Żarty (głupie) się skończyły

18 kwietnia 2008
- Zaraz wybuchnie! - grozili. Dzwonili do szkół twierdząc, że podłożyli ładunki albo, że zdetonują bombę w centrum Radomia. Za głupie żarty odpowiedzą teraz przed sądem. Żartownisiom teraz nie do śmiechu



Ostatnio radomska policja zanotowała kilka fałszywych alarmów bombowych. Ewakuowano m.in. uczniów gimnazjów i liceów.  Wczoraj  policjanci zatrzymali kolejnych dwóch młodzieńców, którzy postanowili zażartować sobie w ten nieodpowiedzialny sposób. Jeden z nich wpadł w kilka minut po telefonie o bombie.

Tuż po godz.15 oficer dyżurny otrzymał telefon od młodego człowieka, który stwierdził, że „ma przy sobie zapalnik i jeżeli zaraz ktoś nie przyjedzie na ulicę Traugutta, to zginie masa ludzi”. Od razu do centrum miasta skierowano policyjne patrole. Sprawdzono także, skąd był telefon z informacją. Okazało się, że z automatu telefonicznego w szkole w Jedlińsku  – relacjonuje rzecznik KMP w Radomiu Rafał Jeżak. -  Już po kilku minutach policjanci zatrzymali niespełna 15-letniego ucznia gimnazjum. Podczas rozmowy przyznał, że zrobił to dla żartu.

Przed sądem będzie się także musiał tłumaczyć 17-latek, którego telefon o ładunku wybuchowym postawił 1 kwietnia na nogi wszystkie służby ratownicze w Radomiu. - Tuż po ósmej zadzwonił do sekretariatu gimnazjum przy ul. Kruczej i poinformował o ładunku wybuchowym. Na miejsce pojechali policjanci, strażacy, strażnicy miejscy, pogotowie energetyczne i gazowe oraz ratunkowe. Ewakuowano 400 osób. Policyjni pirotechnicy ze specjalnie przeszkolonym psem sprawdzili budynek. Ładunku oczywiście nie było – mówi Jeżak.

Kryminalni z KMP namierzyli żartownisia wczoraj po południu. Okazało się, że chłopak dzwoniąc do szkoły, chcial w prima aprilis zrobić niespodziankę swojej dziewczynie, która jest uczennicą tego gimnazjum.

Dziś rano natomiast „kryminalni” zatrzymali 18-latka, który w miniony poniedziałek poinformował o ładunku wybuchowym w „skórzance”. - Sprawdzanie bardzo dużego budynku trwało wtedy kilka godzin. W tym czasie 600 ewakuowanych osób czekało na dworze. Żadnego ładunku oczywiście też nie było, a młodzieniec razem z kolegami przyglądał się akcji służb ratowniczych -  podkreśla rzecznik