Człowiek pod lodem na Brokach

Taka sytuacja mogłaby się zdarzyć naprawdę. Na szczęście dziś strażacy tylko ćwiczyli zasady i metody ratowania osób na zamarzniętych zbiornikach wodnych. - Takich, pod którymi załamał się lód i wpadły do przerębli - wyjaśnia Jacek Pastuszka z radomskiej straży pożarnej.
W najmniej komfortowej sytuacji znalazł się strażak, który "grał" człowieka znajdującego się w dramatycznej sytuacji. Zanurzony w wodzie prawie po szyję kilkakrotnie był z niej wyciągany, by ponownie pozorować poszkodowanego. - Jest zabezpieczony, ma na sobie kombinezon suchy nurkowy. Nie narzeka - uspakajał dowodzący ćwiczeniami.
Strażacy mieli do dyspozycji specjalistyczny sprzęt: drabiny pożarnicze, deski ortopedyczne, koła, deskę lodową. - Chcemy też prowadzić jak działa trap ratowniczy. Ma 5 m długości i 1,5 m szerokości i po napompowaniu można go posuwać po lodzie. Bardzo pomaga w dotarciu do poszkodowanej osoby - tłumaczy Pastuszka.
Radomscy strażacy - na szczęście - w ostatnich latach nie musieli interweniować w podobnych zdarzeniach. - Ale mamy wielu młodych funkcjonariuszy, których musimy przeszkolić, a warunki atmosferyczne temu sprzyjają - podkreśla rozmówca.
Jak zatem powinniśmy się zachowywać, gdy będziemy świadkami podobnych wypadków? Pierwsza przestroga: na lód nie powinny wchodzić dzieci, gdy nie ma w pobliżu dorosłych. Zwłaszcza wtedy, gdy znajdujemy się na zbiorniku z wodą przepływową, bo lód jest wtedy podmywany. A już podczas prób samego ratowania wykorzystajmy to, co mamy pod ręka: część odzieży, gałąź, zawołajmy o pomoc np.wędkarza, a potem dzwońmy po straż - radzi dowódca ćwiczeń. i Dodaje: - Najgorzej stać i nic nie robić.
Zdaniem strażaków, w tej chwili na zalewie na borkach jest bezpiecznie. - Lód ma ok. 30 cm grubości, sam zalew nie jest głęboki, więc nawet jeśli pod kimś się załamie i ktoś wpadnie do wody, można go stosunkowo szybko z niej wydobyć - tłumacza ratownicy.
(bdb)