Oberki, polki, mazury…

Zabrzmiały oberki, polki, mazury wykonywane z udziałem przede wszystkim skrzypiec i bębna, czasem tylko wzmocnione harmonią. Tak się je wykonywało przez lata na radomskiej wsi, co jest charakterystyczne tylko dla naszego regionu.
"Muzyka wsi" to pomysł młodej pracownicy skansenu, etnografki Aleksandry Żytnickiej. - Zajmuje się u nas archiwizowaniem muzyki i uznała, że warto ją zaprezentować szerzej. Tytuł imprezy jest wprawdzie bardzo ogólny, ale będzie ona już odbywała się cyklicznie, co roku - mówi Renata Sarnowicz z MSR.
- To jest piękna muzyka i powinna znajdować sie w centrum uwagi, nie tylko jako tło do innych wydarzeń - wyjaśnia A. Żytnicka. - Tym bardziej, że muzykanci odchodzą, jest ich coraz mniej. Dlatego zaprosiłam tutaj zarówno nayczycieli, jak i ich młodych uczniów, którzy w poszukiwaniu źródeł docierają do mistrzów i uczą sie od nich. Chciałam tez, by mlodzi ludzie przekonali sie, że taka muzyka może być naprawdę fascynująca.
Na zainscenizowanej scenie w zagrodzie z Alojzowa zagrały m.in. kapele Jana i Pitora Gaców z Przystałowic Małych, Stefana Nowaczka z Podłęża, harmonista Jan Adamczyk z Budek k. Szydłowca z uczniami z Olsztyna, Lublina, Warszawy. A po sąsiedzku "na dechach" obertasy wywijali tancerze z Gałek Rusinowskich wspierani przez młodych warszawiaków. - Ta muzyka nie ma typowego zapisu, trzeba ją grać ze słuchu - dodaje A. Żytnicka.
Goście mogli też obejrzeć wystawę fotograficzną "Muzykanci" autorstwa Andrzeja Bieńkowskiego - etnografa, pisarza, fotografa, badacza regionu radomskiego. Ekspozycję otwarto w nowym obiekcie muzeum - drewnianej szkole, którą zbudowano wzorując się na szkółce z Kuczek. W drewnianej stodole z Grójca wyświetlono z kolei film "Ostatni wiejscy muzykanci" z archiwum A.
Bieńkowskiego.
- Jest bardzo przyjemnie. Dobrze, że nie ma tandetnych kramów ze wszystkim, jak sie czasem podczas podobnych imprez w skansenie, niestety zdarza - powiedziała nam pani Barbara. - Są tylko prawdziwi twórcy ludowi.
Do nich z pewnością należy Halina Pękala z Piastowa. Na oczach widzów wyplatała koszyki z tataraku. - Robię to od kilkudziesięciu lat. Juz jako sześciolatka zarabiałam wyplatając uszy do koszyków. Ale teraz na wsi już tylko ja sama się tym zajmuję. A kiedyś było takich jak ja bardzo wielu - opowiada.
Po raz pierwszy do skansenu można było wejść od ul. Stawowej, gdzie znajduje się też nowy budynek z kasą i parkingiem. Jednak wielu radomian chyba o tym nie wiedziało: na parkingu było dużo pustych miejsc, gdy tymczasem ul. Szydłowiecka była tradcyjnie zakorkowana.