Dyktando o mechaniku i żurnaliście

19 września 2010
Radomską Mistrzynią Ortografii 2010 jest Bernadetta Szaran. Studentka prawa pracuje w radomskiej Komendzie Wojewódzkiej Policji. Za najmniejszą ilość błędów dostała prestiżowe wyróżnienie i laptopa. Edytory tekstu naszych komputerów wskazały 17 błędów w tegorocznym tekście dyktanda. Pani Bernadetta wypadła o wiele lepiej.

Profesor i mistrzyni To było rekordowe dyktando. Zgłosiło się 289 osób, do sali koncertowej przyszło 198 odważnych. Tym razem wszyscy piszący oddali swoje prace do oceny. Te sprawdzało dwudziestu polonistów z radomskich szkół. Najmłodszą uczestniczką była 10-letnia Julia Wiraszka, która otrzymała wyróżnienie i zestaw słowników.

Łączną i rozdzielną pisownię oraz małą literę dobrze zapamięta tegoroczna mistrzyni. W szkole zdobywała same piątki z dyktand. Po raz trzeci pisała tekst prof. Andrzeja Markowskiego, rok temu zdobyła wyróżnienie. - Wrażenia niesamowite. Nie przygotowywałam się za bardzo do dyktanda. Zaskoczyłam samą siebie. Język polski był zawsze bliski mojemu sercu. Zalecam czytanie książek, artykułów – to procentuje. Pisać dyktando profesora to prawdziwe wyzwanie, a także świetna zabawa – zapewnia Bernadetta Szaran.

Natomiast autor dyktanda, jak co roku z uśmiechem przekonywał, że tym razem jest łatwiejsze. - W tym roku było sporo osób, które zrobiło mniej niż dziesięć błędów, a to duży sukces. Były formy, które mogły sprawiać kłopoty, wtedy gdy się je pisało. Zwyciężczyni nie była bezbłędna, ale była tego bliska. Błędy, które zrobiła to raczej pomyłki, takie drugiego rzędu powiedziałbym – dodaje prof. Markowski.

V jubileuszowe dyktando organizowała Miejska Biblioteka Publiczna - Cieszę się, że jestem po tej drugiej stronie. Obiecuję, ze w przyszłym roku dyktando również będzie. Jesteśmy także po to, by dostarczać taką formę edukacji połączonej z rozrywką – cieszy się dyrektorka MBP Anna Skubisz-Szymańska. Za swoją działalność otrzymała odznakę honorową „Zasłużony dla kultury polskiej” przyznaną przez ministra kultury. W imprezie z roku na rok bierze udział coraz więcej osób. Dyr. Skubisz twierdzi, że radomskim dyktandem interesują sie też w innych miastach. - To już znana i ceniona impreza, w tym roku udało się z powiatem, może w kolejnych latach obejmiemy całe Mazowsze – dodaje.

Jury w składzie: prof. Andrzej Markowski, Małgorzata Fundowicz i Anna Skubisz-Szymanowska przyznało trzy wyróżnienia i tyleż nagród głównych.

I. - Bernadetta Szaran z Radomia, studentka prawa, pracownica KWP.
II. - Agnieszka Jaworska z Kobylan gm. Skaryszew, ekonomistka
III. - Marek Ziółkowski z Radomia

Wyróżnienia

I. - Izabela Mróz z Radomia, bibliotekarka.
II. - Katarzyna Własiuk z Radomia, uczennica I klasy VI LO im. Jana  Kochanowskiego.
III. - Tomasz Mularski z Radomia, nauczyciel języka polskiego.

(raa)

Tekst dyktanda
Spod na wpół przeżartego żółto-czerwoną rdzą mercedesa, pół stojącego, pół leżącego naprzeciw wejścia do zaniedbanego minigarażu, wygramolił się jakiś niby-mechanik, wymachujący podługowatym narzędziem z superbrzeszczotem i quasi-rączką, przypominającą uchwyt staromodnego sakwojażu.
- Hejże, urzędasku, wyrzęził, czegóż to sobie winszujesz, żeś wychynął z urzędu miasta i przyszwendał się na to nienadzwyczajne miejsce, gdzie co najwyżej półstrzygi harce wyczyniają i hołubce z diablętami krzeszą?
Stropiłem się co nieco, bo zaprawdę niewyparzony język miał ów osobnik, a misja moja była ekstradelikatna.  Pan Wilhelm, boć przecież to on był, choć image do cna odmienił, uchodził za superznawcę obiektów przemysłowych znad Wisły i Pilicy. A o tychże obiektach reportaż co najmniej na stronę gazety dano by mi przygotować, gdyby udało się wydobyć co nieco z nieprzebranych archiwów tego polihistora,  pana Wilhelma Ostoi-Druckiego.
- Byłżeby pan skłonny naprędce kilka zdań ze mną zamienić? – zagadnąłem z lekka drżącym głosem.
Niby-mechanik spojrzał spode łba:
- Roboty mam co prawda co niemiara, ale że akurat klucz francuski mi się zawieruszył, mogę zmitrężyć kilka chwil na rozhowory z panem. Ale o wpół do trzeciej muszę  z powrotem wśliznąć się popod tego supergrata. Cóżeś więc Pan chciał ode mnie?
- Mam prośbę nie długą, nie krótką, lecz w sam raz – zacząłem żartobliwie. Znaszże się pan na obiektach przemysłowych, co to w krąg tu się rozsiadły?
Wilhelm podrapał się w głowę:
- Toż już o tym opowiadałem jednemu takiemu huncwotowi z tygodnika „Na Przełaj przez Radomskie”, a przede wszystkim mówiłem mu o pierwszej elektrowni w Kongresówce, z początków XX wieku. Wie pan, to ta stara elektrownia, co ją teraz  przebudowują na Centrum Sztuki Współczesnej, czy jak to się tam oficjalnie zwie.
Zakląłem pod nosem. Arcysprytnie to wymyślili. Że niby urząd ma coś przedsiębrać, bo z rzadka zabytkami się zajmuje, a tu ni stąd, ni zowąd wysyłają na przeszpiegi żurnalistę, a ten wszystko wyniucha, napisze, a potem średnio aktualny temat zostanie, jak wpółzgniłe jabłko, nadgryziony, ale nieskonsumowany.
Wię-cem/Więcem pożegnał mojego interlokutora i odszedłem z niczym, myśląc gdzież by tu można było wypić choćby butelkę mazowszanki, jako że upał był okrutny.