Żegnamy Wojtka Ozimka

W środowisku dziennikarskim wszyscy - bez względu na wieku i stanowisko - mówimy sobie po imieniu. Ale nie tylko dlatego o naszym koledze nikt nie powiedział "Wojciech". Po prostu to imię było dla niego zbyt oficjalne, choć w swym zawodowym życiu pełnił także funkcje poważne, jak na początku kariery kierownika działu miejskiego w "Słowie Ludu", czy ostatnio szefa redakcji "Życia Radomskiego". Bo poza dokonaniami dziennikarskimi, a zasłynął przede wszystkim z doskonałych, ciętych, wspaniale spuentowanych felietonów i kronik towarzyskich (w czasach, kiedy innym dziennikarzom nawet nie śniło się, że takie rzeczy można publikować) znaliśmy go przede wszystkim jako człowieka dowcipnego, pełnego humoru. Często specyficznego poczucia humoru, który nie wszystkim odpowiadał i którego przejawy niejednemu słono dopiekły. Także lokalnej władzy, która mimo to chętnie widziała się w redagowanym przez Wojtka "Salonowcu".
Wojtek przeszedł właściwie przez wszystkie rodzaje mediów (środków przekazu, jak do niedawna jeszcze się mawiało) - począwszy od prasy ("Słowo Ludu", "Dziennik Radomski", "Życie Radomskie") przez radio (Rekord) i telewizję (Dami). W prasie zajmował się nie tylko pisaniem, ale - jak wspomniałam - był poważnym redaktorem, planując i przygotowując do druku kolejne wydania gazet. To chyba jedyny taki przypadek wielostronności dziennikarskiej w radomskim środowisku.
Bożena Dobrzyńska