Hyundai i40

2 września 2011
Pierwszy Hyundai, którym jeździłem to model Pony z drugiej połowy lat 80. Do dziś kilkadziesiąt aut tej marki przetestowałem i mówiąc krótko czegoś im zawsze brakowało. Były lepsze, były gorsze, były ładne, brzydsze ale zawsze był jakiś niedosyt. Zawsze czegoś im brakowało. Do teraz! Kropkę nad „i” postawił najnowszy model Hyundaia: „i40” – jest doskonały w każdym calu!!!

 

Hyundai i40

Nie tak dawno piałem z radości po jazdach testowych nowym Focusem, lecz po tym co przeżyłem w i40 – mówię krótko: i40 to absolutny numer jeden bieżącego roku! Panie Passacie, Mondeo czy Avensisie, lubię was, lecz wybaczcie, to co uczynił Hyundai rozłożyło mnie na łopatki i tak pozytywnie trzyma od kilkunastu dni. Szanowni państwo, mogę to powiedzieć choćby z racji na mój wiek, po czterdziestce życie się zaczyna i tak też traktuję "40" w nazwie Hyundaia. W dodatku, to sympatyczne „i” w powinno być z diamentu, a już na bank ta kropka nad „i”! Nie jest, bowiem i40 byłby wtedy droższy, a na szczęście jest tańszy i dodatkowo w podstawie otrzymał doskonale wyposażenie. Skoro już o kosztach to idę o zakład, że w eksploatacji i40 również rozłoży na łopatki tuzy segmentu kadry kierowniczej wielkich korporacji.

W dodatku ten nowy Hyundai genialnie wygląda! Zawsze parskałem śmiechem, gdy słyszałem ekipy PR-owskie wielkich firm, mówiące coś w stylu: „linia nawiązuje do skoku dzikiego kota”. Popatrzcie proszę na i40... Ja w tym usportowionym a jednocześnie wyważonym i nietuzinkowym kombi widzę białe tygrysiątko. A gdy zaczniesz kręcić kierownicą otworzysz szeroko oczy: jak ten gigantyczny kot genialnie trzyma się drogi! Jak on doskonale pokonuje zakręty. Jak lekko na licznik wchodzi 200 km/h, a ty prowadzisz jednym palcem, bo Hyundai i40 idzie jak po szynach. Ten „biały tygrys” uwielbia, gdy go głaszczesz pod włos w ciasnych zakrętach i łukach. Wierzcie mi. Nigdy, podkreślam, nigdy nie jeździłem tak dobrym Hyundaiem.

Doskonałe wyposażenie, świetne materiały i ergonomia Wiedziałem, że kiedyś w końcu zamkną księgowego w komórce i wypuszczą model, w którym siedzenia będą niczym z biznes klasy, podgrzewane, a obok znajdę USB na iPoda, ksenony i doskonały dostęp do bagażnika. Hyundaia, w którym elektronika, skóra na kierownicy i materiały wykończenia nie będą drażnić oka, dłoni czy też dezorientować. W którym będzie cicho na „autobahnie” i pewnie za sprawą kamery cofania w lusterku wstecznym. W którym… (teraz to już na bank pomyślicie, że zwariowałem) z osiągów benzyniaka o pojemności 1.6 litra będę zadowolony! Fakt, nie przyspiesza w 5 sekund do setki, lecz w jakieś 10 z wąsem. Nie zbiera się jak Ferrari wyprzedzając długie tiry, lecz na Boga - gdzie w naszych warunkach damy radę jechać na wariata, bądźmy poważni - po co?! U nas o przeżycie idzie. Powyżej czterdziestki na karku chodzi nawet o odprężającą podróż oraz niemyślenie, czy auto nam nawali w drodze! A to wszystko z nawiązką dawał mój testowy model. W dodatku był oszczędny. Na trasie przy spokojnej jeździe spalił coś koło piątki, przy naciskaniu na „autobahnie”, coś koło dziesiątki, co jest i tak świetnym wynikiem gdy pędzisz średnio 180 na godzinę!

Kombi? podobno... tak :) Jeszcze jedno: sześciobiegowa skrzynia. Zwykle przełożenia w autach są dobrane albo bardziej pod efekt sportowy, co wiąże się z machaniem non stop drążkiem, albo bardziej na efekt płynięcia, co wiąże się z brakiem machania, za to jakby z zadyszką silnika podczas przyspieszeń. Ta zastosowania w i40... jest genialna, po prostu idealnie wyśrodkowana. To "krem de la krem" tego samochodu, podobnie jak on cały w swojej klasie. Cena rusza od 85 tysięcy... to tak jakbyś kupił większy kawałek Luwru za jeden uśmiech. Drugi kawałek, i też za uśmiech, kupisz na przykład z dieslem bądź mocniejszym od 140 KM silnikiem... za jakieś 132 tys zł. Wybaczcie, ale za taką cenę full wypasu i wszelkich dóbr łącznie ze szklanym dachem próżno szukać u „Niemca, Japończyka, Francuza czy Włocha”.

Mogę tak dalej piać z zachwytu nad tym samochodem: jest jak wymarzona pierwsza gwiazdka przed wigilią dla dziecka... A wtedy każdy jest trochę dzieckiem. Ma jednak mały minus... kochany Hyundaiu, wsadźcie w podstawie jeszcze lepsze głośniki. Chociaż... nawet jeśli tego nie uczynicie, to i tak i40 jest autem, które bardzo poważnie rozpatruję jako mój kolejny prywatny samochód. I mówię to bardzo poważnie, bo błogosławieństwo od żony dostałem! A radomskiemu dealerowi Hyundaia ITS A.Michalczewski dziękuję za przygodę testową z „białym tygrysem”. Nareszcie... nareszcie Koreańczycy uczynili auto pełne! Dzieło skończone. Amen!

Bartek Olszewski

Więcej informacji, dane techniczne, ceny na tej stronie