Paliło się jego mieszkanie, on był w… szpitalu

17 marca 2011
Prawdopodobnie zaprószenie ognia było przyczyną pożaru w bloku przy ul. Żwirki i Wigury - uważa prokuratura. Wyniesiony z płonącego budynku mężczyzna, który zmarł w szpitalu, nie został  do tej pory zidentyfikowany. Właściciel mieszkania nie wie jak on się nazywał.

W pożarze zginęły trzy osoby Życie w pożarze straciły trzy osoby - także dwie starsze kobiety (w wieku 72 i 82 lat) mieszkające nad lokalem, gdzie było źródło ognia. Siedem osób, w tym strażak, zostało przewiezionych do szpitala z objawami zatrucia tlenkiem węgla.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Radom-Wschód. Śledczy potwierdzili wcześniejsze informacje, że wydobywające się z okna bloku płomienie zauważyli patrolujący miasto policjanci, którzy też znaleźli w korytarzu mieszkania mocno poparzonego mężczyznę, który następnego dnia zmarł w szpitalu. - Nie został on do tej pory zidentyfikowany. Wiadomo tylko, że ma na imię Jerzy. Nie posiadamy żadnych informacji, które mogłyby nas naprowadzić na to kim on był. Nie zgłosił się nikt z jego rodziny, ani znajomych - informuje rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Małgorzata Chrabąszcz. Jak dodaje, z zeznań właściciela mieszkania wynika, że razem z nieżyjącym już mężczyzną spożywali razem alkohol. Ponieważ tego alkoholu zabrakło, właściciel wyszedł do sklepu by go kupić i wrócił dopiero następnego dnia rano, kiedy trwała akcja gaszenia pożaru. Uszedł z życiem, bo w tragicznym momencie nie było go w domu.

- Ze wstępnych ustaleń wynika, że mężczyzna ten jest chory, utracił prawdopodobnie przytomność na ulicy i został przewieziony do szpitala, gdzie spędził noc. Problem w tym, że podał nam tylko imię mężczyzny, z którym pił alkohol. Mamy nadzieję, że zabezpieczone ślady pozwolą nam na jego identyfikację. Prawdopodobnie był to bezdomny, niezameldowany w Radomiu - mówi rzeczniczka.

Z ustaleń biegłego wynika, ze prawdopodobna przyczyną pożaru było zaprószenie ognia, ponieważ w lokalu nie było gazu i energii elektrycznej. - Jeżeli okaże się, że rzeczywiście to nieżyjący mężczyzna spowodował zaprószenie ognia, śledztwo ze zrozumiałych powodów zostanie umorzone - dodaje M. Chrabąszcz.

(bdb)