Miłość w czasach po Orwellu
"2084?" Czy ta data nie kojarzy się
miłośnikom literatury z inną, zawartą w tytule słynnego utworu
Orwella? Jeśli tak, to całkiem słusznie, bo dramat Michała
Siegoczyńskiego nawiązuje do „1984”. Zobaczymy go w najbliższą
sobotę na deskach Teatru Powszechnego.
Autor jest zarazem reżyserem kameralnego dramatu z dwuosobową obsadą. Orwell kończy swoją powieść sceną, w której dwoje ludzi kiedyś bardzo kochających się, dziś czuje do siebie już tylko obojętność. Sztuka Siegoczyńskiego do tej sceny nawiązuje. - Widzę i dziś taką sytuację. Tylko, że u Orwella odpowiedzialny za nią jest system totalitarny. A kto dziś zabiera nam miłość? O to warto pytać – twierdzi Siegoczyński.
Sztuka opowiada zatem o dwojgu młodych ludzi, którzy przychodzą opowiedzieć nam swą historię. Sami przekonują się, że tak jak powiedział jeden z francuskich pisarzy – miłość trwa trzy lata i przechodzi przez stadia namiętności, czułości i nienawiści. Kiedy to odkrywają, że ich związek wszedł na etap czułości, są bardzo zaniepokojeni. Wynajmują pokój w motelu chcąc przeżywać tylko dobre chwile. Planują, że rozstaną się w zgodzie – opowiada reżyser.
W sztuce grają: Krzysztof Prałat i Aleksandra Bednarz. „2084” to koprodukcja „Powszechnego” z Teatrem Na Woli. W Radomiu zaplanowano prapremierę (sobota, godz. 20 , scena kameralna), premiera odbędzie się za tydzień w Warszawie.
(bdb)