Po wypadku w Nowym Mieście nad Pilicą: Są winni, nie ma kary

11 października 2011
Jeden jest winny katastrofy drogowej pod Nowym Miastem nad Pilicą, drugi nie przyszedł z pomocą poszkodowanym, ale żaden nie poniesie za to odpowiedzialności karnej. Kierowca busa zginął w wypadku, a świadka tragicznego zdarzenia nie udało się odnaleźć.



 

Do wypadku doszło 12 pażdziernika ub. roku Tym samym Prokuratura Okręgowa w Radomiu umorzyła śledztwo w sprawie wypadku, do którego doszło rok temu. Volkswagen transporter wyprzedzając świtem w gęstej mgle ciężarowy samochód zderzył się czołowo z nadjeżdżającym z naprzeciwka ciężarowym volvo. Kierowca tego pojazdu jako jedyny przeżył wypadek, on też zawiadomił służby ratunkowe. Osiemnastu pasażerów busa zginęło - 16 na miejscu, 2 w szpitalach.

- Kierowca volkswagena transportera Mirosław B. naruszył zasady szczególnej ostrożności - przystąpił do manewru wyprzedzania przy śliskiej nawierzchni, mgle ograniczającej widoczność od 50 do 100 metrów, nie dostosowując prędkości do panujących warunków na drodze - wylicza rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Małgorzata Chrabąszcz. Dodaje, że kierowca busa nie miał możliwości zauważenia odpowiednio wcześniej nadjeżdżającego z naprzeciwka pojazdu. W samym momencie wyprzedzania jechał z prędkością od 84 do 94 km na godz. Badanie DNA potwierdziło bez żadnych wątpliwości, że  kierowcą busa był Mirosław B. - dodaje rzeczniczka.

Kierowca się zatrzymał, pomocy nie udzielił 

Prok.Mmałgorzata Chrabąszcz Jedynym świadkiem katastrofy był kierowca volvo, z którym bus się zderzył. - Z jego zeznań wynika, że w po zderzeniu obu pojazdów, w odległości około stu metrów zatrzymał się pojazd ciężarowy, który był wyprzedzany przez busa. Świadek dodał, że usłyszał odgłos otwieranych drzwi, chwilę ciszy, a potem znów zamykania drzwi. I samochód odjechał. Oznaczało to, że kierowca tego auta odjechał nie udzieliwszy pomocy poszkodowanym - relacjonuje prokurator Chrabąszcz. Dodaje, że wszystkie działania w śledztwie były ukierunkowane na odnalezienie tego pojazdu i tego kierowcy. Nie udało się to, mimo że  prokuratorzy wykonali tytaniczną pracę docierając najpierw do producentów, właścicieli i serwisów pojazdów marki Scania z cysterną (początkowo sadzono, że chodzi o  takie auto), a potem marki Mann. Nie było też odzewu na komunikaty rozsyłane przez prokuraturę. - Wszystkie samochody zostały ustalone i sprawdzone, ale nie udało się ustalić, kto prowadził ciężarówkę - mówi M. Chrabąszcz. Podkreśla, że umorzenie śledztwa nie oznacza, że w tej części się ono zakończyło. Będzie podjęte na nowo, gdy pojawią się jakiekolwiek nowe informacje w tej sprawie.

Postanowienie o umorzeniu nie jest prawomocne i strony mają prawo się od niego odwołać.

Bożena Dobrzyńska