30 lat po strajku: Widzieliśmy sens

22 października 2011
- To nie był konflikt o samego rektora Hebdę, ale o zasady - podkreślali wielokrotnie uczestnicy strajku w 1981 roku w Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu. Spotkali się  w 30. rocznicę protestu, by - jak mówili - przypomnieć jego znaczenie.


 

Uczestnicy strajku złożyli kwiaty pod tablicą pamiątkową  - W tamtych czasach lokalne konflikty rozwiązywano przy pomocy jednego telefonu z Warszawy. Strajk w Radomiu był jednym z najdłuższych, bo trwał 49, a niektórzy twierdzą, że nawet 50 dni i zakończyło go dopiero wprowadzenie stanu wojennego - przypomniał były szef Krajowej Komisji Koordynującej Niezależnego Zrzeszenia Studentów Jarosław Guzy.  Przekonywał, że strajk był ważny nie tylko dla samego Radomia, ale i dla całej Polski. - Miał ogromną skalę, poruszył wszystkich. Ale był nie do wygrania, byłem pewny że go nie wygramy - przyznał Guzy, który wraz z całym komitetem podjął decyzję o zakończeniu protestów odbywających się wtedy na większości polskich uczelniach, które solidaryzowały się z WSI i Radomiem. 

Przyjechało kilkadzesiąt osób Jednak z takim stanowiskiem nie wszyscy się zgadzali. Krzysztof Sętowski zapewniał, że ani on, ani jego koledzy, gdyby nie 13 grudnia, nie opuściliby dobrowolnie okupowanego budynku WSI. - Odniesliśmy moralne zwycięstwo. To był nokaut dla komuny i profesora Hebdy - twierdził. Wyjawił, że młodzież i nauczyciele planowali uruchomić "strajkowe" wykłady. - Przecież protestowaliśmy razem z naszymi wykładowcami - podkreślał.

Włodzimierz Dobrowolski, z inicjatywy którego zorganizowano dzisiejsze spotkanie już na Politechnice Radomskiej, w roku 1981 miał być relegowany z uczelni.  - Wszedłem jako rzecznik NZS na posiedzenie komisji senackiej i poinformowałem, że wycofujemy z niej naszego przedstawiciela, na znak protestu za to, że wyrzucono z niej przedstawiciela Solidarności - tłumaczy okoliczności tego zdarzenia. Uświadamia przy tym, że dziś takie przyczyny brzmią niewiarygodnie.

Krzysztof Sętowski (z lewej) nie zgodził się z Jarosławem Guzym Zdaniem Dobrowolskiego, strajk na WSI tym róznił się od innych, które miały miejsce w Polsce w tym okresie, bo nie wysywał żądań ekonomicznych. - Ale wolnościowe - akademickie. Nie chodziło tylko o wybór profesora Hebdy na rektora, lecz także o swobodę wypowiedzi. Wśród postulatów znalazły się i te o przywrócenie do pracy zagrożonych wyrzuceniem nauczycieli i mnie, któremu groziło relegowanie. Władza nie chciała wtedy pójść na ugodę, porozumienie, dopuścić do takiego sposobu wyboru rektora, który nie podważałby zasad demokracji - tłumaczy Dobrowolski. Przyznaje, że wtedy on i jego koledzy nie zdawali sobie sprawy z tego, że walczą o Polskę. - Ale widzieliśmy sens walki o prawdę. I to było najważniejsze - mówi Włodzimierz Dobrowolski.

W dzisiejszych rocznicowych uroczystościach, w tym podczas składania kwiatów pod tablicą upamiętniającą strajk na gmachu uczelni, nie wzięły udziału - wbrew zapowiedziom - ani władze miasta, ani Politechniki Radomskiej. Jej obecny rektor był uczestnikiem strajku.

Bożena Dobrzyńska

Czytaj rozmowę z uczestnikiem strajku Andrzejem Radkiewiczem