Remis w sprawie pośredniaka
O problemie Powiatowego Urzędu Pracy i pomyśle utworzenia Miejskiego Urzędu Pracy pisaliśmy już - Będzie miejski pośredniak? By powstał, potrzeba zgody Rady Miejskiej. Władze Radomia argumentowały, że kilka miast zrezygnowało z wspólnego finansowania powiatowych urzędów pracy tworząc własne. – Budynek mamy, przystosowanie go oraz zakup sprzętu to maksymalnie 1,5 mln zł. Rocznie wydamy na funkcjonowanie MUP 5 do 6 mln zł - przekonywała wiceprezydent Radomia Anna Kwiecień. Wyjaśniała również przyczyny konfliktu o obecny PUP. Jej zdaniem, winę za zaistniały stan ponosi starosta, nie miast o.Tymczasem dyrektor PUP Józef Bakuła jeszcze raz przedstawił odrębne zdanie tego pierwszego.
Radni opozycji pytali o dokładniejsze wyliczenia i koszty prowadzenia MUP. Zgłaszali wątpliwości i apelowali, by nie podejmować pochopnej decyzji. Debata zeszła również na polityczne poletko. Padły oskarżenia o prowadzenie kampanii wyborczej, strony przerzucały się zarzutami. Agata Morgan (niezależna) podsumowała: – To wygląda jak rozwód.
12 radnych głosowało przeciw uchwale, tylu samo za (PiS i Agata Morgan). Nie głosował Adam Bocheński (PiS), wicedyrektor PUP.
Po głosowaniu prezydent Andrzej Kosztowniak komentował. - 12 do 12, to stan równowagi. Prawo, a z drugiej strony obowiązek wobec mieszkańców obliguje mnie do tego, by zabezpieczyć ich interes. Będę składał dalsze wnioski i powoływał pełnomocnika do spraw utworzenia Miejskiego Urzędu Pracy. Będziemy występować do ministra pracy o takową zgodę. Szkoda, że do ostatniej chwili starosta nie wycofał swojej propozycji, trwał przy niej. Dziś mamy problem. Największy jednak ma starosta, bo będzie musiał odpowiedzieć jakoś pracownikom, co z nimi. My chcemy ich zatrudnić. Nie potrafię dziś odpowiedzieć, kiedy ten problem zniknie. Ta uchwała miała wzmocnić pozycję prezydenta w staraniu się o MUP.
Józef Bakuła samego wyniku nie chciał komentować. - Nie kwestionujemy prawa prezydenta do utworzenia własnego urzędu pracy. Natomiast byłem przerażony tokiem dyskusji. Niemal nikt się nie przejmuje zapisami ustawy, które mówią, że proporcjonalnie do liczby ludności trzeba dzielić koszty. Mówiono o porozumieniu, a z tym jest tak, że jak nie wytrzymają do marca to ja nie mam na płace, na żadne wydatki i trzeba podpisać z miastem cokolwiek, żeby pieniądze wpłynęły. Po prostu byliśmy ustawiani pod ścianą przez całą tę kadencję niestety i taki dziś mamy tego efekt - żalił się dziennikarzom.
Bartek Olszewski