Sesja nadzwyczajna o długu. Po co była?

3 listopada 2010
Ile wynosi naprawdę dług Radomia? Czy jesteśmy na skraju przepaści, czy rozwijamy się w szybkim tempie? Kto mówi prawdę, a kto kłamie? Na te pytania powinna przynieść odpowiedź dzisiejsza nadzwyczajna sesja Rady Miejskiej. Ale nie przyniosła. Pod koniec obrad na sali naliczyliśmy zaledwie dziewięciu radnych.


 

Na początku miejsca były zajęte Sesję przewodniczący Dariusz Wójcik zwołał na wniosek prezydenta Andrzeja Kosztowniaka. Ten uznał bowiem, że głównie w mediach i głównie za sprawą radnych opozycji pojawiają się - jego zdaniem - nieprawdziwe informacje na temat zadłużenia Radomia. Za podanie takiej poszedł nawet w trybie wyborczym do sądu z kandydatem na prezydenta Mariuszem Foglem (Radomianie Razem). Ale przegrał.

Dziś po raz kolejny - jak podkreślał prezydent - tłumaczył radnym to, czym jego zdaniem nie interesowali się do tej pory. - Tu bardzo istotne są liczby, a z nimi trudno polemizować - twierdził. Poinformował, że dług miasta wynosi 335 mln 992 tys. zł, w tym 75 mln odziedziczył po prezydencie Zdzisławie Marcinkowskim.

- To proste. Jeśli odejmiemy te 75 mln wyjdzie nam 260 mln - wyliczał. Przekonywał, że te pieniądze poszły na inwestycje. - Nie przejedliśmy ich - zapewniał. Wyjaśniał, że zadłużenie może się zmniejszyć jeśli otrzymamy 15 mln 500 tys. zł dofinansowania wniosków unijnych, które złożyliśmy i które zostały bardzo dobrze ocenione. W ciągu czterech lat na szeroko pojęte inwestycje wydaliśmy prawie 738 mln zł. - Nie zdarzyło się to  podczas wszystkich poprzednich kadencji - zauważył. Wg prezydenta, gmina nawet zarobiła ok. 110 mln zł. Tłumaczył, że dług wynika m.in. z tego, że na realizację projektów unijnych miasto musi mieć zagwarantowany tzw. udział własny. - Naszą wiarygodność oceniła niezależna instytucja jaka jest Europejski Bank Inwestycyjny. Bo jakby nas ocenił źle, to byśmy kredytu nie dostali - argumentował. Kosztowniak posługując się wykresami pokazywał, że daleko nam do przekroczenia niebezpiecznej granicy zadłużenia wynoszącego 60 proc. wielkości budżetu. Prezydent tlumaczył

W dyskusji uczestniczyli nie tylko radni, ale zaproszeni na sesję kandydaci na prezydenta Radomia. Poza Markiem Wikińskim (SLD), przybyli wszyscy. Ale Mariusz Fogiel dystansował się od tego zaproszenia twierdząc, że przyszedł wyłącznie jako radny. - Jeszcze nigdy nie byłem tak zażenowany. Wstydzę się za upadek Rady Miejskiej, za jej upolitycznienie - mówił.

Jakub Kluziński (Kocham Radom) próbował obalać krążące mity na temat długu Radomia. - Nie ma wspólnej odpowiedzialności za budżet. Zgłaszałem do niego wiele konstruktywnych uwag, ale nie były brane pod uwagę. To co prezydent nazywa inwestycjami, w żadnym wypadku nimi nie są. Inwestycje mają przynosić korzyści i rozwój. Remonty dróg nie przekładają się na miejsca pracy i wzrost budownictwa mieszkaniowego - punktował radny. Obarczył też władze miasta za fatalne kontakty z zarządem Mazowsza i sejmikiem wojewódzkim. Po co ta sesja? Pytali m.in. Z. Kwaśnik (z lewej) i M. Fogiel

Kazimierz Woźniak (Radomianie Razem) dotknięty osobistymi uwagami prezydenta pod jego adresem odparował, że on jako prezes spółdzielni mieszkaniowej potrafi nią dobrze zarządzać, bo nie tylko nie ma długów, ale przynosi zyski, a czynsze w Łuczniku są najniższe w mieście. Nie omieszkał też wytknąć Kosztowniakowi błędu, jaki znalazł się w jego liście do mieszkańców i dotyczył ilości wyremontowanych dróg podczas minionej kadencji. - O to, że pan Fogiel pomylił się nie dodając, że mówi o wysokości długu na dorosłego mieszkańca, podał pan go do sądu. A pan w ilości wyremontowanych dróg pomylił się o 500 procent! - skomentował.

Rajca: To czysta demagogia Zbigniew Kwaśnik, kandydat PSL na prezydenta Radomia, zarzucił prezydentowi, że przedstawił liczy bezwzględne nie porównując ich z innymi danymi, nic też nie mówił na temat obsługi zadłużenia i stosunku wydatków do dochodów bieżących za trzy ostatnie lata.

Wielokrotnie padało pytanie, po co ta sesja została zwołana, a kandydaci na prezydenta chcieli wiedzieć w jakim celu zostali zaproszeni. Piotr Szprendalowicz (PO) odpowiadał, że po to, by rządzący mogli uprawiać propagandę i robić  "populistyczny przekaz". Przytaczał też dane pokazujące jak mało pieniedzy z Unii na jednego mieszkańca pozyskał Radom. Wtórował mu partyjny kolega Wiesław Wędzonka, który uznał, że sesja jest po to, by można było mówić o sukcesach prezydenta Kosztowniaka.

Pod koniec sala świeciła pustkamiNiemal kompletna cisza zapadła po wystąpieniu Jana Waldemara Rajcy, kandydata na prezydenta Radomia   Ruchu Wyborców Janusza Korwin-Mikkego. - Takiej ilości demagogii jeszcze nie słyszałem - wzdychał. Jego zdaniem nie ma co się kłócić, że za mało wzięliśmy z Unii, bo w ogóle nie powinniśmy brać. - Idziemy w kierunku komunizmu. Basen, boiska gminne. Jeśli dziś basen jest za darmo, to płacą wszyscy podatnicy. Wy urzędnicy nie jesteście od robienia biznesu - grzmiał z trybuny. 

Prezydent Kosztowniak jeszcze raz wyjaśniał, przekonywał, tłumaczył, rozwiewał wątpliwości. Ale wielu pytających już na sali nie było. Większość spieszyła się na otwarcie aquaparku w Centrum Słonecznym.

Bożena Dobrzyńska