Najlepsze tradycyjne z marmoladą

Tradycja smażenia pączków akurat w tłusty czwartek sięga XII, XIII wieku. Do naszego kraju dotarła jednak dopiero w XIX wieku. Od tamtego czasu cukiernicy prześcigają się w sporządzaniu najróżniejszych odmian wyrobu. Mamy więc "zwyczajne", małe i duże, obarzanki, a także chrusty. Taki widok dominuje dzisiaj w każdej cukierni.
- Tłusty czwartek jest wyjątkowy dla każdej firmy cukierniczej. Charakterystyczne i ciekawe jest już to, jak wygląda na samej produkcji - podkreśla właściciel cukierni "Królewskiej" Jarosław Kilian. Zapewnia, że w każdej cukierni wszystko jest postawione do góry nogami. - Wszyscy bez wyjątku pracują wyłącznie przy pączkach. Widok jest niesamowity i powoduje, że mamy ochotę zjeść nawet dziesięć na raz. Każdy kawałek cukierni zastawiony jest blachami z tymi właśnie wypiekami. Jeden wyciąga z pieca, drugi układa, trzeci lukruje, czwarty nadziewa - opowiada Jarosław Kilian.
Każda radomska cukiernia w tłusty czwartek smaży kilkadziesiąt razy więcej pączków niż w dzień powszedni. - Jeżeli na co dzień robimy kilkadziesiąt sztuk, to w tłusty
czwartek może to być nawet kilka tysięcy. Różnica jest ogromna. Klienci rekordziści potrafią kupić dużą ilość. Niemal każdy bierze od 5 do 15. Bywają też zamówienia po 50 i więcej do jednego domu. Są klienci, którzy uwielbiają ten wyrób i potrafią zjeść dużo- zapewnia Klian.
- Pączek ma mieć marmoladę w środku, ma być smaczny, a ciasto nie może być za tłuste. Ma być tradycyjny - uważa pani Marlena z cukierni Gajdy przy ul. Komandosów. Dlatego, nie tylko jej zdaniem, mimo różnorodności i wielości tworów pączkowych najlepszy jest ten najprawdziwszy,
najprostszy, z nadzieniem różanym, którego każdy z nas zna od
dziecka.
(k.woj.)