Czarne dni dla MOPS

15 listopada 2010
- Nie dali mu pieniędzy, on nie da nam! W dodatku nas lekceważy! - denerwują się pracownicy radomskiego MOPS. Są zbulwersowani, że prezydent łata budżetu miasta ich kosztem. Protestują. Dziś przyszli do pracy  w czarnych strojach. Zapewniają jednocześnie, że interesantów obsługują normalnie.


MOPS protestuje i pracuje Od dziś pracownicy ośrodka na znak protestu polityki miasta będa nosić czarne ubrania. Od prezydenta Kosztowniaka usłuszeli, że nie dostaną dorocznych nagród.  - Pieniądze, które zaoszczędziliśmy z funduszu płac miasto w związku z dziurą budżetową chce nam zabrać. Nie godzimy się na to - mówi przewodnicząca NSZZ Solidarność w MOPS Anna Wiraszka. Dodaje, że jedyną formą protestu jest ubiór i list otwarty do mieszkańców, w którym zaloga pokazuje problem.

W radomskim MOPS pracuje blisko 500 osób. Ponad 90 procent z nich przystąpiło do protestu, który ma trwać wstępnie do piątku.. Wtedy obchodzony będzie dzień pracownika socjalnego. - Pierwszy raz od 20 lat nie dostaniemy wyróżnień, nagród, awansów. Nam chodzi także o to jak pracownicy zostali potraktowani przez prezydenta - tłumaczy przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Pomocy Społecznej  w MOPS Elżbieta Orlicka.
 
Prezydent spotkał się z ponad 200-osobową grupą pracowników i zaproponował, że zostawi do jej dyspozycji zaledwie trzecią część wypracowanych przez nich pieniędzy. - Ale o stylu w jaki to zrobił, pewnie opowiedzą pracownicy - zachęcają przedstawicielki dwóch związków zawodowych. Elżbieta Orlicka: Gdyby jeszcze forma była inna...
 
W anonimowych rozmowach z pracownikami słyszymy: - Prezydent był chamski. Wszedł na salę i na dzień dobry zaczął od tego, że jeżeli przyszliśmy sobie pogadać między sobą (pracownicy) to on wyjdzie. Traktował i zwracał się do nas jak do przedszkolaków - zapewniają wzburzeni. Tak relacjonują przebieg spotkania: - Kobiecie z sali, która wstała i opowiadała, że głosowała na Kosztowniaka, a teraz jest zawiedziona i tym razem nie odda na niego głosu, odparł  „Muszę stwierdzić z przykrością, że na takim głosie jak pani to mi nie zależy”.  Powiedział nam wprost: „nie musimy na niego głosować., jak chcemy to możemy zmienić pracę”. Czuliśmy się jak ludzie drugiej kategorii - przekonują nasi rozmówcy. - Postawił nas w takiej samej sytuacji, w jakiej rzekomo postawił go zarząd Mazowsza nie dając na ten osławiony pawilon ginekologiczny - porównują.
 
Uczestnicy spotkania kilka razy pytali prezydenta dlaczego przyznano nagrody pracownikom urzędu miejskiego we wrześniu, dlaczego nauczyciele dostali nagrody? - Prezydent nie odpowiedział nam na to pytanie. „Powinniście się cieszyć, że w ogóle macie pracę” - tak do nas mówił. Podkreślał, że zna niektórych z nas z widzenia i wie jak prowadzimy swoje gospodarstwa domowe - oburzają się.

- Rozumiemy trudną sytuację miasta. Dlatego gdyby forma powiadomienia nas o tej sytuacji była inna, zgodzilibyśmy się na mocno okrojony budżet. Mówi się trudno, w tym roku jeszcze z dziećmi nie pójdziemy na basen. Średnio zarabiamy 1200 zł netto  - żali się ubrana w czerń Elżbieta Orlicka.

Do spotkania z pracownikami MOPS prezydent Kosztowniak odniósł się na swoim blogu. Pisze m.in. tak: "W sytuacji, kiedy jedna z pań odniosła się do spraw politycznych i wyborczych mówiąc, że na mnie głosowała i się zawiodła, odpowiedziałem, że wybory już niebawem i może na mnie nie głosować.  Może zagłosować na kogoś innego. Nie rozumiem, co pracownicy ponoszący ten argument mieli na myśli. Zawiedli się na mojej prezydenturze, bo w tym roku zaproponowałem mniejsze nagrody? Nie wiem.

Przedstawiłem sytuację jaka jest i jakie są nasze możliwości. Jeżeli ktoś odbiera to jako chamskie zachowanie, to może być mi tylko przykro. Jeżeli moje słowa, że nie wypłacę nagród w wysokości jakiej domagają się pracownicy MOPS-u jest niekulturalnym zachowaniem, to tak – byłem niekulturalny." Więcej na stronie prezydenta

Bartek Olszewski