Polowanie na Piotra Szprendałowicza?
- Myśliwska pasja może zaszkodzić w karierze drugiemu poza Bronisławem Komorowskim już politykowi PO - napisała dziś gazeta. Także - uważa - Piotrowi Szprendałowiczowi, członkowi zarządu Mazowsza i kandydatowi Platformy do fotela prezydenta Radomia.
Jak pisze 'DzGP" w domu: "młodego (38 l.) i robiącego błyskawiczną karierę w strukturach PO wicemarszałka" w ostatnich dniach maja pojawili sie agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. "Zabezpieczyli wtedy broń myśliwską, trafiła do depozytu" – wyjaśnił Dziennikowi jeden z prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Chełmie. "Wizyta była efektem śledztwa dotyczącego podejrzeń o popełnienie przez marszałka Szprendałowicza przestępstw „przeciw dokumentom”" - dodaje gazeta.
Wg nieoficjalnych informacji "DzGP", chodzi o trzy kolejne paragrafy kodeksu karnego mówiące o fałszowaniu dokumentów. "Podejrzewamy, że sfałszował swój egzamin myśliwski i wyłudził od komendanta wojewódzkiego policji w Radomiu pozwolenie na broń – tłumaczy nam jeden z rozmówców. Według materiałów zgromadzonych przez agentów CBA wicemarszałek w dniu swojego egzaminu myśliwskiego był daleko poza Radomiem. Jego egzamin był fikcją "- twierdzi DzGP.
Dziś w południe w sprawie Szprendałowicza zebrał się zarząd radomskiej Platformy Obywatelskiej. - Pan Piotr Szprendałowicz złożył wyjaśnienia i oddał się do dyspozycji władz partii. Zarząd stoi na stanowisku, że artykuł jest elementem negatywnej kampanii - informuje wiceprzewodniczący Platformy w Radomiu Wiesław Wędzonka.
Piotr Szprendałowicz nie ukrywa swojego zdania na temat publikacji w "Dzienniku". - Godzi w moje dobre imię. Moment jego ukazania się na kilka dni przed wyborami prezydenckimi może być nieprzypadkowy - twierdzi marszałek.
Szprendalowicz zapewnia, że w jego domu nie było żadnego przeszukania, a pod koniec maja został przesłuchany w charakterze świadka przez funkcjonariusza CBA w sprawie poświadczenia nieprawdy w kartach egzaminacyjnych i innych dokumentach przez członków komisji egzaminacyjnej zarządu okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Radomiu. - Przy okazji funkcjonariusze zabezpieczyli broń myśliwską będącą w moim posiadaniu orz dokumentacje poświadczającą, że nabyłem ją legalnie. Jest to rutynowe działanie. Jestem świadkiem w sprawie, nie mam dostępu o akt. Prokuratura prowadząca sprawę prosiła, abym do czasu zakończenia postępowania nie wypowiadał się w tej sprawie - relacjonuje Szprendałowicz. Zapewnia, że jego partia o wszystkim wiedziała, a dziś zarząd odniósł się tylko do publikacji w "Dzienniku".
Jak podkreśla Szprendałowicz, egzamin myśliwski zdał rok temu i ma na to stosowne dokumenty. Egzamin poprzedził roczny staż i szkolenie, które - jak zapewnia marszałek - nie jest obowiązkowe, choć na pewno nie dał rady uczestniczyć we wszystkich zajęciach. Do tej pory jego zainteresowania nie budziły niczyich wątpliwości. - Od czasu kiedy uzyskałem uprawnienia, na polowaniu byłem może raz i to na zwierzynę drobną. Nigdy nie byłem na polowaniu na zwierzynę grubą - przekonuje.
Piotr Szprendałowicz wystosował do redaktora naczelnego "Dziennika Gazety Prawnej" pismo z prośbą o sprostowanie artykułu.
Bożena Dobrzyńska