Logo miasta na szczycie Himalajów?

29 kwietnia 2009
Miasto sponsoruje wyprawę w Himalaje okazji 70 lecia polskiego himalaizmu. W zamian organizatorzy gwarantują nam m.in. relację w mediach, reklamę i promocję Radomia. Tylko za 13 tys. zł.  Logo Radomia będzie w publikacjach

W wyprawie na górę Nanda Devi East (wysokość 7434 m n.p.m). położoną w północnych Indiach uczestniczy radomianin Grzegorz Mróz. Ma 37 lat, jest członkiem Klubu Wysokogórskiego Warszawa, a także instruktorem wspinaczki sportowej. Wspina sięw górach Maroka, Kaukazu, Alpach i Himalajach.

 

Nanda Devi East po raz pierwszy została zdobyta w 1939 roku przez Jakuba Bujaka i Janusza Klarnera, uczestników pierwszej polskiej wyprawy w Himalaje. - Góra ta uważana jest za najtrudniejszy szczyt himalajski zdobyty przed II wojną światową. Żadnemu Polakowi nie udało się dotąd powtórzyć wyczynu pierwszych zdobywców, a od kilku lat na szczycie Nanda Devi East nie stanęła ludzka stopa - podkresla Ryszarda Kitowska z zespołu prasowego Urzędu Miejskiego. Dodaje, ze celem obecnej wyprawy jest przypomnienie o sukcesach Polaków w Himalajach i powtórzenie drogi z 1939 roku.

 

Himalaiści są już w drodze. Wyruszyli 20 kwietnia, powrót zaplanowano na 7 czerwca.

 

Za sponsoring miasto zapłaciło 13 tys. zł. Co zyska w zamian? - Będą relacje w telewizji publicznej, Rzeczpospolitej, portalu onet. pl. Radom będzie reklamowany w filmie telewizyjnym, który zostanie wyemitowany jesienią. W książce, którą wydadzą uczestnicy wyprawy znajdzie się informacja o sponsorach oraz logo Radomia. Podobnie jak na wystawie fotograficznej dokumentującej trud himalaistów. Ekspozycja zawita do wielu miast w Polsce, w tym m.in. do Warszawy, Krakowa, Gdańska, Poznania - wylicza Kitowska.

 

Komentuje radny Bohdan Karaś (SLD - Porozumienie Lewicy) 

Nie mam większej wiedzy akurat na temat tego wydarzenia i trudno mi oceniać, czy jest ono warte poparcia i tych pieniędzy. Chylę czoła przed wysiłkiem himalaistów, ale nie wiem czy akurat miasto powinno promować się właśnie w ten sposób. Moje wątpliwości wynikają z tego, że w sprawach promocji straciłem zaufanie do prezydenta. Nie ma w urzędzie spójnej polityki sponsoringu. Mam wrażenie, że prezydent wchodzi we wszystko i patronuje nawet osiedlowym zawodom latawcowym, przez co przecież taki patronat się dewaluuje. Ponieważ nie mamy polityki, na obrzeżach miasta straszą przyjezdnych okropne witacze, urząd wydaje jakieś broszurki, produkuje jakieś koszulki. W promocji wyprzedzają nas miasta, które podobnie jak my nie korzystają z usług profesjonalnej firmy, ale robią to własnymi siłami. My tymczasem mamy niedobre logo i niedobrą strategię miasta.

(bdb)