Słoneczny Dzień Dziecka
Ale od początku. - Tato, pojedziesz z moją klasą i napiszesz co widziałeś. Organizujemy dla dzieci i młodzieży ze Słonecznego Domu spotkanie w Ośrodku Szkoleniowo–Wypoczynkowym w Rajcu Poduchownym. Będzie ognisko, będziemy się wspólnie bawić - rzekła kilka dni temu moja córka. Gimnazjaliści z II b, co postanowili to uczynili. I to jak! Zadbali o transport, zadbali o sponsorów i teraz wspólnie jedziemy po naszych gości. Autobus zapewnili związkowcy z Solidarności z MPK, gdy tylko dowiedzieli się na jaki cel. Nie zastanawiali się nawet sekundy, dali transport z uśmiechem.
Na co dzień pod skrzydłami Słonecznego Domu jest ok. 60 wychowanków.- Każda nasza duszyczka to indywidualna historia. Z gimnazjum nr 8 współpracujemy od lat, już nawiązały się wspólne znajomości między dziećmi. To dzięki takim kontaktom mają okazję do szerszego i prawdziwego uśmiechu. Najmłodsi od rana pytali – kiedy przyjedzie autokar? Kiedy jedziemy spędzić kilka godzin między drzewami pod Radomiem? – mówi wzruszona dyr. Ewa Drelewska. Pani dyrektor kieruje domem od 2003 r. Widzę jak obejmują ją wychowankowie tuż przed wyjazdem. Wtedy też pstrykamy pierwsze zdjęcie z tysiąca niekłamanych fotek, nie naciąganych, nie reżyserowanych - prawdziwych. Nie raz brakuje słów by je opisać. Ale nie są na pokaz, są przeznaczone do wspólnego albumu gimnazjalistów i Domu Słonecznego. Już przy autokarze pierwsze powitania i pierwsze symboliczne niespodzianki wręczane wszystkim zaproszonym. Słodkości będzie więcej...
Pierwsze minuty w Rajcu Poduchownym to oficjalne powitanie, które było jak przytulenie przyjaciela. Najmłodsi już po chwili chwytają jedną z wielu piłek. Nauczyciele nie naciskają, zapraszają subtelnie na tor łatwych przeszkód, grę w siatkówkę. Ognisko już płonie, jeśli ktoś chce siada przy nim. Co kilka chwil słyszę gwizdek sędziego i sympatyczne komentarze. Hula hop, grupy większe i podgrupki, ktoś pomiędzy chce unieść latawiec. Obok gra muzyka – Magnez włącz coś ludzkiego – słyszymy. - Dobrze, tylko znajdę - odpowiada... Magnez.
Przez kilka godzin, średnio co kwadrans (acz to nie jest najważniejsze) uczestnicy festynu czy też majówki otrzymują różnorakie podarki od organizatorów. - To też nie jest najważniejsze. To potrzeba serca. Otaczająca nas rzeczywistość niestety boli niektóre dzieci zbyt często. Zbyt często! Najważniejsze jest wspólne spotkanie, rozmowa, zabawa, zauważenie potrzeb dzieci, również przez gimnazjalistów. Dzisiejsze organizowała klasa II b, pomagają im wolontariusze z innych klas – skromnie mówi Eliza Klamut. Pani Eliza jest mózgiem całego przedsięwzięcia. „Mózgiem” to może złe określenie. Ona daje uśmiech swoim wychowankom, ona daje całusy brzdącom z Domu Słonecznego, ona też kroi kiełbaski i dba o milion spraw związanych z setką dzieci w jednym miejscu... I tak nieprzerwanie od 20 lat. - To nie jest tylko przyjazd i spędzanie czasu na łonie przyrody. Dzieciaki potrzebują zainteresowania, ciepła, dziś akurat nie ma występów teatralnych, ale mój kolega rysuje piękne portrety i ustawiła się spora kolejka - zapewnia.
Rzeczywiście Cezary Woźniak - nauczyciel - czaruje ołówkiem! Jak mawiają, jest mistrzem karykatur, które tworzy choćby podczas rad pedagogicznych. Tym razem dzieci oglądają swoje „serduszka” wyczarowane przez pana Cezarego. A do mnie podchodzi sympatyczny czterolatek. Jak sam twierdzi, ma co najwyżej dwa lata! Nieważne, zaczynamy rozmowę na temat konstrukcji huśtawek. Dlaczego jest tyle metalowych prętów i czemu huśtawka się nie rozpadnie? Opowiadam jak tylko potrafię, przypominając sobie kilka zasad fizyki, skręcania śrubek i spawania. (Na marginesie, jeśli młodym zaczniecie lać wodę, wyczują to natychmiast. Jeśli czegoś nie wiecie, lepiej powiedzcie, że nie macie zielonego pojęcia). Po kilku minutach (chyba znalazłem uznanie) idziemy na zjeżdżalnie. Młody człowiek uważa i jest zachwycony wysokością, krzycząc zapraszac kolegów. Piłka jednak wygrywa z huśtawkami i zjeżdżalniami. Wkróce, dowiaduję się: Strzeliłem panu dwa gole! - mówi mój nowy kumpel. Moim zdaniem tych goli było więcej. Sympatyczny chłopczyk dba o swoją czapeczkę.
Zastanawiam się, jak i czy to w ogóle możliwe by opisać niekłamany uśmiech dziecka? - Szczerze, gdyby to była moja praca domowa to jako osoba dorosła, polonistka... może pokusiłabym się o napisanie limeryka. Nie wiem jak by to wyszło, ale chyba taką drogą byłoby mi najłatwiej wyrazić co czuję. A jednocześnie słowem przekazać, właściwie jedną rzecz: My jako dorośli dziękujemy za to, że oni są... Bo co byłby świat wart bez dzieci? -pyta retorycznie lekko łamiącym się głosem Eliza Klamut.
Worki prezentów, dosłownie worki prezentów zawdzięczamy sponsorom, których wymienię bo zasługują. Firma „Sawex” Jolanta i Marek Wawrzakowie, MZK Solidarność dała również pieniądze na nagrody, radomski Media Markt również dał worki ze słodką elektroniką. Nauczyciele Gimnazjum nr 8 na Michałowie przyszli, bo chcieli, a nie musieli. I uczniowiei klasy II b stworzyli ekipy od piłki, sprzątania, gotowania, czyszczenia, fotografowania, muzyki, itp., itd. Nie zrobili jednego: nie było ekipy od mody, blichtru, tak zwanego lansu wśród młodych. Nie było ekipy od przechwałek, uszczypliwości i wymuszonego uśmiechu. Ten przyszedł sam. Był szczery. Był prawdziwy.
Bartek Olszewski
O historii Słonecznego Domu poczytasz pod tym adresem.