Szkoły zawodowe nie dostaną unijnych milionów. Przez błąd urzędników

22 maja 2014
- Straciliśmy kolejne miliony przez niekompetencje urzędników – alarmują radni PO. - Pracownicy przygotowujący wniosek zostali za to ukarani - odpowiada magistrat, ale jednoczesnie twierdzi, że wszystko przez... biurokrację.


 

PO: Magistrat nie odrobił lekcjiTym razem chodzi o finansowanie szkolnictwa a zawodowego z programu „Staż u pracodawcy gwarancja sukcesu”.

 

Znowu przepadły 

Radni PO dwukrotnie składali interpelacje w tej sprawie, ponieważ konkurs ogłaszany był dwa razy i za każdym, radomski wniosek odpadł z powodów formalnych. – W ubiegłym roku staraliśmy się o niecałe 7 mln zł, ale ich nie dostaliśmy. W odpowiedzi na naszą interpelację usłyszeliśmy, że nic straconego, ponieważ konkurs zostanie powtórzony w tym roku. I tak się też stało, ale i teraz pieniędzy nie dostaniemy. Wprawdzie można było ubiegać się już „tylko” o 4 mln zł, ale i one nam przepadły – mówi szef klubu radnych PO Waldemar Kordziński.

 

- Jak to ma się do zapowiedzi władz miasta o tym, jak ważne jest szkolnictwo zawodowe i do hasła „Radom. Siła w precyzji”? - pyta radny Jerzy Zawodnik i takim obrazkiem podsumowuje tę sytuację: - Wyobrażam sobie, że Jan Kochanowski wstaje z fotela w parku, podchodzi do gmachu Corazziego, puka do okna na pierwszym piętrze i mówi: „Cieszy mię ten rym:/ "Polak mądr po szkodzie";/Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,/Nową przypowieść Polak sobie kupi,/ Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”.

Zawodnik tłumaczy na czym polegał błąd formalny, z powodu którego radomski wniosek odpadł: - Należało wpisać, ile pieniędzy urząd wydał na oświatę w toku poprzednim. Tymczasem wpisano kwotę, jaką miasto planuje przeznaczyć na ten cel w przyszłym roku . Zdaniem radnego, taki zapis to nic nowego, jest stosowany od trzech lat i urzędnicy powinni o tym dobrze wiedzieć. – Chodzi po prostu o to, by wykazać, że wnioskodawca jest zdolny do realizacji projektu – dodaje Zawodnik.  

Radni Platformy uważają, że miasto „nie odrobiło pracy domowej” . – Żal tym bardziej, że 40 proc. dofinansowania szkoły mogły przeznaczyć na inwestycje: zakup sprzętu, urządzeń laboratoryjnych, maszyn diagnostycznych, np. dla „samochodówki’ oraz na staże u pracodawców – wylicza Kordziński.

 

Przez jedno zdanie
"Odrzucenie wniosku jest efektem biurokratycznych i najgorzej rozumianych procedur Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych, nie nakierowanych na uzyskanie jak najlepszych efektów i wsparcia wnioskodawców, ale dążących do jak największych utrudnień" - czytamy w komunikacie urzędu miejskiego. I dalej "Pan Zawodnik wydając swój osąd reprezentuje właśnie taki sposób myślenia i postępowania, jaki jest przyjęty w instytucji, w której pracuje. Nie przedstawił jednakże rzetelnie i konsekwentnie opisu całej sytuacji, której nie da się zamknąć w jednym sformułowaniu, że „przez jedno zdanie odpadł wniosek”. Jeżeli natomiast wg Pana Zawodnika tak jest, że przez jedno zdanie można zdecydować o udzieleniu lub nie udzieleniu Miastu wsparcia finansowego dla szkół, to najlepiej świadczy o tym, że pracownicy Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych nie kierują się treścią wniosku, jego sensem, wartością, jaka mogłaby z niego przyjść. Przeciwnie, kierują się wyłapywaniem pojedynczych zdań od umieszczenia których zależy „być albo nie być” danego przedsięwzięcia.  Pan Zawodnik użył słowa „głupota”. Należałoby to słowo odnieść raczej do tak skrajnie posuniętej biurokracji i zacietrzewienia urzędniczego".


Urzędnicy ukarani, ale...
W komunikacie przesłanym przez biuro prasowe urzędu nie brakuje też zwyczajnych złośliwości:"Od lat słyszymy o absurdach i najbardziej wymyślnych utrudnieniach w procedurach ubiegania się o środki unijne. Dziś, co prawda wnioskodawcy nie są już karani za nieodpowiedni kolor pieczątki lub długopisu, którym podpisuje się wniosek. Nadal jednak są procedury i wymogi, które zamiast czemuś służyć, są po to, by można było dany wniosek odrzucić".

Wprawdzie magistrat przekonuje, że "pracownicy piszący projekty są dobrze przygotowani i przyzwyczajeni do poruszania się po tym swoistym „polu minowym”, to jednak - przyznaje "z przykrością", że "w tym konkretnym przypadku, pracownicy kierując się logiką i celowością wymogów (konieczność zbadania, czy gmina ma zdolności finansowe, żeby zrealizować ten projekt) podali informację bardziej aktualną niż ta, której wymagała Mazowiecka Jednostka Wdrażania Programów Unijnych. Podali informację o budżecie Gminy na 2014 rok (ponieważ projekt miał być realizowany w 2014 i 2015 roku), zamiast informacji za 2012 rok (czyli informacji nieaktualnej)".

Konkluzja jest taka - pieniedzy nie ma, urzędnicy zostali ukarani. Jak, ratusz nie podaje.

 

Bożena Dobrzyńska