Nic nie wiedzą, nie czytali. – Ale to złe – mówią
- Panowie, zapraszamy ale bardzo prosimy o spokój – słyszą radni od organizatorek przy wejściu do biblioteki.
- Jestem z natury spokojny, rodzice mnie nieźle wychowali. Dzisiaj przeczytałem w internecie, że jest takie ciekawe spotkanie więc rozszerzając swoje horyzonty myślowe przyszedłem tu – wyjaśnia przy drzwiach do Czytelni Kawy Karol Sońta.
- Jaka pana książka interesuje? - pytamy radnego.
- Ja ostatnio czytałem „Front wschodni 41 – 44”. Bardzo interesująca. Tu są mniej ciekawe, ale mam nadzieję, że czegoś się dowiem.
- A które to są mniej ciekawe? – dopytujemy.
- Pan o skłonnościach homoseksualnych jest jedną z tych mniej ciekawych. Aczkolwiek im dłużej zostanie, tym się więcej dowiem – odpowiada tajemniczo radny.
- A jak z czytaniem Gombrowicza? - pytają dziennikarze.
- ...yyy... kogo? - pyta radny i głupawo się uśmiecha do spółki z kolegą Kotwickim.
- Witold Gombrowicz – próbują wyjaśnić dziennikarze, ale radni im przerywają.
- Znam, znam Gombrowicza z liceum, nie jestem jego fanem. "Ferdydurke" dwukrotnie przeczytałem i miałem problem ze zrozumieniem. Ja Gombrowicza nie lubię, nie lubię czytać – próbuje doprecyzować Karol Sońta i dodaje: – Jako człowieka, nie znałem go. Znam jego światopogląd, ale nie lubię go czytać. Znam o wiele ciekawszych autorów. Póki co, w tym kraju możemy czytać co chcemy. - Ale w domu – uzupełnia Piotr Kotwicki, a Sońta ciągnie dalej: – Akurat nie znam się na gejowskiej literaturze.
- A tu przychodzimy na żywą literaturę... – zauważają dziennikarze.
- Sodomite, tak? Ja to tak widzę – przerywa Sońta.
- Proszę wybaczyć, czy Pan pił alkohol? - dopytujemy radnego czując wyraźny zapach.
- Nie, wczoraj do późna w nocy pracowałem nad doktoratem. Dziś przyjechałem samochodem, zaraz będę odjeżdżać, nie piłem alkoholu. W piątek zazwyczaj zaczynam pić alkohol po godz. 18 - spokojnie wyjaśnia radny Prawa i Sprawiedliwości.
Wewnątrz kawiarni żywe książki już są wypożyczane na 30 minut. Radni zaglądaja tu na krótko, by następnie wyjść z lokalu. Oddalają się w pobliże zaparkowanego radiowozu. Policjanci z dala patrzą na rozwój sytuacji oraz na radnych, którzy non stop gdzieś dzwonią. Piotr Kotwicki ma dwa telefony, nie rozstaje się z nimi na chwilę. Ani on, ani jego kolega, książek nie wypożyczyli.
- Przyszedłem tu by porozmawiać z ludźmi. Żyjemy w zintegrowanym społeczeństwie, czas przerwać obłudę mówiącą, że tylko heteroseksualni są ludźmi normalnymi. Trzeba być tolerancyjnym wobec innych. Niebawem wypożyczę książkę. Czuję się dobrze, tu jest fajny klimat, przedstawiciele różnych narodowości - komentuje Karol Sokołowski z Ruchu Poparcia Palikota. Jego zdaniem, w liście radnego Adamca jest zero tolerancji. - Podobnie nie odpowiada mi zachowanie radnych PiS. Prezydent powinien zająć stanowisko, przecież to władza Radomia - uważa. I dodaje: - A teraz oni stoją na rogu i patrzą. A za nimi stoi Kościół.
- To skandal! Już mówiłem organizatorom, że następnym razem Elektrownia udostępni im pomieszczenia do realizacji kolejnej Żywej Biblioteki. Przyszedłem tu z pełną świadomością, by zamanifestować tożsamość poglądów z tymi młodymi ludźmi - deklarujeł Zbigniew Belowski, zastępca dyrektora Elektrowni. Przypomnia, że taka inicjatywa jest uznaną formułą partnerskiej rozmowy na świecie a działanie czysto urzędnicze władz miasta jest zadziwiające. - Władze wprost nacisnęły na dyrektorkę Resursy. Ja nie ulegałem takim naciskom w przeszłości płacąc za to. To niewyobrażalne: w cywilizowanym kraju dyrektor instytucji jest poddawana naciskom. Tu można mówić o represjach! - grzmi. Podkreśla, że to przykre, iż Radom tak niechlubnie zasłynął w Polsce. - Zastanawiam się co będzie dalej? Czy odbędzie się na przykład Festiwal Gombrowiczowski w teatrze? Skandal, Skandal!- powtarza.
Tymczasem radni Prawa i Sprawiedliwości wracają do Czytelni Kawy z kilkoma innymi osobami. Wspólnie rozdają swoje ulotki o „Psychologii homoseksualizmu”, o „Medycznych konsekwencjach praktyk homoseksualistów”. Książki nadal żadnej nie wypożyczyli, za to zaczynają dyskutować z organizatorami Biblioteki.
- Nie wiem nic na temat homoseksualizmu i nie mam zamiaru wiedzieć. Wiem, że to jest... yyy złe – wypala radny Sońta.
- Wie pan, że to złe, nie wiedząc nic na ten temat? - dopytuje dziennikarz.
- Nie, źle pan usłyszał – odpowiada Sońta.
- Mamy nagranie.
- Jeśli jest to nagranie operacyjne, to możemy to odtworzyć i nie ma żadnego problemu, ale kwestia jest taka, że to jest niewłaściwe zachowanie. To jest dewiacja według mnie – brnął swoim torem myślenia Karol Sońta.
- My jesteśmy osobami nienależącymi do żadnej organizacji, każdy ma prawo wyrażać własne opinie – próbuje tłumaczyć organizatorka.
- Więc i my mamy prawo do własnej opinii – zauważa Kotwicki.
Po kilku minutach przepychanek słownych radni odchodzą spod Żywej Biblioteki. Przychodzą natomiast licznie młodzi i starsi radomianie, by czytać w spokoju wypożyczone, żywe woluminy. - Żywa Biblioteka jeszcze nie raz wróci do Radomia – planują organizatorki.
Spotkani przez nas młodzi ludzie są zadowoleni, że doszło do zorganizowania Żywej Biblioteki. - Tylko przykro, że tak zachowały się władze Radomia - mówią. Mocno zaznaczaja: - Nie zgadzamy się z krzywdzącymi i nieprawdziwymi opiniami pana Adamca.
Radnego Sławomira Adamca nie widzimy.
Bartek Olszewski