Wyrok sądu: Czachor nie wróci do Straży Miejskiej

9 listopada 2011
Kazimierz Czachor nie dowiódł swych racji przed sądem. Ten uznał, że powody, dla których prezydent zwolnił w sierpniu ub. roku byłego komendanta Straży Miejskiej w Radomiu są uzasadnione. Wyrok nie jest prawomocny. 

 

Czachor przegrał w sądzie Przypomnijmy: Czachor domagał się przywrócenia do pracy i na stanowisko. Sprawa w sądzie pracy ciągnęła się od wiosny br. Dziś przed ogłoszeniem wyroku sąd przesłuchał ostatniego świadka, czyli prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka. Ten wyjaśnił, że jego ówczesny zastępca Robert Skiba konsultował z nim zwolnienie Czachora. Zapewniał też, że on sam nie miał żadnych wątpliwości, że strażnicy miejscy wobec których toczy się postępowanie prokuratorskie powinni być zawieszeni w czynnościach, a tego były komendant nie zrobił. Zdaniem prezydenta Czachor był konfliktowy. - Żałuję, że nie zwolniłem go wcześniej - zdradził Kosztowniak.


To budzi grozę

Uzasadniając orzeczenie sędzia przewodniczący wyjaśniał, że pierwsza przyczyna zwolnienia Czachora, czyli niezawieszenie w czynnościach służbowych strażników wobec których toczyło się postępowanie w prokuraturze jest uzasadniona. Zgodnie bowiem ze stosownymi przepisami "strażnika zawiesza się w pełnieniu obowiązków pracowniczych w przypadku wszczęcia przeciwko niemu postępowania karnego". - Tu nie ma alternatywy, przepis jest jednobrzmiący - podkreślał przewodniczący składu sędziowskiego Arkadiusz Guza. Dodał, że momentem wszczęcia takiego postępowania jest postawienie zarzutów. - Decyzja komendanta powinna być krótka i zwięzła - zawieszam w czynnościach takiego i takiego funkcjonariusza - wyłuszczał sędzia. Wyjaśniał, że dowodem na to jest choćby opinia radcy prawnej sporządzona jakby na zamówienie Czachora. - Sama zeznała, że była to "jazda po bandzie" - przypomniał sędzia Guza. Dodał, że w ocenie sądu jest niedopuszczalne, by strażnik wobec którego postawiono zarzuty mógł wypełniać swoje obowiązki związane z bezpieczeństwem obywateli. Anomalią nazwał fakt, że Kazimierz Czachor wytypował jednego z tych strażników do zastępowania komendanta podczas jego urlopu. - To budzi grozę - mówił.

Nie od razu do prasy

Drugi powód odwołania Czachora sąd także uznał za zasadny. Przyznał, że każdy pracownik ma prawo do krytykowania, ale ta krytyka musi przybierać odpowienią formę i w odpowiedni sposób być wyartykułowana. - Nie wszystkie kwestie muszą być od razu wylewane na łamach mediów. Straz Miejska dba o bezpieczeństwo mieszkańców Radomia. Ujawnianie, że kamery monitoringu nie działają jest jakby osłabianem tego bezpieczeństwa - przekonywał sędzia. Dodał, że w wykorzystywaniu monitoringu przez miasto (a nie SM) nie można się dopatrywać nieprawidłowości.

Jeden taki na 200 osób
Sąd przyznał, że trudno jest ocenić czyjąś konfliktowość, ale na dwóch przykładach można to powiedzieć o Czachorze; chodzi o oświadczenie majątkowe byłego komendanta i łączności pomiędzy Strażą a monitoringiem miejskim. - To żenująca sytuacja, kiedy przełożony zobowiązuje pracownika, by wyjaśnił swoje oświadczenie majatkowe a uzyskuje wymijające odpowiedzi - mówił sędzia A. Guza i przypomniał, że tylko z Czachorem - na 200 osób w urzedzie miesjkim składających  takie oświadczenia - byl problem. Sąd nie dopatrzył sie też dobrej woli rozwiązania problemu u Czachora, kiedy powstały rozbieżności dotyczące funkcjonowania monitoringu.

Kazimierz Czachor nie chciał komentować wyroku, nie wiadomo czy się od niego odwoła.

(bdb)