Samoloty z nowym sensem
Na ekspozycję składają się dwa cykle tematyczne - Białoruś i samoloty. Dlaczego akurat one? - Są takie chwile, momenty, że wiemy co chcemy namalować, a są całe lata, że nie wiemy. I kiedy następuje ta chwila, trzeba się z nią zmierzyć - tłumaczy artysta. Kilka lat temu pojechał na Białoruś na plener. - I zobaczyłem - 150 km na wschód od Polski - zupełnie inny świat. Ten świat jest zaskakujący w swoich formach, znakach, reliktach ostańcach różnego rodzaju. I postanowiłem, że to może być temat dla mnie - pejzaż postsowiecki. To mogą być różne rzeczy - trolejbus z piosenki Wysockiego, płot, który ukrywa areszty, więzienia, lotniska, tereny wojskowe albo dacze prominentów, bo oni tam właśnie to ukrywają za plotami. Takie dziwne obiekty, relikty epoki, o której już zapomnieliśmy - opowiada Artur Winiarski.
Samoloty maluje od dawna, bo jestem miłośnikiem lotnictwa, W Radomiu bywa na Air Show. Ale moje obrazy nie mają nic wspólnego z katastrofą w Smoleńsku. Te samoloty zobaczyłem na na Białorusi - na lotnisku stały takie stare tupolewy. One mają intrygujące kształty jako znak plastyczny, jako formę.To znowu obiekty z innej epoki: Breżniewa, Andropowa, Gorbaczowa. Znaki tamtego socjalizmu, ZSRR. Potem widziałem je na lotnisku w warszawie, bo ja blisko Okęcia mieszkam i jeżdżę tam na rowerze. Rzeczywiście, tak się złożyło, że po kilku latach ten znak plastyczny nabrał zupełnie innego wymiaru, a ja ciągle się muszę z tego tłumaczyć - przekonuje. Dodaje, że niektórzy mówią w takich przypadkach o profetyzmie sztuki. - Ale ja nie chcę tego tak widzieć - podkreśla.
Wystawa będzie czynna do 27 lutego br.
(kat)
Więcej o Arturze Winiarskim na www.elektrownia.art.pl