To izolacja, nie integracja?
Tym razem prezydent nie spóźnił się na spotkanie, by przekonywać licealistów, nauczycieli i rodziców swojego planu reorganizacji w oświacie. Po zamkniętej części z nauczycielami wszedł na salę gimnastyczną. Wypełniona po brzegi, a przed prezydentem dokumenty i teczki na biurku. Do mikrofonu ustawia się kolejka. Rodzice i uczniowie nie chcą słuchać wałkowanych i tych samych argumentów Ryszarda Fałka. Przedstawiają swoje racje, opinie specjalistów, analizy. Wszystko w nadziei ocalenia szkoły w obecnej lokalizacji.
– Nasze niepełnosprawne dzieci nie są upośledzone! Tak pan powiedział w mediach. Chcę, by moje dziecko chodziło do szkoły integracyjnej, tu gdzie jesteśmy. Wątpimy, by pan rozumiał co to jest integracja. Tu każdy problem ucznia jest rozwiązywany indywidualnie. To nie są pana cyfry, niże i wyże. Apelujemy do pana o pozostawienie tej szkoły – proszą rodzice. Prezydent twierdzi, że ma opinię swoich prawników i łączenie "Konarskiego" z gimnazjum jest możliwe. Dystansuje się od swoich wypowiedzi prasowych i rozpoczyna tyradę znaną z poprzednich spotkań w pozostałych szkołach objętych reformą. Co kilka minut rodzice wybuchają. – Państwo izolują 280 uczniów tej szkoły. Im dajecie ten przywilej rozumienia osób niepełnosprawnych, a ja chciałbym, by 700 uczniów rozumiało ten problem. Tu jest izolacja, nie integracja – to nowy argument prezydenta Fałka.
- Oddałam córkę do szkoły ogólnodostępnej - jak pan zachęca - choć miałam orzeczenie, by chodziła do szkoły integracyjnej. I co z tego wyszło? Po pół roku córkę natychmiast zabrałam, bo miała myśli samobójcze. Pan nie zdaje sobie sprawy ile ja walki włożyłam, by dziecko z powrotem stanęło na nogi! Nasze dzieci są źle traktowane w normalnych szkołach. Pan nie ma bladego pojęcia co tam się dzieje, a nasze dzieci nie są przedmiotami i cyferkami, które się dla pana tylko liczą. Tu jej wszyscy pomogli. Mnie nie powinno teraz zależeć, bo córka zaraz zdaje maturę i stąd odchodzi, ale panie prezydencie, takich rzeczy się nie robi. Jest pan katolikiem, powinien pan szanować takie dzieci, ich prawa i bronić ich – opowiada łamiącym się głosem mama jednej z uczennic. Prezydent, jakby zniżonym tonem: - Ja wiem, że takie sytuacje się zdarzają w tych dobrych szkołach – mówi, a sala wybucha gorzkim śmiechem. Kolejna kobieta nie wytrzymuje, po swojej opowieści wychodzi z płaczem.
Padają argumenty uczniów: –Ideą szkoły integracyjnej jest to, że klasy mają być małe. Gdy nas pan przeniesie, tak nie będzie. Moi znajomi już deklarują zmianę szkoły, więc nauczyciele stracą pracę. To jest dla pana ekonomia?; Chodziłam no normalnego gimnazjum, mówiono do mnie "kuternoga", "kulawa kaczka", śmiano się ze mnie. Dopiero tutaj odżyłam. W mojej klasie jest pięć koleżanek niepełnosprawnych, pomagamy sobie. Czy prawdą jest, że do naszej szkoły ma pan przenieść uczniów z "Kopernika?".
Prezydent odpowiada: - Pierwsze słyszę o przeniesieniu "Kopernika". Nie ma takiego planu. W pełni szanuję państwa glosy w obronie szkoły. W nowym budynku ci sami pedagodzy będą dbać o dzieci. Konkurs wyłoni nowego dyrektora. Państwo tutaj hermetycznie się zamykacie. Budynkiem po "plastyku" zainteresowany jest nowy gospodarz - stowarzyszenie osób niepełnosprawnych.
- Do 7 lutego, czyli sesji Rady Miejskiej, nie będę proponował innych rozwiązań. To radni podejmą decyzję o losach szkół, które odwiedziłem i gdzie przedstawiłem nasze racje – powiedział nam po spotkaniu Ryszard Fałek, który na pożegnanie dostał od uczniów zaproszenie na studniówkę.
Bartek Olszewski