Grabowski wystawia „Wesele” w „Powszechnym”
To, jak znakomity reżyser, zinterpretował mlodopolski dramat, częśc
widzów mogła sie juz przekonać podczas przedpremierowego spektaklu w
czerwcu. I sądząc bo reakcjach, były to wrażenia znakomite.
Sam
Grabowski, tuż przed pierwszym pokazem przekonywał dziennikarzy, że
„Wesele”, tak jak ponad 100 lat temu "musi rozmawiać o Polsce". -
Wyspiański pozwolił sobie na okrutny żart z Polaków, na diagnozę, której
się chyba nikt nie spodziewał. Dlatego ten utwór tak silnie wtedy w
Krakowie działał – pół Krakowa się na to przedstawienie obraziło, a pół
chodziło na nie i wielbiło je – przypomina rezyser. Zaznacza, że wszyscy
zaczęliśmy uwielbiać „Wesele” i dlatego nie jest pewny, czy dobrze je
czytamy. – Ale „Wesele” jest na tyle pojemnym utworem, że – mam wrażenie
– mimo pewnych oczywistości: nie ma już na przykład kwestii niwoli - ta
diagnoza naszej polskiej duszy jest nadal obowiązująca. W tym sensie,
że ona pojawia się w nieco innej konfiguracji. To jest jakby
niedokładnie to, co było ponad sto lat temu, ale jednak myśmy pewne
cechy z tamtego okresu zahibernowali w sobie – przekonuje reżyser.
Dlatego – jest zdania – możemy dalej mówić tekstem Wyspiańskiego.
Zdaniem
twórcy przedstawienia „Wesele’” to noc czarów, postaci pojawiają się i
znikają, i to też jest ogromne wyzwanie dla aktorów. - To jest ciągła
plątanina emocji, znaczeń. To jest siła tego tekstu, że on dotknął
takiej rozchełstanej, wibrującej, szalejącej polskiej duszy, która jest
nie do opanowania – objaśnia reżyser . Bo „Wesele” to także noc
przemiany, przemiany kogoś w coś. I wszystko się tu zmienia. - Mamy do
czynienia z mozaiką ludzkich emocji i namiętności. Skoków, szałów,
idiotyzmów, mówienia serio – tłumaczy nasz rozmówca.
Inscenizacja
Grabowskiego może zaskakiwać. Choćby sama scenografia i kostiumy:
zamiast bronowickiej chałupy na scenie mamy piętrową kamienicę albo
prosty, długi stół, przy którym siedzą weselni goście. Ci zresztą też
ubrani w najnowszej mody garnitury, suknie, z rzadka tylko ktoś ma
przyodzianą sukmanę, lub kobiecy strój krakowski.
Bożena Dobrzyńska