Tajwan nam daje, a co my jemu?

14 czerwca 2011
My dajemy kwiat radomskiej młodzieży. Kwiat, a dokładniej dwa kwiatki wyjadą na wyspę, by się edukować na koszt Tajwańczyków. Dziś, niczym podczas akademii z czasów słusznie minionych, żegnano wyróżnione dwa kwiaty. Zresztą przyrody było więcej, bo akademii towarzyszyła wystawa mistrza z Azji, niejakiego Liao Ci Fu, którego w Resursie nie było.

Na razie są uśmiechy
Były za to jego prace o zbiorczym tytule "W krainie smoków, gór, chmur i wodospadów". Jeden z obrazów powędrował w ręce samego prezydenta Andrzeja Kosztowniaka. Był zachwycony. Prawie tak samo jak rok temu, gdy wrócił z Tajwanu. Przebywał tam na zaproszenie i za kasę Tajwańczyków. Wcześniej dalekowschodni przyjaciele ufundowali drogi sprzęt dla jednego z hospicjum w Radomiu, a następnie dwa stypendia dla wspomnianego kwiatu naszej młodzieży.

I wszystko fajnie, bo to oni za to płacą. Niemniej, zaczynam sobie zadawać pytanie, jaki w tym interes mają Tajwańczycy? Na razie wychodzi, że to filantropi. W mej dociekliwości, w otoczeniu prac mistrza Liao Ci Fu zadałem naszemu prezydentowi krótkie, bez drugiego dna pytanie: Oni nam już dali nie jedno, a co my im? Prezydent Kosztowniak użył wielu zdań, by odpowiedzieć na to proste, wręcz głupkowate pytanie. Wszystkie można zsumować w zdaniu: - Mamy do czynienia z chińskim gigantem. To proces długotrwały, dobry biznes wymaga czasu. Więc próbowałem z innej strony, może chcą coś tu wybudować, stworzyć miejsca pracy. Żadnej konkretnej odpowiedzi nie dostałem, za to prezydent mówił z uśmiechem na ustach.

Ale nie ma tak łatwo, mój węszący nos zwrócił się z podobnym „inwestycyjnym” pytaniem do Davida Y. M. Liu. Szef biura gospodarczego i kulturalnego Tajpej w  Polsce, nazywany przez prezydenta Radomia ekscelencją, zdradził plan: – Po wystawie zaproponuję wymianę. Pokryjemy koszty obozów letnich (dwu, trzytygodniowych) dla uczniów szkół średnich i studentów. I na razie to wszystko – dowiedziałem się od szanownego gościa, któremu również uśmiech nie schodził z twarzy. Podczas akademii obwieścił wszystkim, że czuje się w Radomiu jak w domu.

2011/06/140611tajwan_resursa_430_3.jpg A do domu naszego gościa pojadą studiować absolwenci „Kochanowskiego”:  Anna Pawełek, która chce czegoś nowego poza sztampą naszych uczelni oraz Patryk Majewski, który poza wszystkim innym chce się uczyć chińskiego. Oboje uważają, że lepiej czegoś spróbować a potem ewentualnie żałować, że się nie udało lub nie spróbować i żałować na całego. Dziś uroczyście cała sala Resursy obdarzyła nasz kwiat oklaskami za odwagę. Ta dwójka wygrała konkurs organizowany przez magistrat. Dla kapituły wybór, moim zdaniem, był raczej prosty bowiem zgłoszenia wysłała jedynie opisywana dwójka młodych osób. Ja przed wrześniowym wyjazdem proponuję im wycieczkę do lekarza z pytaniem o ewentualne szczepienia. Oglądałem ze wszystkimi film i dowiedziałem się, że na Tajwanie są bardzo mili ludzie. Lubią się bawić, mają szybkie pociągi, ale dokuczaja im także insekty. A to już dobrze nie brzmi.

A co do biznesu... Pod Warszawą, w Wólce Kosowskiej, jest chińskie centrum biznesu. Jeśli chcecie zobaczyć najlepsze fury świata jak ferrari, jaguary i inne z wysokiej półki, możecie się tam wybrać i robić biznes przy okazji oglądając. Ale uważajcie, nie jedno się tam spaliło, łącznie z ogromną halą miesiąc temu. Policja oficjalnie nic nie mówi o chińskiej mafii. Jaki będzie kwiat współpracy władz Radomia z dalekowschodnim partnerem? Nie wiem. Na razie widziałem tylko uśmiech na twarzach.

Bartek Olszewski