Wikiński startuje do PE, by zostać… prezydentem Radomia

Otwiera ją na pozycji pierwszej poseł Marek Wikiński, którego zapowiedziano także oficjalnie jako kandydata na prezydenta Radomia w przyszłorocznych wyborach samorządowych. Czy oznacza to, że jest gotów - w razie wygranej - wrócić z Brukseli do Radomia? - Zawsze mówiłem i podtrzymuję te słowa, że tutaj mogę zrobić więcej. Dlatego chcę być bardzo szczerym i przyznać, że musiałyby się wydarzyć dwa cuda - nad Wisłą i nad Mleczną - gdybym ten mandat zdobył - wyznał Marek Wikiński na konferencji prasowej.
Przypomniał, że niska frekwencja może sprawić, że z SLD nie zdobędzie takiej ilości głosów, które zapewniłby kandydatowi Sojuszu miejsce w PE. - Poza tym drugą pozycję zajmuje radny z Płocka, Arkadiusz Iwaniak, który w wyborach samorządowych dostał ponad 50 tys. głosów - wyjaśnia poseł.
Dlatego - zgodnie ze strategią SLD, czerwcowe wybory to dla partii "rodzaj eliminacji przed wielkim finałem", czyli przed wyborami do samorządu, w tym prezydenckimi. Marek Wikiński w nich wystartuje i niewykluczone, że będzie kandydatem na prezydenta całej zjednoczonej lewicy. - Chcemy się przekonać, czy radomianie chcą zmian i czy są zadowoleni z obecnego układu rządzącego. Teraz bardzo często słyszymy, że w Radomiu nie ma dla niego alternatywy. A to nieprawda i chcemy to pokazać wyborcom - podkreśla radny SLD Bohdan Karaś.
Marek Wikiński przekonuje, że jest kandydatem na prezydenta, który potrafi rozmawiać ze wszystkimi, łączyć, a nie dzielić. - Nie stać nas na prezydenta, który dopiero będzie się uczył, Radom nie ma na to czasu. Dlatego wyraziłem zgodę - wyjaśnia poseł.
Bożena Dobrzyńska