Oddział zamknięty (?)
- Ja w tym momencie po prostu zniknę. Dla nas wszystkich to koszmar! Kolejny pacjent, z udarem. Jego żona z łzami w oczach opowiada jak dzięki opiece odzyskała męża. Przed nimi długie miesiące rehabilitacji. – Tylko gdzie?! Jak nam zamkną ten oddział, nas też nie będzie - żali się.
W korytarzu spotykam mężczyznę. Ma 55 lat, od 30, po ciężkiej operacji kręgosłupa odwiedza rok w rok oddział rehabilitacji. – Ja byłem w dole, w ciągu jednego dnia przestałem chodzić. Dzięki temu personelowi cieszę się życiem. To są moje zielone płuca – opowiada wzruszony i zaniepokojony przyszłością.
Wypowiedzi można mnożyć. Nikt nie mówi anonimowo. Na przyjęcie i opiekę na oddziale rehabilitacji neurologicznej w Krychnowicach ludzie czekają miesiącami. Chcą tu, bo tu - jak sami mówią - nie czują się cyferkami w rubrykach urzędników. 40 łóżek, a każde ma swoją historię. Najczęściej jest taka: z niebytu w byt. (Wiem co mówią, samemu również uczyłem się chodzić po operacji. Nie trzeba mnie i ludzi, którzy dostają nadzieję przekonywać do miejsca, gdzie instynktownie czujemy jakie jest zainteresowanie personelu).
Życie jest przewrotne, teraz wszystkim z rehabilitacji neurologicznej grozi przejście z bytu w niebyt.
Narodowy Fundusz Zdrowia, gdzie cyferki mierzą się w tabelkach ze złotówkami, zawiadomił dyrektora szpitala w Krychnowicach, że na oddziale musi być jeszcze jeden lekarz. Dokładnie lekarz rehabilitacji leczniczej albo balneolog, tak by spełnić kryteria kadrowe. NFZ chce płacić, ale o konieczności zmian informuje trzy tygodnie temu, a nowe kryteria mają obowiązywać od 1 października! Jeśli dyrektor nie znajdzie lekarza, co w języku NFZ czyta się jako 1.6 etatu, to szpital nie dostanie pieniędzy na kolejny rok dla opisywanego oddziału. Mówiąc wprost, oddział zniknie po 30 latach. Do końca roku trzy miesiące. Informacje o szczęśliwym "znalezisku" dyrektor musi przesłać do NFZ szybko by dostać pieniądze.
Dyrektor szpitala Mirosław Ślifirczyk nie bez przyczyny jest dyrektorem. Za lekarzem rozglądał i rozgląda się w wielu miejscach jeszcze przed oficjalnymi nowinami z NFZ. Efekt? Lekarze są, ale jeszcze nie ma takiego, który by przyszedł pracować na pełny etat. Dyrektor oferuje 4 920 zł za etat plus funkcję zastępcy ordynatora (to kolejne złotówki) i jeszcze tzw. stażowe (to również dodatkowa istotna zachęta). – Na oddziale jest inna praca – rozkłada ręce dodając: - Wolą pracować w przychodniach, tam są dużo lepiej ułożeni. W poniedziałek spotykam się z kandydatem, jestem dobrej myśli.
Dyr. Ślifirczyk ma plan „B”. Jeśli nie znajdzie lekarza, to większość personelu rehabilitacji znajdzie nową pracę w planowanym po oddziale zakładzie opiekuńczo-leczniczym, który może przynieść zyski. A co z terapeutami, niektórzy mają 30-letni staż? Kilku zostanie. Reszta, ok 10 osób, musi szukać pracy. A co z chorymi? Być może znajdą miejsce na Józefowie. Tam jest tylko 12 miejsc.
W skali regionu Krychnowicki oddział Rehabilitacji Neurologicznej jest unikalnym. - Do tej pory wystarczyło, że na oddziale zatrudniony był lekarz na pół etatu – mówią zgodnie pacjenci i personel.
Bartek Olszewski
Komentarz
I pacjentom, i personelowi doradzam, by o sprawie informowali wszędzie gdzie mogą. Doszedłem też do wniosku, że w tej sprawie powinni wykazać swe ludzkie zainteresowanie kandydaci na prezydenta w najbliższych wyborach. Czy wszystko "musi być przez dziennikarzy”!? Sytuacja idealna – niech się wykażą! Niech pokażą jak są efektywni, niech przyniosą do szpitala lekarza lub pismo z Ministerstwa Zdrowia, czy NFZ, w którym chorzy przeczytają, że mogą istnieć. Mogą mieć nadzieję na kolejną wizytę i leczenie.
Też mam nadzieję, że kandydaci nie będą obiecywać co zrobią po wyborach, że historię ktoś zakończy przed wyborami... Po to, by być.
Bartek Olszewski