioskował, by wpisać do budżetu termomodernizację przedszkola przy ul. Rapackiego, a Piotr Szprendałowicz - niezrzeszony - koncepcję budowy muzeum historii Radomia i po kilkanaście - kilkadziesiąt milionów - na budowę hali. Wszystkie wnioski zostały odrzucone.), ale opozycja nie zostawiła na projekcie suchej nitki.
–
Znowu zwiększamy deficyt budżetowy. Nie potrafimy postawić w tym
przypadku tamy. Sama obsługa zadłużenia - będzie nas kosztować 16 mln zł
– wyliczał. Przekonywał, że trzeba jeśli nie odwrócić, to przynajmniej
zahamować ten trend. – Przebudowa Żółkiewskiego jest bardzo potrzebna,
ale jeszcze bardziej trasa N-S, która leży na deskach projektantów od 30
lat! Dokończenie Młodzianowskiej znowu przekładamy. Nie ma pieniędzy
na gospodarkę mieszkaniową, na park na Gołębiowie, ale są – znowu na
Park Kościuszki. Po co? - pytał radny. I podsumował: - To budżet trudny
do realizacji. Będzie wymagał ciągłej aktualizacji – uważa zwracając
uwagę, że w projekcie nie ma też pieniędzy na lotnisko, na spłatę długów
szpitala.
Jeszcze ostrzej zaatakował projekt Zenon Krawczyk
(SLD). – To budżet wirtualny, niedoszacowane są i dochody, i wydatki.
Dochody zaplanowano o 100 mln z ł mniejsze niż w tym roku. To
świadome? – dociekał.
Na zadłużenie, które na koniec 2014 roku
wzrośnie do 435 mln zł, zwracał też uwagę Waldemar Kordziński (PO). –
Brakuje pieniędzy na uzbrajanie terenów pod inwestycje, nie ma ich na
walkę z bezrobociem. Nie ma choćby tysiąca złotych na budowę hali
widowiskowo-sportowej , co stanowiłoby przynajmniej „zaczepienie” i wyrażenie
woli, ze chce się tę inwestycję realizować – argumentował radny
Platformy. Jego zdaniem budowa hali powinna być podzielona na etapy.
Samorządy jeszcze nie zginęły...
Zupełnie
inne stanowisko – co oczywiste – zajmowali radni Prawa i
Sprawiedliwości. Jakub Kowalski, szef klubu PIS w radzie mówił, że jest to „budżet szyty
na miarę naszych możliwości”. – Nie ma dziedzin, które są jakoś
specjalnie niedocenione. Na kulturę, bezpieczeństwo publiczne, a nawet
administrację przeznaczamy więcej pieniędzy. Tylko sport ma o 1 proc.
mniej, ale wiąże się to z przekształceniem MOSiR-u w spółkę miejską.
Rosną – do 156 mln zł - wydatki na inwestycje – wyliczał radny. Podkreślał, że w
porównaniu do innych miast, zadłużenie Radomia nie jest wcale takie
duże. Zarzucił Platformie hipokryzję twierdząc, że rząd PO nakłada na
samorządy coraz więcej obowiązków, nie przekazując na ich realizację
pieniędzy. – Samorządy jeszcze nie zginęły, ale rząd nad tym pracuje –
sparafrazował słowa hymnu narodowego.
Jakub Kowalski odniósł się
także do kwestii budowy hali sportowej. – To budżet realny i dlatego nie
ma w nim tej inwestycji. Jeśli chcecie hali, to wyjdźcie tutaj i
powiedzcie, że będziemy mieć obiecane od ministra sportu 40 mln zł na
budowę – zwrócił się do radnych PO.
Ale raju nie będzie
Skarbnik miasta Sławomir
Szlachetka uspakajał: - Deficyt maleje o 5 mln zł, nie można więc mówić o
rosnącym deficycie. Tendencja spadkowa jest zachowana; w przyszłym roku
będzie jeszcze mniejszy. Jest on nam potrzebny, by mieć wkład własny na
inwestycje – tłumaczył. Poinformował, że w kwocie ponad 150 mln zł, 35 mln
zł stanowi właśnie pula deficytowa.
W tym samym tonie wypowiadał
się prezydent Kosztowniak. – Jesteśmy – w porównaniu do miast o takim
samym potencjale – jednym z najmniej zadłużonych samorządów – twierdził.
Ale jednocześnie przestrzegał: - Nie stworzymy raju na ziemi, jednak
próbujemy zmienić rzeczywistość. Nie da się jednocześnie wydawać i na
tym zarabiać. Jeśli chcemy zmniejszyć poziom zadłużenia, musimy
powiedzieć, gdzie szukać oszczędności. W szkołach, pogotowiu ratunkowym? –
pytał prezydent.
Andrzej Kosztowniak wyjaśniał, że jego ekipa
będzie realizować tylko te inwestycje, na które ma zagwarantowane
pieniądze. A nie ma ich ani na trasę N-S, ani halę
widowiskowo-sportową.
Radni PiS wielokrotnie zbaczali z tematu,
atakując Platformę, zwłaszcza na szczeblu rządowymi, obarczając ją za
wszystkie kłopoty samorządu. Tylko Jerzy Zawodnik (PO) zwrócił
dyskutantom uwagę, że przedmiotem obrad jest budżet Radomia, a nie
innych miast. – Rozmawiamy o konkretnym dokumencie – przypomniał. I
zaznaczył, że jedyna nowa inwestycja w budżecie to ul. Młodzianowska, ale i ona ma
być jedynie rozpoczęta. – A trasa N-S to typowo miejska inwestycja i nie
dostaniemy na nią pieniędzy zewnętrznych. Jeśli chodzi o halę, to na
stole już leży15 mln zł, a prezydent mówi, że w tej sprawie ciągle trwają
rozmowy. Za trzy miesiące zrobicie z budowy hali hasło wyborcze! –
prorokował radny PO.
Wynik głosowania był do przewidzenia: za przyjęciem było 16 radnych (PiS, Włodzimierz Bojarski z PSL i Teodora Sloń z Radomian Razem) ośmiu przeciw (PO, SLD, jeden wstrzymał się (Damian Maciąg z Kocham Radom).
Bożena Dobrzyńska