Pracownicy MPK Radom chcą podwyżek. Jeśli nie porozumieją się z zarządem, będzie spór zbiorowy
Większość pracowników Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Radomiu oczekuje od kierownictwa firmy podwyżek wynagrodzeń. Załoga wyraziła swoje oczekiwania m.in. podczas referendum zorganizowanego przez trzy działające w spółce związki zawodowe. Chodzi o wzrost płac średnio o 400 zł.
Reprezentujący załogę związkowcy zwracają uwagę, jak wzrosły ostatnio koszty życia, ceny towarów. - Ponad 95. proc. uczestników referendum potwierdziło, że nie jest zadowolonych z obecnych wynagrodzeń i w razie braku porozumienia z zarządem MPK, poprze wstąpienie w spór zbiorowy - wyjaśnia Marek Kicior, przewodniczący zakładowej "Solidarności". Podkreśla, że żaden ze związków zawodowych nie chciałby do tego dopuścić, bo - jak przekonuje - lepiej rozmawiać i dojść do porozumienia z zarządem. - Choć słyszymy, co się dzieje w kraju: w Bydgoszczy doszło nawet do nielegalnego strajku kierowców, w Łodzi firma wywiesiła banery - mówi szef "S" w MPK. - Chcemy dialogu z zarządem i właścicielem - zapewnia Marek Kicior. Zwraca uwagę, że przy obecnych płacach, kierowcy będą z miejskiej spółki przewozowej odchodzić. - A tego też byśmy nie chcieli - podkreśla.
Na dialog stawia tez prezes MPK Krzysztof Zalibowski. - To oczywiste, że na pytanie w referendum, "czy jesteś zadowolony z wysokości wynagrodzenia", każdy napisze, że nie. Ale będziemy rozmawiać, jesteśmy umówieni na poniedziałek - mówi prezes MPK. Przypomina, że podrożały nie tylko koszty życia, ale także paliwo, koszty pracy. - Nie mogę teraz obiecywać czegoś, czego potem nie zrealizuję. Trzeba wypracować kompromis, a kompromis jest wtedy, kiedy ustępują obie strony - zaznacza. Ma nadzieję, że tak się stanie i w przedsiębiorstwie nie będzie sporu zbiorowego.
O sytuacji w spółce prezes Zalibowski rozmawia również z władzami miasta.
Bożena Dobrzyńska