Felieton. Erekcja w skansenie
Jak niedawno pisaliśmy Muzeum Wsi Radomskiej dostało kasę (sporo z Unii) na rozbudowę. Kto obecnie odwiedza ten zakątek widzi koparki i panów w kaskach z kielnią, młotkiem i poziomicą w dłoni. Lecz by cała ta budowa się ziściła po bożemu i zgodnie z władz oświeceniem przez media, musi nastąpić coś, co nazywa się „aktem erekcyjnym”. W skrócie to nic innego jak chlapanie kielnią przez facetów w marynarkach, plus uśmiechy i nudne przemowy, że to oni a nie kto inny dał na to dobro co budują inni faceci... już nie w marynarkach. Tak też było i dziś w skansenie.
A ojców sukcesu było tylu, że dawno nie widziałem. A zaproszonych gości też trochę przybyło, by bić brawa tym co stali pod namiotem i byli wyczytywani z imienia i nazwiska. Wpierw musicie wiedzieć, że spóźnili się pod ten namiot CAŁĄ GODZINĘ!!! No jak można spóźnić się na erekcję?! Poniekąd wyjaśnił to Tomasz Tyczyński szefujący Muzeum Gombrowicza we Wsoli. Gdy padało, staliśmy pod namiotem w oczekiwaniu na oficjeli, wtedy administrator „Gombra” zaprosił dziennikarzy do Wsoli na konferencję z kiełbaskami. Zapytałem czy będzie autobus? - Będzie - odparł piszący świetne felietony i coraz lepiej wyglądający były redaktor naczelny niejednego radomskiego medium. I tu jest pies pogrzebany: tam będzie autobus – do "Wsi" nie było i dlatego na erekcję się spóźnili godzinę! Jak można!!!
Lecz w końcu przyjechali swoimi czarnymi skodami czy volkswagenami kupionymi za nasze pieniądze, nasi i wojewódzcy włodarze, wybrańcy narodu. W grupie prawie trzydziestu – tak by zaznaczyć, że jadą na erekcję. Wsiedli na coś co ciągnął ciągnik (nie był to jednak wóz drabiniasty) i razem dojechali stanąć przed mikrofon. Co ciekawe, zabytkowy ciągnik wytrzymał, ja nie do końca gdy zaczęli przemawiać. A przemawiało wielu ciesząc się i uśmiechając do kamer. Mówią, że wybory idą, więc ubrani byli nienagannie, nawet co poniektórzy czyścili chusteczkami buty. Cóż, w muzeum wsi trochę piachu jest... Ale wróćmy do erekcji, znaczy tego aktu erekcji...
Marszałek Adam Struzik (PSL) z szerokim uśmiechem zauważył, że za obecnej pani dyrektor "Wsi", dzieje się dobrze we "Wsi" i zapowiada się jeszcze lepiej. Dzieląca mikrofonem pani dyrektor Ilona Jaroszek (PSL) darzyła wszystkich promiennym uśmiechem i to właśnie pana marszałka zaprosiła jako pierwszego do tej erekcji. Zaproszenia nie trzeba było powtarzać, a nasz prezydent Andrzej Kosztowniak stał jakoś z boku i jak zawsze był przystojny i godny. Odczytany akt przez księdza zalakował marszałek Struzik, zwinął, włożył do mosiężnej tuby i wystawił na poświęcenie przez księdza, na co również nie musieliśmy czekać. Jedynie druh Zbigniew Gołąbek (obecnie PSL) poprosił, by ksiądz się odwrócił i stronę druha (dziś w marynarce miast strażackiego wdzianka) również poświęcił. Kropidło dosięgło zatem Bożennę Pacholczak (PSL), która w przemowie wspomniała, iż czekała na ten akt erekcyjny... cztery lata. Złośliwi twierdzili, że czekała tyle na dobrą pozycję (dostała ponoć pierwszą) na liście PSL do parlamentu ale nikt tego głośno nie śmiał powtórzyć.
Chwycił zatem marszałek akt i erekcję w tubie wsadzając do specjalnie przygotowanej dziury! W dłoń chwycił kielnię i klajstrem machnął a na twarzy miał uśmiech. Wszyscy kolejni też mieli uśmiech chwytając kielnię i swoje kamyki z tabliczkami, gdzie widniało ich imię i nazwisko! Gapowaty okazał się nowy członek zarządu Mazowsza Leszek Ruszczyk (PO), który zmierzając do kielni pytał "co mam z tym zrobić”? Mistrzem okazał się wicewojewoda Dariusz Piątek (PSL) – chlasnął klajstrem w swój kamyk z (jak to się wyraził) „backhandu”! Bożenna Pacholczak powiedziała znaczące „Oooo”! A druh Gołąbek ochoczo komentował akt, gdy do kielni zbliżył się godnie prezydent Kosztowniak (PiS). Druh skomentował, że „z lewej strony zawsze dobrze wychodzi”. Prezydent godnie w cieniu księdza oraz siłą precyzji zaklajstrował swój kamyczek. Aa kamyczków było ponad dwadzieścia! Ostatni przypadł dyrektorce muzeum. Stwierdziła, że wyląduje w... dziurce, co się ziściło. Gdy odwiedzicie ten plac budowy zobaczycie jak pani dyrektor akt z kamyczkiem upchnęła – najgłębiej!
Gdy, powiedzmy, za dwieście lat ktoś odwiedzi Muzeum Wsi Radomskiej to wśród eksponatów zobaczy rząd kamyków z tabliczkami. Zastanawiam się co powie ten przyszły gość w przyszłym muzeum? Może to: – Zobacz dziecko, oni dostali z Unii kasę i na znak szczęścia czynili coś co się nazywało "Aktem Erekcyjnym" Ciekawe jaki zrobili "wianek" na koniec budowy?
"Wianek" taż zamierzam opisać, tymczasem z pozdrowieniami
Bartek Olszewski
P.S. Zamieniłem słowo z budowlańcami. Mówili, że dobrze im się pracuje i robotę, o której wspominamy tutaj uczynią bez przeszkód. No chyba, że jakaś klęska, potop, czy pomór najdzie.