Sylwester kusi i pociąga
...może przed ekranem komputera? Wypatrując, kto pozostał? Może ktoś się odezwie? Może wirtualnego szampana o północy wypijemy wspólnie? To jest pewien pomysł dla osób spędzających czas sylwestrowy w ramach tzw. NOT-u, czyli Nocnego Oglądania Telewizji. To jest nawet ciekawy pomysł, bowiem w taki sposób co chwila możemy oglądać bąbelki, wszak internet i telewizja nie mają granic i wspólnie mocno się wspierają. Zanim Nowy Roczek przyjdzie do nas możemy w ten sposób obchodzić go ze znajomymi z Australii, Japonii, Koreii, Indii, Moskwy. I tak pomalutku dobrniemy do naszej strefy czasowej. Pytanie w jakim stanie? Cóż, to zależy od ilości bąbelków, a także... antybiotyków. Tak oto doszedłem do mojego stanu, który można określić jako „wyjątkowo pociągający” lub „szczelnie opatulony w pierzynę” z nosem w komputerze, lekarstwami i chusteczkami pod ręką. Jednym zdaniem, mam przekichany Nowy Rok. Jeszcze się nie zaczął, a już go mam dosyć.
Nie pójdę pod magistrat, by posłuchać prezydenta i bum-bum-bum w wykonaniu DJ (to znaczy didżei – chyba tak to się pisze). Nie wybiorę się do klubu, nie wydam 400 zł za wejściówkę, by dostać lampkę szampana i darmowe wejście na kolejną noc w ramach leczenia nocy sylwestrowej. Serio, jeden radomski klub ma taki pomysł. Nie wyjadę w góry, na Mazury, nad morze czy do Egiptu, choć to ostatnie w Radomiu przewidział Jarosław Kaczyński.
Powiem więcej, ja się nawet nie ogolę!!! To w ramach sprzeciwu. Jak lata temu, gdy ludzie nie golili się w ramach sprzeciwu wobec władzy i wkładali sobie w klapy oporniki, tak ja ostanę się z brodą i ogólnym oporem do ruchu sylwestrowego. Tak mi dobrze, a żona niech się szykuje, niech wydaje pieniądze na fryzjera, suknie, szampan. Jej też się należy, spędzi super sylwestra bez „starego”, w gronie sprawdzonej paczki przyjaciół.
Mój fantastyczny sylwestrowy nastrój procentuje! Dzięki temu nie muszę zawracać gitary i wchodzić w życie znanych radomian z radosnym pytaniem, gdzie i jak spędzą sylwestra oraz ile na niego wydadzą? Niech się bawią fantastycznie, obojętnie z jakiej są opcji, partii, wyznania, czy noszą brodę czy nie, i tym podobne. To ich prywatne życie, w które wchodzą brukowce, z czym akurat do końca nie zgadza się moja szefowa, która nie uznaje sylwestra. Tak mi powiedziała i na dodatek chciała, bym wydzwaniał po ludziach i raczył ich chrypą, pytając jak się będą bawić. Postawiłem się i na swoim: nie dzwoniliśmy do nikogo z takim pytaniem!
By szefową pocieszyć napisałem jeszcze o kolejnym zwolnieniu w dyrekcji MZDiK; cóż z końcem roku dzieją różne mniej, czy bardziej wystrzałowe wydarzenia. Taki akurat "strzał" dotarł z miejskiej spółki. Widać dla wielu sylwester jest wystrzałowy, pytanie jedynie, w którą stronę strzelają?
Koniec przynudzania. Jeśli w tym całym zamieszaniu znaleźliście czas na przeczytanie mych słów, to jestem pełen uznania. No chyba, że też jesteście lekko niezdrowi i spędzacie sylwestra z nosem w ekranie komputera. To ma jeszcze jeden plus: ma sypać śnieg, na drogach będzie ślisko a my się byczymy. Inni mają problem, gdzie zaparkować auto by, żadna petarda pod nim nie wybuchła.
Wszystkich Was obściskać i ucałować nie dam rady, choć Z OKAZJI NOWEGO ROKU MOŻNA A NAWET TRZEBA to uczynić!
Pozdrawiam
Bartek Olszewski