Walka o służbę zdrowia na konferencje

Parlamentarzyści z regionu przekonują się, jak to mają w swym zwyczaju od pewnego czasu, za pośrednictwem konferencji prasowych i dziennikarzy. Tym razem pierwsza była PO. Do ataku przystąpiła minister zdrowia Ewa Kopacz. - Pacjentowi wszystko jedno, czy na budynku w którym się leczy jest szyld, „publiczny”, czy „niepubliczny ZOZ”. Najważniejsze jest, żeby w szpitalu miał łóżko, by zajęli się nim lekarz i pielęgniarka, którzy będą dysponowali dobrym sprzętem i lekarstwami – przekonywała na konferencji prasowej. - Dziś 99 proc. lekarzy rodzinnych pracuje w systemie prywatnej służby zdrowia i w tej dziedzinie jest od pacjentów najmniej skarg. Ważne, by placówka miała kontrakt z NFZ.
Ewa Kopacz zapewniała, że samorzady, którym rząd chce przekazać pełnię władzy nad szpitalami, będą najlepiej wiedziały, jakie są potrzebne na ich terenie placówki i formy leczenia. - Chcę, by na to mieli wpływ wyborcy. I to do radnych będą przychodzić niezadowoleni pacjenci i będą się domagać, by rozwiązali problem – podkreślała.
Minister zdrowia apelowała też, by nie straszyć prywatyzacją. - To są lęki posła Suskiego. Czyżby nie ufał prezydentowi Radomia, który jest organem założycielskim dla szpitala na Tochtermana? - pytała. - Zarządzający szpitalem, po przekształceniu go w spółkę prawa handlowego, będzie odpowiedzialny za kondycję szpitala. Skończmy z mitem bezpłatnej służby zdrowia.
Dla PiS-u takie stanowisko rządu, to czerwona płachta na byka. - Kłamstwo Platformy z kampanii wyborczej zostało ujawnione. Realizowany jest plan pani Sawickiej: będzie prywatyzacja służby zdrowia i my będziemy przeciwko temu protestować – zapowiedział poseł Marek Suski. Przypomniał też skutki prywatyzacji przedsiębiorstw: upadek firm, bezrobocie. Mówił też o fiasku NFI. - Jeżeli po prywatyzacji służby zdrowia ten sam mechanizm zadziała, to znaczna część Polaków nie będzie miała się gdzie leczyć, a pracownicy medyczni stracą zatrudnienie.
Suskiego wsparł senator Stanisław Karczewski. - PO absolutnie nie jest przygotowana do reformy. Rząd nie złożył ustaw, wpłynęły one z klubu parlamentarnego; a na dodatek jedna z nich – o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych - została wstrzymana, ponieważ odwołuje się do koszyka gwarantowanych świadczeń, którego nie ma – tłumaczył.
Senator twierdzi także, że porównanie przez Ewę Kopacz podstawowej opieki zdrowotnej do szpitali jest nieporozuumieniem. - Szpitale to ogromne organizmy i tu nie ma żadnego porównania. Mechanizny rynkowe mogą sprzyjać małym organizmom, ale szpitale powiatowe mogą czuć się zagrożone – podkreślał. Wtórował mu poseł Krzysztof Sońta: - W projekcie ustawy jest zapis, że dyrektor szpitala ma być karany za niewykonywanie kontraktu sumą 500 tys. zł. - Jako wieloletni członek rady społecznej szpitala miejskiego wiem, ile taka kara dla niego znaczy. Pani minister chce przerzucić odpowiedzialność za sytuację w szpitalu na prezydenta – argumentował.