Wstępy w Skaryszewie: dobry koń z charakterem
Mimo mechanizacji, koń pociągowy oczywiście znacznie rzadziej, ale nadal jest przez rolników używany. Dlatego i tradycji stało się zadość – zainteresowani targowali cenę, zbijając ją nawet o kilka tysięcy. Wprawdzie każdy koń wystawiany w Skaryszewie posiada swój paszport, gdzie zapisano o nim wszystkie ważne informacje, w tym wiek, ale rolnik woli po prostu zajrzeć zwierzęciu w zęby. A transakcje kończy – też tak samo od lat: – Trzy dwieście. - Trzy trzysta – klepnięcie dłońmi. – Nie, trzy dwieście. - Dawaj – transakcja dosłownie zaklepana.
- Sprzedajemy srokacza, to półtoraroczny wałach. Bardzo łaskawy. Od dziecięcia wychowywany w jednych rekach. Bezstresowo. Można spać pod nim; - My tu mamy dwa srokate. Rekreacyjne. Do zaprzęgu, do bryczki, do woza, gdzieś tam wyjechać – opowiadają hodowcy. Twierdzą, że teraz konie się trzyma bardziej do rekreacji właśnie.
Co jest ważne przy kupnie konia, na co trzeba zwracać uwagę? – Głównie na charakter. Jeśli nie jest nerwowy, to podstawa. Jak koń się nie da wziąć za przednią nogę, za poślednią nogę, to nie ma sensu kupować, bo kalectwem grozi - tłumaczą fachowcy.
- Ten rok i poprzednie pokazują, że Wstępy mają się dobrze. Jest tu miedzy 600 a 800 koni, a ludzi myślę, że powyżej 10 tysięcy – mówi burmistrz Skaryszewa Ireneusz Kumięga. Jego zdaniem nie wrócą już te czasy, kiedy u schyłku XVII i XVIII wieku, czy nawet w okresie międzywojennym, do Skaryszewa zjeżdżały tysiące koni. – Ale wtedy w każdym gospodarstwie był jeden, dwa, trzy, a nawet cztery konie. W tej chwili jeden koń przypada na jedną wieś. Z mienia się tez ich charakter, mniej jest koni roboczych, więcej rekreacyjnych, sportowych, ozdobnych – wyjaśnia burmistrz. Zapewnia, że miasto dobrze przygotowało się do dwudniowego jarmarku. – Na naszym placu targowym, który jest ogrodzony, utwardzony, oświetlony i zadaszony, zwierzęta mają dobre, europejskie warunki – zaznacza Kumięga. Drugi plac jest rezerwowy, przy stadninie Hubertus, też z podobnymi warunkami.
Te słowa potwierdza tez powiatowy lekarz weterynarii w Radomiu. – Teren jest zadaszony, 22 lekarzy czuwa przez całą dobę nad tym, by nie było znęcania się nad zwierzętami – przekonuje Aleksander Socha.
(k. woj.)
Zdjecia: Marian Strudziński