Paweł Biernacki – artysta oryginalny
Wystawa, którą możemy oglądać w Muzeum Sztuki Współczesnej w Rynku, to pomysł dzieci Pawła. - Bardzo lubił ten obraz. To właściwie taki jego autoportret - mówiła nam córka artysty Emilia, którą sfotografowaliśmy na tle pracy wraz z bratem Mateuszem. Oboje poszli w ślady ojca. W chwilę potem okazało się, że rodzina przekazuje obraz do zbiorów muzeum.
- Pawła nie ma wśród nas już rok. Ale ciągle mi się wydaje, że zaraz się tutaj zjawi. Zresztą, pewnie tu jest wśród nas, czujemy to - mówił podczas wernisażu wystawy szef radomskiego oddziału ZPAP Janusz Popławski. Jego zdaniem Paweł był "samorodnym, nieoszlifowanym diamentem". - To, co robił było niezwykle oryginalne, nie do powtórzenia. Dla mnie jego sztuka to zilustrowanie pięknych czasów po 1968 roku, czasów "ludzi - kwiatów" - podkreślał Popławski.
- Wszystko wróciło dziś do mnie takim bumerangiem - porównuje plastyk Michał Budzisz, przyjaciel Pawła Biernackiego. Przypomina, że znał Pawła wiele lat, jeszcze za czasów klubu "Mewa, potem kabaretu w Łaźni. - Słuchaliśmy tej samej muzyki, podobnie myśleliśmy o malarstwie. Gdy się spotykaliśmy, zapominaliśmy o bożym świecie. Chodziliśmy po mieście, on uwielbiał jak opowiadałem mu o radomskich kamienicach. Był lokalnym patriotą. I chyba wtedy wpadliśmy na pomysł, by pomalować klatkę schodową w Rosie, tak by pokazać najważniejsze obiekty, zabytki Radomia - opowiada Budzisz. Dodaje, że zabrakło im miejsca na wszystko, co chcieli namalować, dlatego swoje dzieło zamierzali kontynuować w drugiej Rosie przy ul. Stańczyka (powstającej w miejscu zburzonych pawilonów przy ul. Witolda). - Nie zdążylismy - wzdycha Michał.
Bożena Dobrzyńska