To była nawałnica – opowiadają w Lesiowie
- Ta nawałnica trwała może kilka minut. Syn był w polu, ledwo co wrócił traktorem a tu na miejscu wichura zniszczyła naszą stodołę. Dom ocalał – opowiada pani Markowska. Właśnie sprząta podwórko. Stodoła nie ma dachu. Porozrzucane elementy konstrukcji leżą w nieładzie. - Syn prowadzi gospodarstwo, grad zniszczył uprawy. To była ściana nawałnicy, strasznie wiało. Widoczność była może na trzy metry. Wszystko latało. Syn już nie chce prowadzić gospodarstwa, mówi, że to nie ma sensu – dodaje starsza pani. Zaznacza, że gospodarstwo nie jest ubezpieczone. Dziś rano byli u niej jak i u innych poszkodowanych przedstawiciele lokalnych władz. Podliczali straty. - Ale nie wiem czy coś pomogą, a siano dla zwierząt zmarnowane. Na szczęście mąż i syn i ja jesteśmy cali - cieszy się mieszkanka Lesiowa.
Jezdnie są przejezdne i uprzątnięte. Na poboczach leżą mniejsze oraz duże konary. W sąsiedniej Kolonii Lesiów zerwało dach piekarni. Szybował kilka metrów, konstrukcja wylądowała w stawie kilka metrów dalej. Dziś firma zamknięta, nie udało się porozmawiać z właścicielem. Są jedynie ekipy naprawiające zerwane przewody wysokiego napięcia. - Dziś prąd będzie, naprawimy zerwane linie, pracy jest sporo, ale zrobimy – zapewniają specjaliści.
W oddali widać przydrożną kapliczkę, obok niej powalone drzewo. Jeszcze dalej, w okolicznych lasach powalone i ułamane niczym zapałki grube drzewa. Między nimi ekipy telewizyjne.
– Do tej pory takie nawałnice widzieliśmy tylko w telewizji. To nie była trąba powietrzna to była jedna wielka nawałnica! Tym razem przyszło do nas. Było strasznie, ale przeżyliśmy. Tylko sąsiada w nogę uderzyło czy przygniotło drzewo. Na początku przenieśliśmy go do sklepu, bo najbliżej a potem do domu skąd zabrała go karetka. Jest w szpitalu, dziś ma operację - opowiadają mieszkańcy Lesiowa.
Wczoraj ludziom pomagali strażacy. Przykryli dachy, ale przyszła kolejna ulewa i znowu trzeba było układać folie zabezpieczające. O stratach i akcji strażaków pisaliśmy tutaj.
(raa)