„Solidarność’ gwiżdże w obronie kolegi

Na ul. Toruńskiej, pod ZTE w południe było około półtora tysiąca osób, choć z początku wydawało się, że manifestacja będzie skromna. Dopiero później od strony ul. Wierzbickiej zaczęły nadciągać delegacje niemal wszystkich regionów "Solidarności" z Polski. Przyjechały delegacje z Podkarpacia, Pomorza Zachodniego, Piotrkowa Trybunalskiego, Śląska Opolskiego, Torunia, Podlasia, Płocka. Nie zabrakło stoczniowców z Gdańska i górników z Lublina. Wszyscy z flagami związkowymi, w kamizelkach z napisami "Solidarność", wyposażeni w gwizdki. Co jakiś czas słychać było odgłosy wybuchających petard. Organizatorów manifestacji w obronie zwolnionego z ZTE szefa zakładowej "S" i radnego Kazimierza Staszewskiego wsparli lokalni politycy PiS z Markiem Suskim i Krzysztofem Sońtą, a także radni tego samego ugrupowania z przewodniczącym Rady Miejskiej Dariuszem Wójcikiem.
Związkowców witał po kolei przewodniczący Zarządu Regionu"Solidarność' Ziemia Radomska Zdzisław Maszkiewicz. Gromkimi oklaskami nagrodzono najpierw przewodniczącego Komisji Krajowej "S" Janusza Śniadka, a potem bohatera protestu Kazimierza Staszewskiego. - To on po 30 latach pracy w tym zakładzie został z niego zwolniony - przypomniał Maszkiewicz. To ten, który ten zakład sprywatyzował przekazując w ręce pracowników, tworząc akcjonariat pracowniczy, a jak teraz wygląda? - pytał przewodniczący radomskiej "S'. - A tam siedzą - wskazywał na zamkniętą siedzibę ZTE - ci, którzy teraz ten zakład mają w kieszeni! - mówił. "Złodzieje, złodzieje, złodzieje" - krzyczeli manifestanci. Kilku z nich podbiegło do drzwi wejściowych firmy, gdzie wisiała lista z podpisami pięćdziesięciu kilku osób, które nie chcą, by Staszewski bronił ich praw pracowniczych. Podobny transparent umieszczony nad wejściem został zdjęty przez kilku związkowców, a następnie podpalony. Kilku mężczyzn najpierw próbowało dostać się także do środka budynku, a potem otworzyć bramę wjazdową, ale służby porządkowe do tego nie dopuściły. Maszkiewicz wzywał też prezesa ZTE. by nie chował się i "wyszedł z tej nory".
Kazimierz Staszewski był wyraźnie wzruszony i podkreślał, że jest bardzo wdzięczny kolegom za takie poparcie. - "Solidarność" w ZTE obroni się. Nie zgadzamy się na jej likwidację! - zapowiedział.
Hałas towarzyszący wystąpieniom nieco umilkł, gdy głos zabrał poseł Krzysztof Sońta (PiS). - Serc rożnie dla bohatera Czerwca 76 roku, więzionego za wypadki czerwcowe. I co my dziś mamy po 34 latach od tego momentu? Walczymy o tę sama godność, bo sprzeciwił się złodziejskiej prywatyzacji, skupowaniu udziałów za bezcen przez prezesa spółki, Spotkały go za to szykany, brak środków na utrzymanie rodziny - grzmiał poseł.
Przypomnijmy: Kazimierz Staszewski został zwolniony z pracy w ZTE bez konsultacji z organizacją związkową, choć był tam przewodniczącym komisji zakładowej "S". Natomiast firma wysłała pismo z prośbą o wyrażenie zgody na jego zwolnienie do Rady Miejskiej w tym samym dniu, kiedy wręczyła mu wypowiedzenie. Rada Miejska nie zgodziła się na zwolnienie Staszewskiego. Radny odwołał się do sądu pracy. Jest pewny, że wygra.
Bożena Dobrzyńska
Zobacz też: "S" w obronie pracownika i radnego