Wskaż trzy szczegóły różniące kampanię od reklamy

12 października 2010
Kampania przed wyborami samorządowymi ruszyła? Oficjalnie nie, bo żadna z reklam kandydatów na prezydenta Radomia czy radnych nie informuje, że kandydatami tymi są. Ale od czegóż jest kreatywność ewentualnych włodarzy miasta i ich piarowskich sztabów?

Kosztowniak pozazdrościił Szprendałowiczowi Jak się okazuje, najlepszym narzędziem do "prekampanii" jest internet i billboardy na blokach. Wystarczy mieć, albo zrobić sobie stronę w sieci, a potem zwyczajnie ją reklamować. Tak zrobił kandydat na prezydenta Radomia z PO Piotr Szprendałowicz (o czym pisaliśmy tutaj) . Oczywiście, na billboardach, które wiszą w kilku punktach Radomia, nie ma żadnej informacji, że kandydatem jest. Szprendałowicz "tylko" dziękuje za cztery lata współpracy na rzecz miasta jako "zwykły" członek zarządu województwa mazowieckiego i zaprasza na swoją stronę w sieci.

W ślady Szprendałowicza poszedł także kandydat PiS na prezydenta Radomia, czyli obecny szef magistratu Andrzej Kosztowniak. Wprawdzie miał już wcześniej swój blog, ale pisywał na nim bardzo nieregularnie. Ostatnio milczał bardzo długo. Od 31 sierpnia, kiedy informował o pierwszym dzwonku w "najnowocześniejszej szkole muzycznej", odezwał się dopiero 7 września. Usprawiedliwiał swoją nieobecność m.in. tekstem "Zobowiązania po mazowiecku" (w cytacie poprawiliśmy błąd - panie prezydencie "mazowiecku" piszemy z małej litery, bo to przymiotnik). Wczoraj natomiast zaprosił na swoją stronę internetową. Nazywa się zwyczajnie: "Andrzej Kosztowniak. Prezydent Radomia". W ślad za stroną poszły... promujące ją billbordy. Na których - rzecz jasna - ani słowa, że mamy do czynienia z kandydatem na prezydenta miasta.

Co chce teraz powiedzieć internautom Andrzej Kosztowniak? "Tym samym wystartowałem ze stroną internetową i zapraszam do jej odwiedzania. W ten sposób dowiecie się Państwo czegoś więcej o mnie, mojej rodzinie, a także o Radomiu, którym dzięki Państwa poparciu zarządzam. Tak naprawdę robimy to razem, bo przecież wszystko co się dzieje dookoła to zasługa nas wszystkich – Radomian (radomian - z małej litery - przyp. autorki)" - pisze z ogromnym przekonaniem Andrzej Kosztowniak. Tak informuje o akcji "Zabłyśnij na drodze": "Kamizelka nie waży, to powiedziałem uczestnikom akcji. Może ona uratować zdrowie czy życie. Sam jestem kierowcą i wiem, że szczególnie przy złych warunkach atmosferycznych oraz wieczorem, rowerzyści czy piesi są mało widoczni na drodze. Założenie kamizelki, czy innego elementu odblaskowego nie jest czymś skomplikowanym ani uciążliwym. Pomoże za to podnieść poziom bezpieczeństwa, zarówno w stosunku do nas samych jak i innych uczestników ruchu" - zapewnia i radzi prezydent.


Aby nie było wątpliwości, prezydent Kosztowniak zaznacza na swoim blogu, że "budowa strony jak i jej reklama, nie są sfinansowane ze środków publicznych". Ale np. tacy blogerzy z
http://demotyradom.blox.pl/ nie bardzo w to wierzą. Proszą więc czytelników o rozwiązanie zagadki: czym różni się oficjalna strona Radomia od  - jak to określają - "strony prezia?" - i zachęcają do wskazania różnic na zdjęciach publikowanych zarówno na www.radom.pl, blipie, jak i miejskim kanale Goldenlife. Po czym podpowiadają: "Jest jedna różnica, reszta zgadza się tak, że nawet robotnikom tyłki widać tak samo".

Bożena Dobrzyńska