Debata siedmiu kandydatów 2
Fontem do widowni usiedli obok siebie: Mariusz Fogiel (Radomianie Razem), Jakub Kluziński (Kocham Radom), Andrzej Kosztowniak (PiS), Zbigniew Kwaśnik (PSL), Waldemar Rajca (Ruch Wyborców Janusza Korwin - Mikkego), Piotr Szprendałowicz (PO) i Marek Wikiński (SLD). Ten ostatni prosi publiczność o długopis, jako pierwszy wstaje i podchodzi do widowni – Sprawy miasta idą w złym kierunku. Trwa wojna Polsko-Polska – mówi poseł Wikiński i zachęca do oddania głosu na niego. Co kilka minut kandydaci „uciekają” od pytań wykorzystując czas na promowanie samych siebie.
Odpowiedzi i opinie kandydatów na urząd prezydenta co chwila przerywane są oklaskami, komentarzami lub śmiechem przybyłych widzów ale nie ma gwizdów lub tupania nogami czy wyraźnych oznak niechęci. Wśród zainteresowanych wypowiedziami kandydatów osoby od 2 do 102 lat. Publiczność żywiołowo reaguje na wypowiedzi Waldemara Rajcy – Ja żony nie biję – mówi kandydat. - To chyba dobrze – pada z sali.
Obecny prezydent chwali swoją siostrę i mówi, że nie ma szwagra, uciekając od zarzutów nepotyzmu - Nie jestem uwikłany w żadne układy – dodaje Andrzej Kosztowniak podając w połowie debaty dłoń porozumienia lekko zaskoczonemu tym Waldemarowi Rajcy, część sali się śmieje.
Piotr Szprendałowicz stawia na sztukę i kulturę wysokiej jakości oraz najlepsze polowania sprowadza do spacerów na pięknej ziemi radomskiej - a broń posiadam legalnie – dodaje.
Publiczność oraz kontrkandydatów ujmuje Mariusz Fogiel – w szpitalu ostatnio czuję się coraz lepiej.
Siedzący obok Jakub Kluziński zapewnia, że to nie jego wina, że dopalacze były dopuszczone do sprzedaży oraz zapewnia publiczność – mieszkam z dziada pradziada w Radomiu, pracuję w Warszawie jak wiele osób w moim mieście.
Kandydaci tłumaczą również kwestie zadłużenia miasta, przedstawiają sposoby na „lepsze jutro miasta i mieszkańców”. Pierwsze osoby wychodzą z sali na kilka minut przed końcem debaty.
(raa)